Liga francuska mimo iż znajduje się w pierwszej piątce rankingu, przez wielu jest bardzo niedoceniana. Mimo że zespoły z tego kraju co rok znajdują się w fazie play-off i osiągają tam nierzadko bardzo dobre wyniki, to i tak liga, która wydała aktualnych mistrzów świata, uważana jest za najsłabszą z "wielkiej piątki"
W polepszeniu tej opinii nie pomaga na pewno początek obecnej kampanii. Spośród sześciu zespołów biorących udział w rozgrywkach kontynentalnych aż cztery zaznały goryczy porażki. Liga Mistrzów i Europy to rozgrywki, do których nie dostaje się byle kto, ale i tak wielu kibiców spodziewało się znacznie więcej po reprezentantach Ligue 1.
Remis z Czechami
Do czesko-francuskiego pojedynku doszło w spotkaniach Bordeaux i Stade Rennais. Oba te zespoły nie najlepiej weszły w sezon, co miało swoje przełożenie na starcia w europejskich pucharach. O meczu Girondins Bordeaux – Slavia Praga kibice „Żyrondystów” chcieliby jak najszybciej zapomnieć. Wicemistrzowie naszych południowych sąsiadów totalnie zdominowali swoich rywali, pozwalając im oddać jedynie jeden celny strzał w całym spotkaniu, które zakończyło się wynikiem 1:0.
Lepiej, co nie znaczy dobrze, poradziła sobie ekipa Stade Rennais. Podopieczni Sabriego Lamouchiego w spotkaniu z FK Jablonec przez większość czasu posiadali inicjatywę, ale nie potrafili tego wykorzystać. Dopiero genialny strzał Ismaila Sarra w 31. minucie dał prowadzenie zespołowi gospodarzy. Tego wyniku nie byli jednak w stanie utrzymać do końca. W 51. minucie bramkę na 1:1 zdobył Michal Travnik. Rennais nie złożyło po tym broni. Walka do końca zaowocowała wywalczeniem rzutu karnego w ostatnich minutach meczu, którego na gola zamienił powracający do wielkiej piłki Hatem Ben Arfa. Oba kraje wywiozły z tej batalii po trzy punkty.
Liverpoolski problem
Finalista poprzedniej edycji po dobrym starcie sezonu ostatnio złapał zadyszkę. Pierwszym rywalem OM w Lidze Europy była drużyna Eintrachtu Frankfurt. Francuzi podchodzili do tego meczu jako faworyt, co pokazały pierwsze minuty i szybko zdobyta bramka przez Lucasa Ocamposa. Po tym golu mecz stał się bardziej wyrównany, czego skutkiem była bramka na 1:1. Przewagę marsylczycy zdobyli po czerwonej kartce, jaką obejrzał obrońca rywali. Payet do spółki z Thauvinem starali się, jak mogli, aby wyprowadzić zespół na prowadzenie. Ich starania nie przyniosły zamierzonych efektów, a wręcz odwrotnie. W samej końcówce Niemcy zdobyli gola dającego im zwycięstwo.
Największym problemem nie tylko w tym meczu jest obrona. Rudi Garcia widzi w swoim składzie miejsce jedynie dla trzech nominalnych obrońców. Niestety dla niego wypadło ich aż dwóch, przez co obronę musi uzupełniać Luiz Gustavo, który nie potrafi grać jako środkowy obrońca. Brakuje mu doskoku do rywala i przepuszcza piłkę, jakby liczył na asekurację pozostałych obrońców. Kolejną ujmą w składzie jest pozycja bramkarza. Pod nieobecność Steve’a Mandandy rolę piewszego golkipera przejął Yohann Pele, bramkarz solidny, ale często zdarzają mu się błędy.
Sytuacja ta przypomina tę, która miała miejsce w drużynie Liverpoolu w zeszłym sezonie. Mianowicie klub posiada niesamowity atak, którego może mu zazdrościć wiele czołowych zespołów, ale od poziomu napadu znacznie odstaje defensywa. Juergen Klopp zdołał już sobie z tym poradzić, pozostaje tylko czekać, aż OM pójdzie w ich ślady.
