Ciekawe przypadki rezerwowych bramkarzy


Malownicze i brawurowe historie tych, którzy zazwyczaj stoją w cieniu

30 czerwca 2020 Ciekawe przypadki rezerwowych bramkarzy

Nie ma drugiej tak skrajnie ocenianej pozycji na boisku. Mówi się o nich: saperzy, desperaci, królowie empatii, ewentualnie – wariaci. Może i prawdą jest, że dobry bramkarz musi być lekko szalony... Co jednak można powiedzieć o tych, którzy są ich zmiennikami?


Udostępnij na Udostępnij na

Ile razy spotykamy się z sytuacją, gdy bramkarz wchodzi na boisko z ławki rezerwowych?
Kiedy już przychodzi ten „upragniony” dla niego moment, można porównać go z mistrzowską walką bokserską wagi ciężkiej. Pretendent, by zdobyć tytuł, musi zdecydowanie wygrać na punkty, a najlepiej znokautować mistrza. Wyobraźmy sobie np. że rezerwowy golkiper zalicza taki występ (załóżmy, że każda zmarnowana „setka” to puszczona bramka):

Zapewne po takim popisie prędko nie dostałby drugiej szansy. Tymczasem Raul Gonzalez został legendą Realu Madryt. W historii futbolu zdarzały się bowiem przypadki, gdy rezerwowi bramkarze dochodzili do głosu.

Bezkompleksowy debiutant

Gianluigi Buffon – choć trudno w to uwierzyć – zaliczył kiedyś debiut. Miało to miejsce w 1995 roku w meczu przeciwko AC Milan. Dwaj pierwsi bramkarze Parmy doznali kontuzji, więc na ich miejsce musiał wskoczyć młokos. Nie przejął on się zbytnio rangą wydarzenia i uciął sobie drzemkę w autokarze w drodze na mecz. Kolegom z drużyny raczej nie dodało to otuchy. Buffon jednak zagrał znakomicie, a reszta to już historia.

Długa droga Łukasza Fabiańskiego

Pech prześladował Łukasza Fabiańskiego praktycznie przez cały jego pobyt w Arsenalu Londyn. Gabinety lekarskie były często dla niego drugim domem. Jeśli już grał, to zdarzały mu się spektakularne wpadki:

https://www.youtube.com/watch?v=_YpTB6Swmvg

Reprezentant Polski pokazał jednak zarówno w Swansea, jak i West Hamie, że jak już dostanie możliwość regularnej gry, to potrafi być mocnym punktem zespołu.

(Nie)kontrolowane szaleństwo

Parę dni temu podczas meczu ligi włoskiej czerwoną kartkę otrzymał… rezerwowy bramkarz Interu Mediolan – Tommaso Berni. Żeby tego było mało, to już jego druga nagana w tym sezonie. Warto podkreślić, że nie rpzegrał jeszcze ani minuty w barwach obecnego klubu. I nie mówimy tu o bieżącej kampanii, ale o całym okresie pobytu. Czyli siedmiu latach. Ale oddajmy królowi to, co królewskie. Nie opuścił w tym czasie ani jednej jednostki treningowej.

Funkcję zmiennika w FC Barcelona w latach 2008-2014 pełnił Jose Manuel Pinto. W meczu Ligi Mistrzów z FC Kopenhaga w 2010 roku zastosował dość specyficzną metodę powstrzymania wychodzącego z nim sam na sam przeciwnika – postanowił udać gwizdek sędziego. Zdezorientowany napastnik rywala przerwał akcję. Oczywiście skończyło się to zawieszeniem golkipera. W przeciwieństwie jednak do swojego kolegi po fachu z Mediolanu zdarzało mu się przebywać na boisku częściej. Zaliczył w barwach klubu 33 mecze.

Bohater jednej nagrody

Tomasz Kuszczak dzielnie próbował walczyć o bluzę numer jeden z Edwinem van der Sarem. Niestety, nigdy na dłużej nie udało mu się przebić do bramki Manchesteru United. Oprócz wygrania z „Czerwonymi Diabłami” m.in. Ligi Mistrzów w 2008 roku (akurat w tamtym sezonie LM zaliczył więcej spotkań od Holendra) może się pochwalić jeszcze jednym znaczącym osiągnięciem. W tym samym roku otrzymał nagrodę parady sezonu w Premier League. Jak widać, dobrze potrafił spożytkować ograniczony czas na boisku.

