Chelsea w dziewiątym meczu pod wodzą Grahama Pottera pokonała na wyjeździe 2:1 RB Salzburg. Zatem po przedostatniej kolejce "The Blues" w końcu zagwarantowali sobie udział wiosną w Lidze Mistrzów. Jednak sytuacja pozostałych ekip w grupie E pozostaje niejasna i tylko Chelsea ma gwarancję czegokolwiek. Salbzburg, Dinamo i Milan mogą zakończyć zmagania zarówno na drugim, jak i na ostatnim miejscu.
W 5. kolejce Ligi Mistrzów Chelsea pokonała w meczu wyjazdowym ekipę z Salzburga. Zwycięstwo z mistrzem Austrii dało przybyszom z niebieskiej części Londynu gwarancję udziału w 1/8 finału tych rozgrywek w przyszłym roku. Drużyna byłego opiekuna Brighton jednak nie zachwyca, a mecz wygrała dzięki indywidualnemu błyskowi.
Posiadanie i co dalej?
Właśnie takie pytanie mogą sobie zadawać fani „The Blues”. Drużyna Grahama Pottera bardzo skrupulatnie opiekowała się futbolówką, co przełożyło się na ponad 600 podań oraz 71% posiadania piłki. Tylko właśnie – co dalej? Bo gdy londyńczycy już pod bramkę podchodzili, mieli problemy z wykreowaniem sobie czystej okazji strzeleckiej. Często przy strzałach bronił też golkiper drużyny z Austrii, który zaliczył bardzo dobry występ. Chelsea nie wykreowała sobie jednak prawie żadnych „setek”.
Chelsea had one point after their first two Champions League games.
They've won their last three to book their spot in the last 16 🛫 pic.twitter.com/oDtmy2eKYw
— B/R Football (@brfootball) October 25, 2022
Oczywiście, gra Chelsea może się podobać, zwłaszcza gdy piłkarze zaczynają grać szybko, na jeden kontakt, z piętki itp. Wtedy naprawdę patrząc się w ekran, chce się powiedzieć „wow”. Co warto zauważyć – takie zagrania pojawiły się częściej wraz z przejęciem sterów w klubie przez Grahama Pottera. Jednak trzeba też zwrócić uwagę na fakt, iż Chelsea przeważająca nad rywalem powinna zamknąć mecz wcześniej.
Bo to też nie jest tak, jak wygląda. Gdyby ktoś teraz włączył sobie statystyki, zobaczyłby, że Salzburg oddał więcej uderzeń od drużyny gości. Z tym dyskutować nie będziemy, ale były to strzały oddawane głównie w końcówce meczu, gdy Chelsea cofnęła się i pozwoliła przeciwnikom na więcej. Tutaj ponownie należy zganić drużynę z Londynu, bo nie powinna ona, prowadząc jedną bramką, dawać takiej swobody rywalom. Przecież pod koniec meczu Salzburg, dzięki cofnięciu się oponentów, miał okazję do wyrównania. Raz Kepę musiał wyręczać Thiago Silva, zapobiegając stracie bramki.
Potter zaczął umiarkowanie dobrze
Z takim stwierdzeniem dzisiaj nikt raczej dyskutować nie będzie. W końcu na dziewięć spotkań Anglik poprowadził drużynę do zwycięstwa w sześciu, a trzy skończyły się remisem. Chelsea jednak najlepiej prezentowała się w meczach numer trzy, cztery i pięć. Czyli dwa mecze z Milanem plus spotkanie z Wolves. Drużyna dominowała nad rywalami, wygrywała pewnie, strzelała wiele bramek i żadnej nie straciła.
Potem jednak coś się w tej ekipie zacięło. Zwycięstwo 2:0 nad Aston Villą było po prostu przepchnięte, a drużynę ratował Kepa, jesteśmy zresztą przekonani, że przed chwilą przypomnieliście sobie interwencję Hiszpana po jednym ze strzałów głową. Potem był remis z Brentfordem i Manchesterem United, gdzie zdecydowanie bardziej na zwycięstwo zasłużyły „Czerwone Diabły”.
Co oczywiste, jak już pisaliśmy wcześniej, Potter nie dobił jeszcze do dziesięciu spotkań w roli szkoleniowca „The Blues”. Nie można więc na razie patrzeć na jego pracę i uważać, że Chelsea powinna lepiej wykorzystywać swoje okazje. W tym meczu były momenty, gdy Chelsea miała problemy z pressingiem Salzburga, ale zaraz potem wychodziła z niego bez jakichkolwiek oporów.
Chelsea Pottera na jednym obrazku. pic.twitter.com/RAE5RgzHYb
— Michał Zachodny (@mzachodny) October 25, 2022
Możemy więc już powiedzieć, że widać jakieś zalążki stylu. Należy też przypomnieć, że w Brighton Potter udoskonalił przede wszystkim defensywę. Owszem, jego drużyna konstruowała sobie okazje i miała wysokie współczynniki xG, jednak nie zdobywała tak wielu bramek, jak powinna. Niemniej jednak praca Pottera powinna napawać kibiców umiarkowanym optymizmem. W końcu w początkowej fazie projektu nikt nie będzie oczekiwać wielkich wyników i wybitnego stylu, a na wyniki narzekać nie można.
Jak Chelsea sobie radzi z kontuzjami?
Jakby problemem nie były kontuzje Wesleya Fofany i Kante, to poważnego urazu nabawił się Reece James. Wobec tego formacja defensywna londyńczyków wyglądała dzisiaj nietypowo i gdyby nie urazy, nigdy byśmy jej takiej nie ujrzeli. Trójkę środkowych obrońców tworzyli Trevoh Chalobah, Thiago Silva i… Marc Cucurella. Na wahadłach za to wystąpili Sterling i Pulisic, czyli było to zestawienie, którego zdecydowanie nie nazwiemy defensywnym. Poniekąd Potter może mieć szczęście, że takiej jedenastki nie musiał wystawiać na np. Arsenal, bo braki zostałyby z pewnością wykorzystane. Co oczywiste w przypadku drużyn prowadzonych przez Pottera – takie ustawienie wyszło tylko na sam początek. Potem zmieniało się ono kilka razy.
Należy jednak docenić, że Potter nie wystawiał dzisiaj wszystkiego, co miał. Chelsea wygrała, może powinna wyżej, ale trzy punkty są, a szansę odpoczynku dostali Ben Chilwell czy Mount albo Azpilicueta. Ostatnia dwójka pojawiła się na boisku, ale dopiero po wejściu z ławki, więc będą pełni sił na 90 minut w następnym spotkaniu.
Chelsea do mundialu czeka jeszcze pięć spotkań, w tym trzy w Premier League. Żadnego z meczów ligowych lekceważyć nie można, bo rywalami będą zawsze groźne Brighton, Newcastle w gazie oraz świetny Arsenal. W meczu Ligi Mistrzów z Dinamem angielski trener będzie mógł dać odpocząć piłkarzom pierwszego wyboru, podobnie jak w meczu Pucharu Ligi, chociaż rywalem będzie Manchester City. W drugim przypadku jednak sporo będzie zależało od podejścia do rozgrywek.