Najtrudniejsze rozgrywki i najtrudniejsi rywale
Liga Mistrzów to miejsce, gdzie mogą dostać się tylko najlepsi, przez co każdy mecz jest trudny. Jednak są drużyny, których każdy chciałby uniknąć jak najdłużej. Jedną z takich ekip jest Atletico Madryt, pierwszy przeciwnik AS Monaco. Klub Kamila Glika latem przeszedł dużo zmian, odeszło wielu klasowych zawodników. Po wszystkich zmianach nie potrafią jeszcze wejść na dobre tory i do meczu z Hiszpanami przystępowali jako drużyna z dołu tabeli. Samo Atletico również nie weszło najlepiej w sezon, ale to, co się dzieje w Monako, można już nazwać kryzysem. Mecz zakończył się bez niespodzianki 2:1, ale ASM wyglądało w tym spotkaniu lepiej niż we wszystkich pozostałych meczach obecnego sezonu.
PSG wchodziło w te rozgrywki z pozycji niekwestionowanego lidera Ligue 1, z kompletem zwycięstw na koncie. Pech chciał, że musieli trafić na piekielnie trudny Liverpool, który również wygrał wszystkie swoje ligowe mecze. Starcie dwóch tytanów musiało być bardzo emocjonujące i wyrównane. Tym razem szala zwycięstwa nieznacznie przechyliła się na stronę „The Reds”. Oba zespoły pokazały klasę w tym spotkaniu, ale paryżanie nie mogli liczyć na poparcie kibiców z całego świata. Jako klub, który jest twarzą ligi, to na nich spadły wszystkie słowa krytyki na temat francuskich drużyn i ich wyników. Głos w tej sprawie zabrał nawet Edinson Cavani.
Edinson Cavani wants you to show Ligue 1 some respect 🇫🇷 pic.twitter.com/WxtzjFz4ys
— ESPN FC (@ESPNFC) September 20, 2018
Największa rewelacja
Niespodzianek w pierwszej serii gier było mało, ale za tę najbardziej wyróżniającą można uznać wygraną Olympique Lyon nad aktualnym mistrzem Anglii. Gra OL sprawiła niemałą niespodziankę wszystkim oglądającym to spotkanie. Nie przestraszyli się oni faworyzowanego przeciwnika i grali tak, jak potrafią najlepiej. W pierwszej połowie zdołali wykorzystać dwa ogromne błędy popełnione przez gospodarzy i wyszli na aż dwubramkowe prowadzenie.
Długo przeciwko zespołowi posiadającemu najlepszych zawodników świata nie da się bronić. W drugiej połowie Manchester City złapał kontakt za sprawą gola Bernardo Silvy. Na szczęście dla Lyonu udało im się odeprzeć późniejszy napór „Obywateli” i dowieźć zwycięstwo do końca. Olympique Lyon uratował tym samym honor francuskich ekip, nadszarpnięty przez pozostałe zespoły z tego kraju. Pokazali, że z zespołami Ligue 1 trzeba się liczyć, nawet jeśli przeciwnikiem nie jest PSG.
https://twitter.com/OL_Plus/status/1042979327598452737
Wydarzenia tygodnia
Po raz pierwszy w podstawowym składzie Amiens SC znalazł się Rafał Kurzawa. Reprezentant Polski spędził na boisku 77 minut. Amiens bez swojej największej gwiazdy w wyjściowym składzie, Moussy Konate, uległo zespołowi Strasbourga aż 1:3.
Wielkie Derby Olympique pomiędzy Lyonem a Marsylią zakończyły szóstą kolejkę zmagań w Ligue 1. Mecz skończył się wynikiem 4:2 na korzyść OL.
Full time! @OL dominates the #Olympico againts @OM_English #OLOM 4-2 pic.twitter.com/LRPWWUXrBy
— Ligue 1 English (@Ligue1_ENG) September 23, 2018
Fatalna seria AS Monaco nadal trwa. Tym razem zmierzyli się oni z zespołem Angers w ramach siódmej kolejki Ligue 1. Po przegranej 0:1 i stracie kolejnych punktów znajdują się tuż nad strefą spadkową. Monakijczycy muszą szybko wziąć się w garść, bo przed nimi bardzo trudne starcia z Saint-Etienne oraz Borussią Dortmund.