Co ciekawe, podobne wyróżnienie otrzymał, grając wcześniej w West Bromwich Albion.

Pogodzeni z losem

Zostajemy jeszcze przez chwilę na Old Trafford. Od paru sezonów dzielnie rolę zmiennika znosi tutaj Sergio Romero. Argentyńczyk przez wielu nazywany jest najlepszym rezerwowym bramkarzem na świecie. Nigdy nie żali się na swój „los”, a jak już gra, to zawsze na przyzwoitym poziomie. W swoim dorobku ma imponującą liczbę czystych kont – zachował ich aż 24 na 36 rozegranych meczów.

https://www.youtube.com/watch?v=z5eH_JYZT0g

Carlo Cudicini był podstawowym bramkarzem Chelsea Londyn, dopóki do klubu nie trafił Petr Cech. Przez kolejne pięć sezonów Włoch spokojnie grzał miejsce na ławce rezerwowych, po czym przeszedł do Tottenhamu Hotspur. Tam także za często miejsca między słupkami nie zajmował, ustępując tym razem Heurelho Gomesowi. Najwyraźniej taka rola przypadła mu do gustu. Szkoda, bo był to całkiem solidny golkiper.

Niedoceniani

Andres Palop – znany głównie ze świetnych występów w Sevilli – w 2006 roku był nominowany do najlepszej jedenastki sezonu przez Fifa.com. Zanim trafił do klubu z południa Hiszpanii, przez sześć sezonów był zmiennikiem Santiago Canizaresa w Valencii. Podstawowy bramkarz „Nietoperzy” mimo popełnianych błędów mógł liczyć na taryfę ulgową. Palop miał prawo czuć się rozczarowany, gdyż niejednokrotnie udowadniał, że spokojnie byłby w stanie go zastąpić. Szerokim echem odbił się m.in. jego występ przeciwko Arsenalowi Londyn w sezonie 2002/2003. Hiszpan rozegrał w nim popisową partię.

Podobna sytuacja spotkała Gregory’ego Coupet, który po znakomitym sezonie liczył na miejsce w bramce reprezentacji Francji podczas Euro 2008. Tym bardziej że Fabien Barthez najlepsze lata miał już wtedy za sobą. Niestety dla niego, ówczesny selekcjoner Raymond Domenech wyżej cenił charyzmę tego drugiego. Doszło nawet do tego, że rozżalony Coupet opuścił na moment w trakcie turnieju ośrodek treningowy. Profesjonalizm jednak wziął górę i bramkarz Lyonu ostatecznie powrócił do drużyny.

Weszli, by odmienić mecz

Iker Casillas mimo statusu legendy Realu Madryt przeżywał w swojej karierze parę spadków formy. W sezonie 2001/2002 stracił miejsce w podstawowej jedenastce na rzecz Cesara Sancheza. Ponowną szansę w bramce otrzymał dopiero w finale Ligi Mistrzów wskutek kontuzji tego zawodnika. Wykorzystał ją jednak znakomicie, ratując w końcówce meczu zwycięstwo swojego zespołu.

Szczęście sprzyjało mu jeszcze tego samego roku, przed mundialem w Korei i Japonii. Podstawowy jeszcze wtedy bramkarz reprezentacji Hiszpanii – Canizares – upuścił na nogę… butelkę z wodą kolońską, nabawiając się kontuzji.

Swoje pięć minut miał w trakcie mundialu w 2014 roku Tim Krul. Selekcjoner „Oranje” Louis van Gaal zszokował wszystkich, gdy w 120. minucie spotkania z Kostaryką dokonał zmiany bramkarza. Jak się okazało, była to decyzja słuszna. Krul został bohaterem i wprowadził drużynę do półfinału rozgrywek, broniąc dwa rzuty karne wykonywane przez rywali. Mimo spektakularnego wejścia kolejny mecz znów spędził na ławce rezerwowych.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze