Celtic potrzebuje silnego Rangers


Liga szkocka zmieniła się na gorsze od degradacji „The Gers”

31 marca 2019 Celtic potrzebuje silnego Rangers

Dzisiaj o 13:00 dojdzie do hitowego starcia w Scottish Premiership. Celtic Glasgow podejmie u siebie Glasgow Rangers. W przeszłości pojedynki tych dwóch ekip dostarczały mnóstwo emocji. Po latach niemocy „The Gers” w obecnych rozgrywkach w bezpośrednich starciach nawiązują do dawnych czasów. Niestety zdarzają się im wpadki, przez co Old Firm Derby nie jest już potyczką decydującą o mistrzostwie Szkocji.


Udostępnij na Udostępnij na

Sezon 2010/2011 był ostatnim, w którym Glasgow Rangers cieszyło się z mistrzostwa Szkocji. Był to wtedy ich trzeci triumf z rzędu. Zaledwie rok później kibice „The Gers” otrzymali dwa ciosy. Pierwszy mniej bolesny, bo ich ukochany klub został wicemistrzem. Drugi – po którym ból odczuwalny jest do dzisiaj – degradacja. Kłopoty finansowe strąciły piłkarzy z Ibrox Park do czwartego poziomu rozgrywek. W tym momencie szkocka ekstraklasa zmieniła się mocniej, niż można było przewidywać. Więcej o drodze powrotnej tego uznanego klubu znajdziecie w poniższym artykule.

Prosto do celu z Gerrardem u steru. Rangersi powrócą na tron?

Kluby klubowi zgotowały ten los… i sobie

Co ciekawe, o wykluczeniu Rangersów zdecydowały inne drużyny ze szkockiej ekstraklasy. Ale po kolei. Długi w wysokości ok. 130 milionów funtów zmusiły władze ekipy z Glasgow do działania. By pozbyć się zaległości, klub ogłosił upadłość. Następnie w jego miejsce powstała nowa spółka, ale był mały haczyk. Żeby „The Gers” mogli zagrać znowu w elicie, potrzebowali zgody większości z dwunastu klubów w lidze. Na głosowaniu „za” byli oczywiście przedstawiciele z Ibrox Park, od głosu wstrzymał się Kilmarnock, a „przeciw” byli pozostali członkowie ówczesnego Scottish Premier League. To oznaczało degradację do Scottish League Two (czwarty poziom rozgrywek).

Wyrzucenie Glasgow Rangers oznaczało, że mniejsze ekipy będą mogły powalczyć o lepsze lokaty w lidze. Jeden z dwóch potentatów pożegnał się z elitą, teraz czas na zajęcie jego miejsca. Oczywiście taki sposób ominięcia potężnych długów nie jest dobry i reszta klubów nie chciała postąpić być może wbrew sumieniu. Ale z drugiej strony wyrzucając najbardziej utytułowaną drużynę w historii, skazano się na obniżenie poziomu rozgrywek. Nawet obniżenie „mocy” Celticu.

Pamiętacie czasy w Lidze Mistrzów, kiedy można było oglądać dwie szkockie drużyny w tych elitarnych rozgrywkach? Miało to miejsce choćby jeszcze dziesięć lat temu. Obie najbardziej utytułowane ekipy z tej części świata potrafiły znaleźć swoje miejsce wśród najlepszych w Europie. Nie były potentatami, ale nikogo nie dziwiła ich obecność w Champions League. A teraz? Jak zobaczymy Celtic, to traktujemy go raczej w kategorii drużyn z ostatniego koszyka – chłopców do bicia. Jak nie ma ich w tych rozgrywkach, to nikt za nimi nie płacze. Dlaczego? Bo o nich nie pamięta. A szkoda, bo w tych mniejszych europejskich rozgrywkach (Puchar UEFA i Liga Europy) Szkoci nie raz potrafili wykręcić bardzo dobre wyniki. Jak choćby finał w 2003 i 2008 roku.

Czy od momentu degradacji „The Gers” ktoś zajął ich miejsce w lidze? Otóż nie, bo ani Aberdeen, ani Motherwell czy inni przedstawiciele Scottish Premiership nie byli godnymi rywalami dla Celticu. „The Bhoys” od ośmiu lat kończą rozgrywki na pierwszym miejscu i w tym sezonie również to się stanie. Ale przez stratę takiego dużego rywala piłkarze lidera szkockiej ligi nie muszą grać na pełnych obrotach przeciwko lokalnym rywalom. Zawsze ostatecznie lądują na szczycie, co też wpływa na jakość transferów. Dlaczego? Bo liga jest znacznie słabsza. Przy powinięciu się nogi w europejskich pucharach kończy się tak naprawdę „zabawa”. Gracze nawet nie muszą się w pełni skupiać na rozgrywkach ligowych, bo i tak je wygrają. Przez to raczej nieprędko zobaczymy w Glasgow ponownie piłkarza jakości Henrika Larssona.

Można powiedzieć, że Szkoci wyhamowali, a reszta świata poszła do przodu. Zresztą jeden z przykładów obniżenia poziomu szkockiej piłki dobrze pamiętamy. To dwumecz z Legią Warszawa w ramach eliminacji do Ligi Mistrzów. Wtedy Celtic potrzebował błędu polskiej drużyny dotyczącego zgłoszenia nieprzepisowego zawodnika. Jeszcze kilka lat przed tym wydarzeniem wcale nie potrzebowaliby tak kombinować.

Powolnym krokiem do przodu

Nadzieją na ożywienie szkockiego futbolu jest powrót do odpowiedniego poziomu Glasgow Rangers. Powrót do ekstraklasy trwał pięć lat i już w pierwszym sezonie udało się wylądować na podium. W następnym zameldowali się już za swoim odwiecznym rywalem, a w obecnym nawet już go trochę postraszyli. Steven Gerrard w sierpniu objął ekipę z Ibrox Park. Dla Anglika to pierwsze takie wyzwanie w trenerskiej karierze, do tej pory głównie prowadził drużyny młodzieżowe. Trzeba powiedzieć, że radzi sobie z tą pracą w Szkocji. „The Gers” po raz pierwszy od ośmiu lat zagrali w fazie grupowej europejskich pucharów. Po raz pierwszy od powrotu do Scottish Premiership udało im także się pokonać w lidze Celtic.

Był też okres w obecnych rozgrywkach, kiedy to Rangers byli nawet na szczycie tabeli. Niestety „The Gers” zdarzają się jeszcze wpadki ze słabszymi ekipami. Celtic też się ich nie ustrzega, ale robi to znacznie rzadziej od lokalnego rywala. Dobrą wiadomością dla wszystkich jest to, że rywalizacja między tymi ekipami wraca na nowo. Do tej dawnej siły (zwłaszcza Rangers) jeszcze chwilę czasu musi upłynąć, ale dzięki pracy Gerrarda ekipa z Ibrox Park wygląda coraz lepiej. To jest świetna informacja dla ligi, ale też i… dla „The Bhoys”. Mocni Rangersi mogą wyłącznie przyczynić się do mocniejszego zakasania rękawów. To byłoby na plus dla całej szkockiej piłki i być może przyczyniłoby się do osiągnięcia za parę lat wyższego poziomu. Jeżeli nie uda się w Europie, to zostanie nam jeszcze Old Firm Derby. Rywalizacja, którą szerzej nie trzeba przedstawiać i która zawsze przyciąga dużą uwagę.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze