O drużynie Piasta Gliwice wiele mówiono przy okazji zdobycia mistrzostwa Polski w poprzednim sezonie. Od tego czasu wiele jednak się zmieniło. Z zespołu odeszło sporo wartościowych graczy, którzy napędzali szokująco skuteczną machinę. Dzisiejsza ekipa jest po prostu ligowym średniakiem. Czy sytuacja może się zmienić? Czy drużyna odzyska wygasły blask?
Letnie okienko transferowe przyniosło w klubie z Gliwic sporo roszad. Z drużyny odeszli zawodnicy, którzy na polskich boiskach mieli z pewnością sporo do zaprezentowania. Aleksandar Sedlar, Patryk Dziczek czy najlepszy zawodnik poprzedniego sezonu Joel Valencia to prawdopodobnie największe ubytki zaskakującego mistrza. Zmian w składzie było jednak o wiele więcej. Wraz z przebudową Piasta zmieniony został także styl i co najgorsze – skuteczność w pozytywnych poczynaniach na boisku.
Zgranie to podstawa
Ekipa Piasta w poprzednim sezonie rozkręcała się z meczu na mecz. Spora w tym zasługa Waldemara Fornalika. Potrafił on z dość wąskiej grupy zawodników wyselekcjonować najlepszych, którzy wspólnie stworzyli coś wielkiego. Paradoksem, który działał na korzyść gliwiczan, była więc… dość wąska ławka rezerwowych. Dzięki niej piłkarze znali się na boisku jak łyse konie. To, co udało się osiągnąć mozolną, ciężką, ale przede wszystkim cierpliwą pracą, zostało zaprzepaszczone w obecnym sezonie.
Z drużyny odeszło aż dziesięciu zawodników, nie wliczając w to Tomasza Jodłowca, który opuścił szeregi Piasta tylko na chwilę. Przybyło zaś dwunastu graczy. Na pierwszy rzut oka widać postęp. Szersza kadra to teoretycznie większe możliwości. Czy z liczbą graczy przybyło również drużynie jakości? Niekoniecznie. Do tego dochodzi najistotniejszy punkt programu – utrata zgrania, na którym drużyna budowała swoją potęgę. Kilku zawodników co prawda zostało, ale to już nie ten sam kolektyw.
Szczyt formy odchodzących?
Większość zawodników, którzy opuszczali szeregi mistrza Polski w minionym okienku transferowym, znajdowała się u szczytu swojej piłkarskiej formy. Joel Valencia zdobył statuetkę najlepszego zawodnika Lotto Ekstraklasy w sezonie 2018/2019. Był niesamowicie błyskotliwy, szybki, waleczny. Co prawda nie mieści się w tym sezonie zbyt często w osiemnastce meczowej w Brentford – swoim obecnym klubie z Championship – ale to dla Piasta bez znaczenia. Być może gdyby został w Polsce, dziś czarowałby nadal swoimi dryblingami i nietuzinkowymi zagraniami.
Patryk Dziczek bez zbędnych kompleksów wszedł w świat seniorskiej piłki. Odchodząc z Piasta, bezsprzecznie osłabił zespół. Podobnie jak Valencia ma problemy z regularną grą w swoim zespole – Salernitanie, ale nie oszukujmy się – na realia polskiej ekstraklasy to solidny gracz. O poziomie naszej najwyższej klasy rozgrywkowej można napisać rzecz jasna osobny artykuł. Aleksandar Sedlar, najlepszy obrońca i objawienie ligi poprzedniego sezonu, dzięki dobrej grze na naszych rodzimych stadionach ma za to szansę na występy w lidze hiszpańskiej. Wprawdzie nieregularne, ale La Liga to w końcu jedna z najlepszych lig świata.
Paweł Tomczyk po powrocie z wypożyczenia do Lecha Poznań stał się mocną alternatywą dla trenera Dariusza Żurawia w linii ataku „Kolejorza”. Młody napastnik zagrał w Piaście jedynie w czterech spotkaniach. Wchodził w nich jako rezerwowy, ale kilka jego zagrań okazało się niezwykle cennych w kontekście walki o mistrzostwo. Na regularną grę w Koronie Kielce może liczyć także Michal Papadopulos. Wprawdzie jego forma w Gliwicach nie rosła z meczu na mecz, ale utrzymywała się bez wątpienia na przyzwoitym poziomie.
