Chińska wizyta w Manchesterze, czyli lekkie przetarcie przed derbami


Polityka z piłką nożną nie łączą się tylko w teorii. Jak dobrze wiemy, w praktyce jest zupełnie inaczej. Politycy przyznają się do prawdziwych lub wymyślonych w celach PR-owych sympatii klubowych, pojawiają się na stadionach piłkarskich i wykorzystują motywy piłkarskie podczas kampanii wyborczych. Z kolei byli piłkarze zostają politykami. Tym razem w sprawy futbolowe na Wyspach zamieszana była głowa azjatyckiego państwa odwiedzająca Wielką Brytanię.


Udostępnij na Udostępnij na

A mówiąc konkretnie, chodzi o Xi Jinpinga, przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej, który w skrócie jest określany prezydentem Chin. Jinping wybrał się w podróż do Wielkiej Brytanii z uwagi na lukratywne kontrakty, które chińskie firmy i przedsiębiorstwa uzgodniły ze swoimi brytyjskimi odpowiednikami oraz rządem Jej Królewskiej Mości. Wiele miesięcy temu podobną wizytę w Państwie Środka złożył David Cameron, podróżując wraz z setkami rodzimych przedsiębiorców.

Gra toczyła się głównie o północną Anglię. Wielu jej mieszkańców skarży się na obecne rządy Torysów (Partii Konserwatywnej), mówiąc, że zaniedbują północ kosztem rozwoju stolicy kraju, Londynu. Londyn dostaje pieniądze na kolejne odcinki metra, na koleje czy nowiutkie autobusy – między Liverpoolem a Manchesterem zaś kursują składy, które wycofano z Londynu, bo uznano, że są zbyt wyeksploatowane.

Wobec tego zdecydowano się z pomocą chińskiego kapitału rozwinąć nieco podupadłą infrastrukturę – podpisano chociażby umowę opiewającą na 800 milionów funtów na nowe lotnisko w Manchesterze, którym będą zarządzać obie strony.

Jednak przyjeżdżając do tego miasta, chiński przywódca nie mógł przecież zapomnieć o piłce nożnej. Tym bardziej w kontekście powoli narastającego napięcia w tym byłym centrum brytyjskiego włókniarstwa, gdzie mamy dwie potężne futbolowe marki.

Gospodarze od początku planowali włączyć motyw piłkarski do programu wizyty. Pojawiło się tylko pytanie, który klub prominentny gość miałby odwiedzić. I wprowadziło organizatorów w nie lada zakłopotanie.

Jak donosi „Financial Times”, sprawa toczyła się między ambasadą Chin w Wielkiej Brytanii, klubami i doradcami Davida Camerona. Sam Xi Jinping jest ponoć wielkim fanem Manchesteru United (wiarygodności owej wielkiej miłości do klubu nie jesteśmy w stanie zweryfikować). Czy Cameron jest fanem piłkarskim? No cóż, na pewno do pewnego momentu skutecznie takiego udawał, mówiąc, że kibicuje Aston Villi Birmingham. Ale już podczas wiosennej kampanii wyborczej na wiecu partyjnym stwierdził, że jest sympatykiem londyńskiego West Hamu.

Ostatecznie zdecydowano się odwiedzić błękitną część Manchesteru. Zadecydować miały bardzo dobre stosunki właściciela City z chińskim rządem – wymiana handlowa ZEA z Chinami jest wyceniana na 16 miliardów dolarów.

Gospodarze uroczystości zadbali o to, by nie zabrakło przedstawicieli tej czerwonej części miasta, więc zaproszono byłych piłkarzy „Czerwonych Diabłów” – Garry’ego Neville’a i Denisa Lawa. Z kolei George Osborne, minister finansów w rządzie Camerona, postanowił zachować harmonię w mieście, wręczając mały upominek.

W ramach wizyty zwiedzono nowo wybudowany ośrodek treningowy City mający zostać osią i podporą klubu na lata w zapewnieniu odpowiedniego poziomu treningu oraz szkolenia młodzieży (której teraz tak mało w barwach „The Citizens”). Potem przyszedł czas na wygrzewanie się w błysku fleszy i chwilę rozmowy z Patrickiem Vierą, Garym Neville’em czy Sergio Aguero.

Na miejscu obecny, jako gość honorowy, był też Sun Jihai, były obrońca Manchesteru City i pierwszy Chińczyk, który kiedykolwiek zagrał w Premier Leauge. Z tej okazji uznano, dość kontrowersyjnie, że były defensor zostanie wyróżniony w narodowym muzeum piłki nożnej (obok takich graczy jak Bobby Moore czy sir Bobby Charlton), co wywołało oburzenia na mediach społecznościowych. Wielu fanów, całkiem słusznie, twierdziło, że Jihai nigdy nie wyróżnił się jakością sportową i decyzja była podyktowana tym, by przypodobać się gościom.

Na o wiele niższym szczeblu niż Xi Jinping – Cameron rozmawiano o futbolu. Chińczycy podpatrywali, jak to robią w City, bo sami w piłkę grają mizernie, utrzymując się w okolicach setnego miejsca w rankingu FIFA. Jinping zaś jasno stwierdzał w 2011 roku, że w kontekście piłkarskim ma trzy cele dla swojego narodu: zakwalifikować się do mistrzostw świata, zorganizować je i wygrać mundial. Deadline’ów nie podawał, zapewne świadomie, bo jeśli chodzi o naukę gry w piłkę nożną, to przed najliczniejszym narodem świata jest bardzo dużo pracy.

Chińczycy już stawiają na szkolenie młodzieży i w tym roku ogłosili powstanie ponad ośmiu tysięcy ośrodków szkolących graczy w piłkę nożną. Czy to pomoże im osiągnąć sukces? Na pewno w jakimś stopniu podniesie ich jakość piłkarską. Czy na tyle, by zakwalifikować się do MŚ? Tego teraz nie wiemy, ale kraj z takim potencjałem ludzkim powinien grać w każdym mundialu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze