Skuteczność to jego drugie imię. Na Bałkanach zdobywa bramki na życzenie, po kilka w jednym spotkaniu, a mimo to wśród wielu ludzi jest ciągle piłkarzem anonimowym. Czy ktoś w ogóle ma pojęcie, że istnieje? Poznajcie nieznany świat Andreja Kramaricia.
Niko Kovač, selekcjoner reprezentacji Chorwacji, mówi o nim jako nowym Davorze Šukerze. Co prawda, jeśli spojrzymy na statystyki legendarnego napastnika „Hrvatskiej”, szybko wywnioskujemy, że Kramariciowi do Šukera jeszcze dużo brakuje, lecz wszystko idzie w dobrym kierunku, aby stał się nową gwiazdą chorwackiej piłki. Powód? Astronomiczna liczba goli, jaką uraczył nas w tym sezonie popularny „Krama”. 21 bramek w rozgrywkach ligowych stawia go na drugiej lokacie wśród najskuteczniejszych zawodników na świecie, tuż za plecami Cristiano Ronaldo. Mało tego, we wszystkich spotkaniach klubowych Kramarić na 30 spotkań zdobył 28 bramek.
Być może liga chorwacka do najsilniejszych nie należy, ale niewielu było zawodników, którzy przekraczali 20 goli w sezonie. Andrejowi udała się ta sztuka po 18 kolejkach, co uczyniło go drugim najskuteczniejszym człowiekiem w lidze 1.HNL. Mało tego, brakuje mu zaledwie 13 trafień do wyrównania rekordu Eduardo da Silvy.
Od bohatera do bohatera
Kramarić ma zaledwie 23 lata i od początku swojego życia był skazany na futbol. Jak każdy młody mieszkaniec Zagrzebia został zapisany do szkółki Dinama Zagrzeb, w której stał się jednym z najbardziej obiecujących zawodników. Dla ekip juniorskich strzelił… ponad 450 bramek. Nic, tylko powiedzieć „WOW!”. Jako jeden z niewielu piłkarzy w historii Chorwacji przeszedł wszystkie szczeble reprezentacji. To pokazało, jak ogromną nadzieją oraz wielkim talentem jest Andrej. Jednakże futbol nie był wyłącznie jego zainteresowaniem. Oprócz tego, że systematycznie uczęszczał na treningi, był bardzo pilnym uczniem w jednym z najlepszych informatyczno-matematycznych gimnazjów w Chorwacji. Warto wspomnieć, że tę samą szkołę ukończył Niko Kranjčar, którego wizerunek wisiał na murach budynku na równi z chorwacką szachownicą. To dodawało Kramariciowi podwójnej chęci i motywacji.
Mimo iż to Dinamo go wychowało, w ostateczności nie poznało się na jego umiejętnościach. Od samego początku seniorskiej przygody z futbolem szkoleniowcy dawali mu sporo szans na zaprezentowanie swojej skuteczności. Ten tego nie zmarnował. Jako 19-latek miał za sobą 25 rozegranych spotkań i 7 goli w lidze chorwackiej. Mogłoby się zdawać, że stanie się on podstawowym zawodnikiem „Modri” i kwestią czasu będzie wyjazd na Zachód. Nic bardziej mylnego. Kramarić coraz częściej siadał między rezerwowymi, a zimą został wypożyczony na półtora roku do lokalnego rywala – Lokomotivu Zagrzeb. Tam odbudował swoją formę i przez cały ten czas wypożyczenia zdobył dla „Lokosu” 20 bramek. Po powrocie dowiedział się, że nie ma czego szukać w Dinamie, gdyż na jego miejsce sprowadzono „lepszych” zawodników, a poza tym nie chciał podpisać wieloletniego kontraktu, który mu oferowano, i ostatecznie został sprzedany za śmieszną kwotę miliona dwustu tysięcy euro.
Dla Rijeki był to transfer w dziesiątkę! „Krama” zaczął spłacać się od samiuśkiego początku i już w pierwszym spotkaniu dla ekipy z portowego miasta zdobył gola na wagę zwycięstwa, natomiast to, czego dokonał miesiąc później, odbiło się szerokim echem w chorwackim środowisku. Podczas pucharowego spotkania pomiędzy BSK Zmaj Blato Kramarić zdobył aż osiem bramek, przyczyniając się do zwycięstwa 11:0.
https://www.youtube.com/watch?v=bsAsjJM36FM
Tamten pojedynek otworzył młodemu zagrzebianinowi bramy do bycia gwiazdą. Od tamtej pory zdobywał bramki jedna za drugą, aż do dzisiaj. Przez cały swój pobyt i w Dinamie, i Lokomitivie, i Rijece rozegrał 161 spotkań, biorąc udział przy 109 bramkach, co jest wynikiem kosmicznym. Nazwisko Kramarić jest w tej chwili najgorętsze na Bałkanach.
UEFA's Star of 2014: Andrej Kramarić http://t.co/ejIKLLWJy9 pic.twitter.com/HvnbqHXviz
— Croatia Week (@CroatiaWeek) December 27, 2014
Pół Europy i Chelsea
Chorwatem interesują się topowe drużyny z całej Europy, to fakt. Gdyby zacząć wymieniać, kto chciałby kupić młodego napastnika Rijeki, nie wiem, czy wystarczyłoby dnia. Jednym z pierwszych klubów, który chciał pozyskać Kramaricia, była Atalanta, jednakże Włosi nie byli do końca zdecydowani, czy chcą nabyć tego zawodnika. Zastanawiali się tak, jakby od tego miało zależeć ich życie. Uprzedzić ich chciał Juventus, lecz suma, jaką zażądali działacze Rijeki, odstraszyła działaczy „Starej Damy”. 10 milionów euro to zdecydowanie zbyt wygórowana kwota dla Andrea Agnelliego, prezesa „Juve”. Od tamtej pory zainteresowanie znacznie zmalało, a o Kramariciu zaczęło mówić się mniej i rzadziej w środowisku prezesów i działaczy europejskich potentatów. Dlaczego? Wystarczyło spojrzeć na datę końca kontraktu, a tam: 30 czerwca 2015.
Kramarić stał się jednak lojalny wobec swoich obecnych pracodawców i postanowił przedłużyć swój obecny kontrakt, rezygnując tym samym z klauzuli dwóch milionów funtów. To jednak nie odstraszyło zainteresowanych, którzy przez ostatnie dwa, trzy tygodnie zaczęli prześcigać się w podawaniu kwot, jakie są w stanie wyłożyć za napastnika, i wydawać by się mogło, że te 10 milionów euro, które odstraszyło Juventus, dzisiaj może okazać się ceną promocyjną.
Ostatnimi czasy coraz częściej wymienia się zespoły z Premier League, które mogłyby stać się jego ewentualnymi pracodawcami. Najbliżej z nich są „The Blues”, które lekką ręką są w stanie zapłacić za niego wyżej wymienioną kwotę. Obok Romana Abramowicza zainteresowany tym graczem jest tajski przedsiębiorca Vichai Raksriaksorn, właściciel Leicester City. „Lisy” na gwałt potrzebują bramkostrzelnego napastnika, który wyciągnie ich z bagna, w którym się znajdują, usługi Leonardi Ulloi nie są bowiem satysfakcjonujące. I jeszcze mały bonus dla tych, którzy nie wierzą w umiejętności „Kramy”