Przed sezonem zarówno Chojniczanka, jak i Wisła Puławy mogły myśleć o walce w górnej części tabeli. Runda jesienna zweryfikowała plany czarnego konia poprzedniego sezonu oraz spadkowicza z Fortuna 1. Ligi. Mimo dobrych momentów oba zespoły plasują się na lokatach poniżej wcześniejszych oczekiwań.
W pierwszej ligowej kolejce oba zespoły wybiegły odmienione. Puławianie zmienili latem trenera, chojniczanie niemal cały skład. Ostatecznie górą wyszli z tego pojedynku zawodnicy Wisły dzięki trafieniu Krystiana Putona. W kolejnych miesiącach rywalizowali z innymi przeciwnikami, by w ogólnym rozrachunku do rewanżowej serii gier przystąpić w nastrojach spowitych zadumą i analizą, co można zrobić lepiej.
Powrót do przeszłości
Jednak zanim skupimy się na tym, co dzieje się w sezonie 2023/2024, cofnijmy się o rok. Jak wyglądała ówczesna sytuacja Wisły Puławy w 2. lidze? Podopieczni Mariusza Pawlaka radzili sobie nad wyraz dobrze, zajmując piątą lokatę na półmetku rozgrywek. 28 punktów, które uzbierali dzięki ośmiu wygranym i czterem remisom, stawiały puławian w dobrej pozycji do ataku. I tak też się stało – Wisła atakowała i utrzymała miejsce w barażach, zostając w grze o awans niemal do samego końca.
Latem pożegnano się z trenerem Pawlakiem, którego zastąpił Michał Piros. W swoim debiucie na szczeblu centralnym wygrał z Chojniczanką i przez kilka kolejek wydawało się, że może nawiązać do sukcesów poprzednika. Puławianie zdobyli dziesięć na dwanaście punktów i wdrapali się na szczyt tabeli. Wdrapać się na górę jest niezwykle łatwo – gorzej jest się na niej utrzymać. Przekonali się o tym w Puławach.
Po dobrym początku sezonu puławianie zaczęli tracić punkty. Tak było chociażby w Kołobrzegu, gdzie podopieczni Pirosa przekonali się, że koncentrację należy utrzymać do ostatniego gwizdka. Trzy zwycięstwa na starcie sezonu i zaledwie dwa w dalszej jego części. Wisła przed meczem z Chojniczanką zajmowała 12. miejsce. Jej sytuacji nie poprawiły również ostatnie wyniki. Wiślacy zanotowali trzy ligowe remisy, kolejno z Zagłębiem II Lubin, GKS-em Jastrzębie i Pogonią Siedlce.
Chojniczanka w innej rzeczywistości
Przed rokiem piłkarze z północy Polski walczyli o ligowy byt na zapleczu PKO BP Ekstraklasy. Była to jednak walka o życie, w której tonący jedynie na chwilę zdołał złapać oddech nad taflą wody. Na półmetku Chojniczanka zajmowała 17. lokatę, a strefa spadkowa była im pisana niemal przez całą rundę jesienną. Nie pomogła zmiana trenera oraz pożegnanie się z Tomaszem Kafarskim. Jego następca – Krzysztof Brede – nie uratował Fortuna 1. Ligi dla Chojnic.
Długo wydawało się też, że skonstruowany przez niego zespół będzie mieć problemy również w niższej lidze. Transfery takich zawodników jak Ariel Borysiuk czy Piotr Giel nie przynosiły zamierzonych efektów. Należy pamiętać, że w Chojnicach doszło nie tylko do wietrzenia szatni. Ją po prostu wyburzono i wybudowano nową. Było to widoczne na murawie.
Do 8. kolejki zespół Bredego wygrał zaledwie raz i długo walczył o miano nie tylko najgorszego spadkowicza, ale i drużyny całej 2. ligi. Ostatecznie chojnicka lokomotywa ruszyła w wyjazdowym meczu z KKS-em Kalisz, by już pójść za ciosem i pokonać w derbach Radunię Stężyca aż 5:1. Chojniczanka dopięła swego – opuściła strefę spadkową i przez moment była nawet w strefie barażowej. Po ostatnich dwóch porażkach – z Pogonią Siedlce i Olimpią Elbląg – osunęła się na dziewiąte miejsce w tabeli.
