Gdy przychodził do klubu, wszyscy łapali się za głowy. – Co taki zawodnik mógłby wnieść do Realu Madryt – pytali. Po okresie dobrej gry u Beniteza i czyśćca na ławce rezerwowych po przyjściu Zidane'a gra coraz lepiej. W meczu z Barceloną odegrał jedną z kluczowych ról. Wygląda na to, że „Zizou” zaufa mu w decydującej fazie tego sezonu, zwłaszcza w Lidze Mistrzów. Panie i Panowie, przed Wami Casemiro – klucz do sukcesów Realu Madryt.
Początki
Nie były łatwe. Casemiro przychodził na wypożyczenie do Castilli, czyli rezerw Realu Madryt. Od samego początku jednak miał to być przystanek w drodze do pierwszej drużyny. Debiut u boku Ronaldo i spółki Brazylijczyk zaliczył już trzy miesiące po przeprowadzce do Madrytu. 90 minut z Betisem było jedynym epizodem „Case” w pierwszej drużynie w kampanii 2012/2013. Regularnie występował on jednak w ekipie rezerw, a dobrą postawą na boisku zasłużył na wykupienie przez klub z Madrytu. Po wakacjach jednak Casemiro trafił do pierwszej drużyny. W sezonie 2013/2014 rozegrał 25 spotkań. „Case” odgrywał jednak w drużynie rolę drugo-, a nawet trzecioplanową. Pełne 90 minut zaliczył tylko w spotkaniach 4. rundy Pucharu Króla przeciwko Olimpicowi Xativa. Po sezonie w biurach przy Concha Espina podjęto decyzję o wypożyczeniu Brazylijczyka. Casemiro przeprowadził się do Porto.
Drugie podejście
Po bardzo dobrym sezonie spędzonym na wypożyczeniu Casemiro wrócił do Realu. W drużynie „Smoków” pełnił bardzo ważną funkcję – był jednym z najlepszych zawodników na przestrzeni całego sezonu. Dojrzał. W Madrycie zapanowały wówczas nowe porządki. Stery przejął Rafael Benitez, który dawał pomocnikowi grać często. Do pierwszego składu Casemiro wskoczył na początku października. Był bardzo chwalony za postawę na boisku. Nikt nie miał mu nic do zarzucenia. Wiele uwag było jednak kierowanych w stronę Beniteza. Uważano, że nawet jeśli Casemiro radzi sobie świetnie, to Realowi nie przystoi grać aż tak defensywnie. Brazylijczyk stał się ofiarą żądań opinii publicznej. Nie dał Rafie żadnego powodu, by sadzać go na ławce, szkoleniowiec uczynił jednak to, czego domagali się kibice i opinia publiczna. A zrobił to w najbardziej niekorzystnym momencie. Grał defensywnie przeciwko słabeuszom, a wyszedł bez Casemiro – ściany, od której mają odbijać się ataki przeciwników na Barcelonę. Jak to się skończyło, wszyscy pamiętamy.
Po klęsce w Gran Derbi Benitez sam nie wiedział, co ma zrobić. Ucierpiał na tym nasz dzisiejszy bohater. „Case” grał mało, albo nie grał wcale. Początkowo nic nie pomogła zmiana trenera. Zidane w pierwszych tygodniach swojej przygody na ławce trenerskiej Realu pomijał Casemiro. W okresie od 21 listopada do 27 lutego wystąpił jedynie w czterech ligowych meczach, spędzając na boisku tylko 112 minut. Na szczęście dla Brazylijczyka dostawał on swoje szanse w Lidze Mistrzów, w której, z wyjątkiem pierwszego meczu z Szachtarem, grał od deski do deski.
Szansa od Zidane’a
Początkowo Zidane grał swoją jedenastką. Dokonywał w niej jedynie kosmetycznych zmian. Przegląd kadr rozpoczął się właściwie po przegranej z Atletico, czyli wtedy, kiedy liga była już praktycznie przegrana. Kontuzje Bale’a i Benzemy oraz słaba dyspozycja Isco i Jamesa tylko pomogły Zidane’owi podjąć taką decyzję. To wtedy swoją szansę dostał Casemiro, który od momentu derbowej przegranej w każdym ligowym meczu wychodzi od 1. minuty. Co ciekawe, Brazylijczyk jest talizmanem Francuza. Z nim na boisku Zidane jeszcze nie przegrał. Jednak to nie przesądy zdecydowały o tym, że „Case” może być największym wygranym ostatnich kilku tygodni w Realu. Brazylijczyk zasłużył sobie na grę przede wszystkim swoją dobrą postawą na boisku. Genialny w odbiorze i przeszkadzaniu przeciwnikom w rozgrywaniu piłki, wyśmienicie ustawiający się, rozpoczynający ofensywne akcje swojej drużyny. Casemiro to madrycki Busquets, jedynie trochę bardziej defensywny.
