Chrobry Głogów dość niespodziewanie wdrapał się na fotel lidera I ligi. Klub od lat budowany jest bardzo skromnie, w dużej mierze w oparciu o młodych zawodników z regionu, a za sterami stoi nikomu nieznany Ireneusz Mamrot, któremu w grudniu stuknie 5-lecie pracy z drużyną. Takie rzeczy w Polsce się przecież nie dzieją! Szkoleniowiec na stanowisku jest dłużej niż prezes.
Rozsądna polityka klubu
Chrobry nie należy do pierwszoligowych krezusów. Ba, jego budżet plasuje się w dolnej części tabeli (szacowany na 3 mln złotych). W porównaniu z Miedzią Legnica (8 mln) wypada naprawdę blado. Te dwa kluby są bardzo często do siebie porównywane. Nie tylko ze względu na kibicowskie animozje, ale właśnie sposób zarządzania. W Głogowie nieco z konieczności stawiają na zawodników mniej znanych, dla których występy na zapleczu ekstraklasy są ogromną nobilitacją. W całej kadrze zespołu tylko trzech graczy ma rozegrany chociaż jeden mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej. Są to: Damian Byrtek, Maciej Górski i Szymon Drewniak. Ten ostatni mimo zaledwie 22 lat jest zdecydowanie najbardziej doświadczonym zawodnikiem, który 48 razy wybiegał na ekstraklasowe boiska, ale nie potrafił się przebić zarówno w Lechu Poznań, jak i Górniku Zabrze. Drewniak został wypożyczony z „Kolejorza” na rok. Ma odbudować formę i w następnym sezonie znowu zaatakować ekstraklasę. Kilka razy odbił się od ściany, więc uznał, że odpoczynek dobrze mu zrobi.
Niedoświadczona kadra
Chrobry korzysta na zawodnikach, którzy w pewnym momencie kariery znaleźli się na piłkarskim zakręcie. Wyciągnął do nich rękę, a oni są mu wierni. Lojalni i oddani klubowi zawodnicy to podstawa, żeby stworzyć fundament pod sukcesy, jeśli klub nie może sobie pozwolić na sprowadzanie gwiazd. Może liczyć jedynie na odrzuconych zawodników. Taki nasz polski „Moneyball”. Kiedy zestawicie obok siebie kadry Miedzi i Chrobrego, to będziecie w szoku, że naszpikowana doświadczonymi grajkami drużyna z Legnicy zajmuje dopiero 12. miejsce, a podopieczni Mamrota przewodzą w ligowej tabeli.
W Chrobrym nie ma jednej gwiazdy, która przyciągałaby tłumy kibiców na stadion. Mamy do czynienia z kolektywem. Zawodnicy tworzą jedną wielką rodzinę, która wpuszcza do siebie nieliczne jednostki. Jeżeli do Głogowa sprowadzany jest piłkarz, to musi być dużo lepszy od tych, którzy od wielu lat stanowią o sile zespołu. Ziemniak, Michalak, Hałambiec i Samiec to ludzie, którzy przeżyli z Chrobrym dwa awanse. Mozolnie wspinali się po tej niestabilnej drabinie, aż w końcu zostali nagrodzeni za cierpliwość. To ekipa Mamrota, który ufa im bezgranicznie. Nawet jeśli nieco odbiegają umiejętnościami od zawodników pokroju Drewniaka czy Górskiego, to nadrabiają walecznością. Zdają sobie sprawę, że kosztowało ich to wiele wyrzeczeń. Musieli pokonać mnóstwo przeszkód, żeby stanąć na tej górze i krzyknąć: „Zrobiliśmy to!”.
Szkoleniowiec Chrobrego dokonał praktycznie rzeczy niemożliwej. Z bandy przeciętnych grajków stworzył pomarańczową armię, która nie musi się obawiać żadnego przeciwnika. Przekonała się o tym wspomniana Miedź Legnica, która uległa na własnym terenie 0:2. To był istny pojedynek Dawida z Goliatem. Po jednej stronie mieliśmy: Łobodzińskiego, Gargułę, Ślusarskiego czy Telichowskiego, a po drugiej Bogusławskiego (rocznik 1993), Szopę (1995), Kościelniaka (1995) czy Gąsiora (1993), a ostatnio zaczynają grywać także Karol Hodowany (1995) czy bramkarz Karol Szymański (1995). Młodzież zaczyna panoszyć się w Głogowie, a z pomocą przychodzi im kilku doświadczonych zawodników. Anonimowa mieszanka, która całkiem nieźle smakuje i może napsuć wiele krwi innym pierwszoligowym drużynom. Maciej Górski, najlepszy strzelec zespołu, może udowodnić kilku niedowiarkom, że nie pożegnał się z ekstraklasą na zawsze. Nie musi zakończyć przygody z najwyższą klasą rozgrywkową na czterech meczach w barwach Legii Warszawa.
Prognoza na przyszłość
Chrobry to już nie jest nieopierzony pierwszoroczniak, który przechodzi prawdziwą szkołę życia, dostając bęcki od starszaków. To nie jest całkiem nowa drużyna. Nagle nie wstrzyknięto w zespół energii w postaci ekstraklasowych wyjadaczy. Wymieniono tylko kilka elementów i coś w tej drużynie zatrybiło. Mamrot to dobry mechanik, który mimo ograniczonego budżetu ściąga do Głogowa bardzo dobre części, które jeździły w lepszych samochodach. Wystarczyło wzmocnić środek pola i drużyna zaczęła odważniej przejmować inicjatywę podczas meczu.
Przed sezonem z klubem pożegnało się kilku kluczowych zawodników takich jak Damian Piotrowski (Wisła Płock) czy Tomasz Zając (Korona Kielce), ale drużynie nie przeszkodziło to piąć się w ligowej tabeli. Chrobry wzmocnił się mentalnie dzięki pierwszemu w miarę udanemu sezonowi (11. miejsce) i uświadomił sobie, że nie taka I liga straszna jak ją malują. Nabrali więcej doświadczenia, a jestem przekonany, że Ireneusz Mamrot wyciśnie z nich maksimum możliwości i Chrobry będzie uczestniczył w tym peletonie do ekstraklasy.
Mimo że budżet nie należy do kosmicznych, to warunki treningowe mają jak najbardziej ekstraklasowe. Cały głogowski kompleks musi robić wrażenie, podobnie jak niespodziewane pierwsze miejsce po siedmiu ligowych kolejkach. Czas pokaże, czy to był tylko jednorazowy zryw, czy jednak mamy do czynienia ze stabilizacją formy, która przerodzi się w kolejne niespodziewane zwycięstwa. Z czasem takie zwycięstwa jak to z Miedzią Legnica na wyjeździe przestaną robić na kimkolwiek wrażenie. Chrobry Głogów to idealny przykład klubu, który oparty jest na cierpliwości, wzajemnym zaufaniu, lojalności i dobrej atmosferze, która budowana jest przez wiele lat. Tego nie można kupić za żadne pieniądze.