Szansa na rewanż
Niewielu po pierwszych kolejkach uwierzyłoby w to, że Chojniczanka do rewanżu z Wisłą będzie podchodzić z wyższej lokaty w tabeli. Gospodarze na półmetku ligi plasowali się trzy „oczka” wyżej od rywali z Puław. Dzieliły ich jednak zalewie dwa punkty, zatem wygrana w meczu 18. kolejki mogła być niezwykle cenna. Chojniczanka musiała sobie radzić bez Andriasa Edmundssona, który przebywa na zgrupowaniu reprezentacji Wysp Owczych. Spotkanie, które rozpoczęło się równo o godzinie 20:00, z początku nie przynosiło wiele emocji. Pierwsze minuty przypominały raczej grę w zbijaka bądź też oczekiwanie na sygnał do ataku. Na szczęście nastąpił on już w 7. minucie, a w roli głównej wystąpił Antoni Prałat. Zagrał on piłkę przed bramkę rywali, a tam jeden z obrońców wybił ją tuż nad poprzeczką. To mogło zakończyć się trafieniem samobójczym!
Chwilę później 20-latek pochodzący z Leszna mógł stanąć oko w oko z bramkarzem rywali, ale powstrzymał go Łukasz Wiech, który za interwencję zobaczył żółty kartonik. Puławianie odpowiedzieli raz, ale skutecznie. W 13. minucie Dawid Retlewski otrzymał podanie z głębi pola i pomknął w kierunku bramki Chojniczanki. Spóźniony Tomasz Boczek nie przeszkodził rywalowi, który zdobył swoją dziewiątą bramkę w tym sezonie. Kolejne minuty nie obfitowały w ataki obu drużyn, a optyczną przewagę mieli goście. Dobrze spisywał się golkiper gospodarzy, Damian Primel. W 36. minucie powinno być za to 2:0. Nieudaną pułapkę ofsajdową wykorzystał Mateusz Klichowicz, który zbyt długo zwlekał z oddaniem strzału i został zablokowany przez wracającego Boczka.
Błąd Wiecha i 98. minuta
Po zmianie stron podopieczni Michała Pirosa rozpoczęli kolejne ataki. Janusz Nojszewski w 48. minucie trafił w słupek, a chwilę później… wydarzyła się dla puławian tragedia. Łukasz Wiech w tożsamej sytuacji do tej z pierwszej połowy faulował Prałata i zobaczył drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Goście musieli zatem radzić sobie przez ponad 40 minut w osłabieniu. Chojniczanie zaś rzucili się do odrabiania ataków, co nie przychodziło im z łatwością.
Wręcz przeciwnie – gospodarze nie byli w stanie przebić się przez mur. Aż osiem ich strzałów zostało zablokowanych przez defensorów. Najlepszą okazję miał w 65. minucie Sebastian Szczytniewski, który po zamieszaniu w polu karnym trafił w słupek. Gdy wydawało się, że puławianie wrócą do domu z kompletem punktów, Chojniczanka dopięła swego. Po dośrodkowaniu piłki w pole karne najlepiej odnalazł się Alef Firmino, który w ostatniej akcji meczu doprowadził do remisu.
Firmino! 1:1 pic.twitter.com/2ASxW5qRlo
— Chojniczanka (@ChojniczankaMKS) November 18, 2023
Chojniczanka i Wisła podzieliły się punktami, choć z przebiegu gry dało się odczuć, że puławianie byli drużyną lepszą. Gospodarze zostali nagrodzeni za wytrwałość i walkę do samego końca. Dla podopiecznych Michała Pirosa to czwarty remis z rzędu. Natomiast Krzysztof Brede i jego podopieczni nie wygrali od trzech kolejek. Po pierwszym meczu rundy rewanżowej niezadowoleni po formalnej rundzie jesiennej wciąż mogą być dalecy od optymizmu.