Casemiro – król środka pola
Casemiro wyrasta w Realu na króla środka pola. Jest panem tego terytorium i nikomu nie pozwoli się na nim panoszyć. Potwierdzają to statystki. Brazylijczyk notuje w tym sezonie średnio 3,4 odbioru na mecz. To zdecydowanie lepiej niż Modrić i Kroos, którzy podczas nieobecności „Case” na boisku przejmują jego defensywne zadania. Chorwat notuje średnio 1,5, a Niemiec dwa odbiory na mecz. Podobnie ma się sprawa z przechwytami. Tutaj Casemiro ma średnią 1,8, Modrić 1,7, a Kroos 1,2. Jednak nie tylko dobre statystyki decydują o tym, że Carlos to świetny defensywny pomocnik. Inne atuty gracza Realu to: waleczność, zadziorność i siła. To, w połączeniu z dobrym ustawianiem się, sprawia, że Brazylijczyk jest niezwykle trudny do minięcia.
Gran Derbi
Pełnię swoich możliwości pokazał Casemiro przy okazji sobotniego Gran Derbi. Osiem odbiorów, trzy przechwyty. Ściana w środku pola uprzykrzająca grę. To głównie dzięki jego wybitnej grze tak blado wyglądali Messi, Suarez i Neymar. Ponadto do zadań Casemiro należało wychodzenie z wysokim pressingiem i utrudnianie gry rywalom, a potem cofanie się między środkowych obrońców i zagęszczenie pola tak, by utrudnić szybką wymianę piłki katalońskiemu tercetowi. Plany Zidane’a Brazylijczyk spełnił w 100 procentach. Barcelona była bezradna z przodu i w pomocy. Od momentu, gdy Pep Guardiola objął „Dumę Katalonii”, nie było chyba jeszcze klasyku, w którym Real aż tak pozbawiłby „Barcę” jej atutów i zdominował ją w środku pola. Oczywiście mam świadomość, że to „Duma Katalonii” przez większość czasu była przy piłce, nic z nią jednak nie mogła zrobić. I duża w tym zasługa Casemiro.
Swoją decyzją z wystawieniem Carlosa od 1. minuty przeciwko Barcelonie Zidane uwypuklił błąd, jaki popełnił Benitez w listopadowym El Clasico, zostawiając Brazylijczyka na ławce. Kto wie, jakby skończyło się tamto spotkanie, gdyby „Case” strzegł środka pola „Królewskich”? Jestem niemal pewny, że wynik byłby zgoła odmienny. Sam Zidane stwierdził, że Casemiro odegrał w sobotnim spotkaniu kluczową rolę. Podobnego zdania są hiszpańskie media, które rozpływają się nad dyspozycją pomocnika Realu. Znalazł się on nawet na poniedziałkowej okładce sportowego dziennika „Marca”.
Czy zbliżające się miesiące, w których Real będzie walczył o triumf w Lidze Mistrzów oraz liczył na potknięcia Barcelony, by włączyć się do walki o tytuł, będą czasem Casemiro? Wszystko za tym przemawia. Sezon wkracza w decydującą fazę, więc jeśli Zinedine Zidane chce wywalczyć jakieś trofeum, musi odpowiednio zaryglować środek pola, zwłaszcza że w przypadku awansu Realu do półfinału będzie tam czekał bardzo trudny przeciwnik. Casemiro może okazać się kluczem w najbliższych tygodniach. Brazylijczyk może stać się filarem, na którym Zinedine Zidane zbuduje swój Real Madryt. W stolicy Hiszpanii już porównują go z legendarnym Claudem Makelele. Już samo to świadczy o tym, jak ważny jest Casemiro dla Realu. Pierwszą szansę na potwierdzenie swojej wartości może dostać już dziś w starciu z Wolfsburgiem.