Brak formy nowych nabytków
Niestety, nie da się powiedzieć zbyt wielu pozytywów dotyczących nowych nabytków mistrza. Bartosz Rymaniak jako jeden z nielicznych dość łatwo wkomponował się w drużynę. Reszta zawodników albo musi poczekać na swoje pięć minut, albo nie do końca pasuje na godnych następców. Do Piasta przybyli bowiem gracze, którzy już od jakiegoś czasu nie imponują formą.
Przykładem może być Patryk Tuszyński. Doświadczony zawodnik może jeszcze zaskoczyć niedowiarków, ale na razie nic nie wskazuje na powrót jego najlepszej gry. Tomas Huk czy Piotr Malarczyk również nie zachwycają. Słowak jest jednak perspektywicznym graczem. Mularczyk może zaś zaimponować doświadczeniem. Forma jednak nie taka, jakby wszyscy oczekiwali. Innymi słowy – tragedii nie ma, ale rewelacji też nie. Sytuację utrudnia fakt, iż Piast kompletował drużynę praktycznie do ostatniego gwizdka wieszczącego koniec letniego okienka transferowego. Przekłada się to na formę całego zespołu.
Nadzieje na przyszłość
Światełkiem w tunelu może być jednak zakup perspektywicznego Tiago Alvesa. W Olimpii Grudziądz przyczynił się do awansu do pierwszej ligi, by potem zachwycać również na zapleczu ekstraklasy. Skuteczność to z pewnością jego mocna strona. Były junior Sportingu Lizbona najlepsze lata ma przed sobą. Z czasem stanie się zapewne ważnym ogniwem Piasta. Ciekawie zapowiada się także Sebastian Milewski. Młody pomocnik, jeśli nadal będzie się rozwijać, w przyszłości wleje w serca kibiców Piasta sporo radości. Również Dani Aquino po powrocie z przerwy spowodowanej kontuzją, której nabawił się na początku sezonu, może w końcu odpalić.
Kuriozalny powrót
Dziwną przygodę przeżył w minionym oknie transferowym Tomasz Jodłowiec. Po sezonie 2018/2019 doświadczony piłkarz powrócił do Legii Warszawa. To właśnie z drużyną ze stolicy przygotowywał się do obecnego sezonu. W barwach „Wojskowych” zaliczył nawet cztery spotkania w ekstraklasie, dwa w eliminacjach Ligi Europy, a także jeden w rezerwach stołecznego klubu. Nic nie wskazywało na to, by nagle Jodłowiec miał powrócić do Piasta. Tak się jednak stało – tym razem na zasadach transferu definitywnego.
Sytuacja bardzo dziwna, wręcz absurdalna. 34-letni pomocnik mógł przecież spokojnie przygotowywać się do sezonu z Piastem, grać również w eliminacjach Ligi Mistrzów. Skorzystałby na tym nie tylko mistrz Polski, lecz także sam zawodnik. Niestety Legia nie pomyślała w głównej mierze o Jodłowcu. Możliwość skomplikowania sytuacji rywalowi z Gliwic wzięła górę.
Efekty takich zabiegów widać niestety na boisku. Rozregulowany pomocnik przegrywa w obecnym sezonie pojedynki jeden na jeden, nie radzi sobie dostatecznie z blokowaniem akcji rywali. Ogólnie jego gra wygląda słabo. Pozostaje mieć nadzieję, że Jodłowiec potrzebuje gry, spokoju i stabilizacji, by odnaleźć formę. Stary-nowy zawodnik jest tej drużynie potrzebny.
***
Choć Piast całkowicie nie zawodzi, to jednak nie przypomina drużyny z poprzednich rozgrywek. Być może zespół potrzebuje czasu. Ręka Fornalika z pewnością pomoże w budowie schematów, stylu i formy. Górna ósemka jest oczywiście w zasięgu ekipy z Gliwic, ale obrona mistrzostwa w sezonie 2019/2020 będzie nader wątpliwa.
Mam nadzieję, że zła karma przez małostkowość Vukovica wróci i Jodła strzeli zwycięską bramkę. Jeśli sędziowanie będzie obiektywne sądzę, że Piast wygra.