Cierzniak, czyli wdzięczność Wisły poprzez próbę złamania kariery


10 lutego 2016 Cierzniak, czyli wdzięczność Wisły poprzez próbę złamania kariery

Bogusław Cupiał w futbolu działa nie od dziś. Właściciel krakowskiej Wisły na przestrzeni lat wielokrotnie zaskakiwał polskich kibiców. Potrafił zbudować drużynę, która przez długie sezony nie miała sobie równych w ekstraklasie. To tu grali czołowi zawodnicy ligi oraz reprezentanci kraju. Na osiedlowych boiskach łatwo można było spotkać małych: „Żurawskich”, „Frankowskich” czy „Cantoro”. Jednak blask „Białej Gwiazdy” mocno przygasł i nie decydowały o tym tylko sportowe rozstrzygnięcia.


Udostępnij na Udostępnij na

Dziennikarskie środowisko zdecydowanie krytycznie oceniło ostatnie posunięcia (a raczej przesunięcia) kierownictwa krakowskiego klubu.

Radosław Cierzniak i Ivica Vrdoljak
Radosław Cierzniak i Ivica Vrdoljak (fot. Dariusz Kubicki/korona-kielce.pl)

Całe zamieszanie dotyczy sposobu, w jaki potraktowano Radosława Cierzniaka. Golkiper Wisły zgodnie z obowiązującymi przepisami (Prawo Bosmana) na pół roku przed wygaśnięciem obecnej umowy podpisał kontrakt z innym klubem. Na mocy tych ustaleń w lipcu zostanie pełnoprawnym zawodnikiem warszawskiej Legii. Taki obrót spraw wyjątkowo nie spodobał się włodarzom Wisły. Uznali oni, iż zawodnik za swój wybór (przypomnę – zgodny z prawem) musi zostać ukarany. Zbliżającą się rundę wiosenną ma spędzić w trzecioligowych rezerwach klubu.

Jeden z najlepszych bramkarzy ligi z dnia na dzień traci swą pozycję w klubie. Na taką nonszalancję pozwala sobie drużyna, która okupuje dolne rejony tabeli. Naprawdę trudno znaleźć w tym logikę. Tym bardziej, że Legia chętnie widziałaby Cierzniaka u siebie już wiosną. Pod Wawelem zdaje się, że nie są zainteresowani takim rozwiązaniem. Klub wystosował nawet oficjalny komunikat, w którym zastrzegł, iż bramkarz tej zimy nie zmieni pracodawcy. Zatem, zamiast kilkudziesięciu tysięcy euro na koncie, Wisła będzie miała najlepiej opłacanego gracza rezerw. A to nie koniec – drugiemu składowi Wisły wzmocnień może pozazdrościć niejeden klub ekstraklasy. Ostatnio przymierzany jest tu także Łukasz Burliga. Powód ten sam jak w przypadku Cierzniaka. Od przyszłego sezonu (po wygaśnięciu kontraktu) zawodnik przenosi się do Jagiellonii Białystok.

Niestety takie rozwiązania nie są tylko specyfiką działań prezesa Cupiała. Na podobne ruchy decydowało się już wiele klubów, także poza ekstraklasą. Trzeba przyznać, że u nas jest to wyjątkowo chętnie stosowany zabieg. Wymienię choćby sławny już „Klub Kokosa”, w którym swego czasu wylądował sam Ebi Smolarek. Można oczywiście uznać, iż takie praktyki są elementem negocjacyjnej strategii. Klub, który podpisuje umowę z zawodnikiem, będzie się starał wyciągnąć go z rezerw i sprowadzić do siebie wcześniej. W takiej sytuacji właściciel karty piłkarza ma jeszcze szansę zarobić na transferze. Czy takie praktyki mają jednak cokolwiek wspólnego z etyką zawodową i po porostu – ludzką przyzwoitością?

Robert-Lewandowski
Robert Lewandowski grał w Dortmundzie nawet po podpisaniu kontraktu z Bayernem

O tym, że można inaczej, niech świadczy przykład Roberta Lewandowskiego. Kapitan naszej reprezentacji również był bohaterem bezgotówkowego transferu. Nikt w Dortmundzie nie miał nawet pomysłów, by zsyłać go do rezerw. Zawodnik dokończył sezon w barwach Borussii, zdobywając koronę króla strzelców Bundesligi. W tym sezonie podobnie sprawę potraktowano w Poznaniu. Kasper Hamalainen uprzedził kierownictwo Lecha, że nie zamierza przedłużyć wygasającego zimą kontraktu. Do końca jednak był ważną częścią drużyny, niejednokrotnie decydując o losach meczu.

Zastanawiające jest, po co tworzy się sytuacje, w których wszystkie zainteresowane strony tracą. Traci Wisła, gdyż płaci wysokie pensje zawodnikom, którzy nie grają. Tracą zawodnicy, ponieważ przez pół roku pałętają się w rezerwach. Wreszcie tracą kluby, które takich zawodników kontraktują (dołącza do nich piłkarz, który przez całą rundę nie miał kontaktu z poważną piłką). Jedynym wytłumaczeniem mogą tu chyba być tylko czyjeś zawiedzione nadzieje lub urażona duma. Sport lubi emocje, ale takie akurat nikomu nie służą.

[interaction id=”56bb520b3c42ab681c62b341″]

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze