Być zwyciężonym i nie ulec to zwycięstwo, zwyciężyć i spocząć na laurach to klęska. Kto chce, ten może, kto chce, ten zwycięża, byle chcenie nie było kaprysem lub bez mocy. – Te słowa przed wieloma laty wypowiedział Józef Piłsudski, w czasach burzliwych i wciąż przeżartych wojnami. W XXI wieku cywilizowany świat zajął się na szczęście czymś bardziej pożytecznym i przyjemnym, choć termin bitwa wciąż funkcjonuje w naszych słownikach.
Brazylia wychodziła na boisko jako faworyt meczu z Chile, jednak jak dobrze wiemy, piłkarze Jorge Sampaoli ani myśleli odpadać z mundialu już w 1/8 finału. Wielu mówiło, że jeśli odpadną gospodarze, to turniej straci swoją magię. Drudzy, że brak tego wspaniałego Chile również spowoduje, że mistrzostwa stracą na jakości w dalszej fazie. Ktoś jednak odpaść musiał…
Zaczęło się planowo – już w 18. minucie Neymar wykonywał rzut rożny, po którym piłkę skierował do bramki… Gonzalo Jara. Wydawało się, że futbolówka odbiła się od Davida Luiza, zresztą on chyba również w ten sposób myślał. Niestety dla Brazylijczyka gol został przypisany obrońcy Chile. Dla Jary to nie był koniec tragedii…
Dosyć szybko odpowiedzieli Chilijczycy, a konkretnie Sanchez, który wykorzystał jedną z wielu okazji, jaką sobie stworzyli on i jego koledzy. Radzili sobie świetnie. Już sobie wyobrażam Hiszpanów siedzących, być może ze swoimi znajomymi, którzy mówią: – a nie mówiliśmy? To nie są leszcze! A tak się z nas śmialiście! Faktycznie, patrząc na grę Chile na tle Brazylijczyków, można było odnieść wrażenie, że faworytem wcale nie są „Canarhinos”. Oczywiście gospodarze również robili swoje i nie dali się spychać pod własne pole karne (przynajmniej nie na długo), ale chyba sami spodziewali się łatwiejszej przeprawy.
Regulaminowy czas upłynął, za nim również czas dogrywki, ale zanim dogrywka dobiegła końca, to Pinilla mógł zapewnić awans reprezentacji Chile. Piekielnie mocno uderzył na bramkę Julio Cesara, jednak piłka zatrzymała się na poprzeczce. Cała Brazylia zamilkła z wrażenia, ponieważ o mały włos, a ich reprezentanci wróciliby do domu. Tzn. w ich przypadku po prostu odpadliby z turnieju. Założę się, że Sepp Blatter dostał rano na biurko raport z opisem stanu poszkodowanych po tym strzale. Niewątpliwie wszyscy dostali zawału.
Seria „jedenastek” to straszna cholera! Nigdy nic nie jest pewne, a w zasadzie wszystko jest możliwe. Umiejętności strzelania rzutów karnych? Chyba jednak szczęście piłkarza pomieszane z nieszczęściem bramkarza jest w tej sytuacji decydujące. Swoją drogą, emocje towarzyszące piłkarzom przed rzutami karnymi były niesamowite. Dorośli faceci ryczeli jak dwunastolatka tuż po tym, jak rzucił ją chłopak.
Kiedy zaczęli strzelać, a bramkarze bronić, kilkaset milionów widzów wbijało swoje oczy w prostokącik o wielkości około 40 cali i ściskało kciuki. A piłkarze każdy ten uścisk odczuwali na swojej szyi i brzuchu, który wyżarty był przez stres. Po czterech seriach karnego dla Brazylii wykonał perfekcyjnie Neymar i teraz właśnie… Gonzalo Jara podszedł do piłki. Rozpędził się… i trafił w słupek. Chile jedzie do domu – tak, to koniec. Z jednej strony łzy radości, z drugiej rozpaczy.
Po tej bitwie mówiono, że lepszego meczu na tym mundialu nie będzie. Że poziom, tempo i zajadłość w walce jest nie do powtórzenia. Ja wierzę, że jest, ale należy jasno powiedzieć: chwała zwyciężonym, ponieważ nikt, powtarzam… nikt nie zapamięta Chilijczyków jako tych, którzy przegrali, bo byli gorsi. Śmiem twierdzić, że może nawet byli lepsi. Ale kto powiedział, że futbol jest sprawiedliwy? Mam nadzieję, że na tym mundialu zobaczymy jeszcze wiele spotkań z takim rozmachem, ponieważ to jest właśnie futbol. Swoją drogą, czy ktoś uważał, że te mistrzostwa mogą być klapą? Nieważne; kto meczu nie widział, ten trąba!