W środowy wieczór rozegrane zostały trzy mecze czwartej rundy Carling Cup. W najbardziej prestiżowej konfrontacji Arsenal Londyn rozprawił się z Newcastle, wygrywając aż 0:4. Świetnie w bramce „Kanonierów” spisywał się Wojciech Szczęsny. Dwa kolejne mecze zakończyły się po dogrywkach, a do następnej rundy awansowały West Ham oraz Aston Villa.
Arsenal Londyn 4:0 Newcastle United
Środowy mecz na St. James Park bardzo dobrze mógł rozpocząć się dla podopiecznych Wengera. Carlos Vela już w 25. sekundzie oddał strzał na bramkę Newcastle i wywalczył pierwszy rzut rożny. Chwilę później bramkarz gospodarzy – Tim Krul – po raz drugi został zmuszony do interwencji. Tym razem uderzał Nicklas Bendtner. Minutę później akcja przeniosła się pod bramkę strzeżoną przez Wojtka Szczęsnego. Śmiało lewym skrzydłem pobiegł Tomas Kadar i oddał mocny, lecz niecelny strzał na bramkę Polaka. Piłkarze Arsenalu nie schodzili z tempa i nieustannie próbowali zdobyć bramkę. W ciągu pierwszych pięciu minut mieli aż pięć okazji na pokonanie Krula. W 14. minucie niepowtarzalną okazję na zdobycie bramki mieli gospodarze. Dobrą piłkę za obrońców dostał Nile Ranger, a niepewne wyjście Szczęsnego mogło zakończyć się golem. Od utraty bramki uratował Arsenal Laurent Kosielny, który zdołał wyblokować piłkę uderzoną przez napastnika „The Toons”. Gospodarze wywalczyli rzut różny, po którym po raz kolejny zdołali oddać strzał na bramkę Arsenalu. Tym razem uderzał Smith. Anglik huknął piłkę z niewiarygodną siłą, ale strzał był minimalnie niecelny i piłka poszybowała nad poprzeczką.

W późniejszej fazie meczu gra obu drużyn nieco się ustatkowała. Więcej było wymian podań i walki w środkowej strefie boiska, a mniej akcji podbramkowych. Gracze Arsene Wengera przebudzili się ponownie w 37. minucie. Wtedy wspaniałym dryblingiem popisał się Nicklas Bendtner, który minął graczy Newcastle z wielką swobodą i na koniec oddał strzał. Tim Krul nie dał jednak się zaskoczyć. Trzy minuty później znakomicie pokazał się Emmanuel Eboue. Reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej ograł Ryana Taylora i znalazł się w polu bramkowym. Jednak zamiast podać do nadbiegających partnerów, sam zdecydował się na strzał. Piłka zamiast do siatki trafiła w jej boczną część i rezultat pozostał bez zmian. Kiedy wszystko wskazywało na to, że pierwsza połowa zakończy się bezbramkowym remisem, na St. James Park padła bramka dla Arsenalu. W drugiej minucie doliczonego czasu gry bramkę samobójczą głową strzelił… bramkarz „Srok” – Tim Krul. Golkiper najpierw przepuścił piłkę, a stojący na linii bramkowej obrońca wybił ją tak nieszczęśliwie, że ta trafiła w głowę Holendra i wpadła do siatki. Arsenal strzelił gola do szatni i po chwili zabrzmiał gwizdek kończący pierwszą część gry.
Pierwszą dobrą okazję do zdobycia bramki w drugiej połowie meczu wypracowali sobie gracze Newcastle. W 50. minucie po dośrodkowaniu z rzutu rożnego najwyżej do piłki doskoczył James Perch. Prawy obrońca „Srok” strzelił jednak ponad bramką Arsenalu. Na odpowiedź gości nie trzeba było długo czekać. Trzy minuty później wynik na 0:2 podwyższył Theo Walcott. Anglik strzelił ładnego gola, spokojnie lobując bramkarza gości. Jedyne, do czego można było się przyczepić, to podanie, które otworzyło Anglikowi drogę do bramki. Sędzia powinien przerwać grę, ponieważ Bendtner przeszkodził jednemu z obrońców Newcastle w interwencji. Chris Hughton, zmartwiony sytuacją na boisku, zdecydował się na wprowadzenie na murawę swoich najlepszych graczy. Na murawie boiska pojawili się tacy gracze jak Carrol, Gutierrez oraz Burton.
Po jakimś czasie zmiany dały się we znaki i gra Newcastle wyglądała coraz lepiej. Inną sprawą jest to, że Arsenal grał dojrzale i za żadną cenę nie dałby wydrzeć sobie zwycięstwa. W 83. minucie gola na 0:3 zdobył Bendtner. Duńczyk ładnie ograł przeciwników w narożniku pola karnego i oddał mierzony strzał na długi róg bramki Krula. Czasu było coraz mniej, ale gospodarze nie przestawali próbować. W 86. minucie dobry strzał na bramkę Arsenalu oddał Ryan Taylor. Piłka zmierzała w światło bramki, ale w ładnym stylu obronił ją Wojciech Szczęsny. Minutę później niecelny strzał oddał Andy Carrol. W odpowiedzi na bramkowe zakusy Newcastle odpowiedzieli goście. Piłka, podobnie jak przy bramce na 0:2, trafiła do Walcotta, a ten bez skrupułów pogrzebał „The Toons”. Anglik zdobył gola na 0:4 i wydawać by się mogło, że Newcastle już atakować nie będzie. Nic bardziej mylnego. Gracze Hughtona chcieli zrekompensować się swoim kibicom chociażby bramką honorową. Niepowtarzalną okazję miał na to Andy Carrol w doliczonym czasie gry, lecz po raz kolejny wspaniałymi umiejętnościami popisał się Wojciech Szczęsny. Polak w końcowych minutach dwukrotnie ratował Arsenal przed utratą bramki i obok Theo Walcotta był jednym z najlepszych graczy tego spotkania.
West Ham United 3:1 Stoke City (dogrywka)
Podczas innego środowego meczu czwartej rundy Pucharu Ligi Angielskiej słabo spisujący się West Ham United podejmował Stoke City. Dla podopiecznych Avrama Granta już pierwsze minuty tego meczu okazały się gorzkim doświadczeniem. Już w 6. minucie podopieczni Tony’ego Pulisa zdołali pokonać Marka Stecha. Stoke wywalczyło rzut rożny. Z narożnika boiska dośrodkował Jermaine Pennant, a piłkę do bramki „Młotów” skierował Kenwyne Jones. Mecz wyraźnie nie toczył się po myśli Avrama Granta. Do 84. minuty bowiem na tablicy wyniku nadal widniał rezultat 0:1. Wtedy jednak, ku uciesze fanów na Upton Park, bramkę na 1:1 zdobył Scott Parker. Piłkarz ten od początku tego sezonu jest filarem drużyny i już nie pierwszy raz ratuje West Ham. Regulaminowy czas gry zakończył się jednobramkowym remisem, więc kibice w Londynie musieli przygotować się do dogrywki.
Na początku doliczonego czasu gry obrońców gospodarzy męczył wrzutkami z autu Rory Delap. Żadna z nich nie umożliwiła jego partnerom stworzenia sytuacji bramkowej. Później do głosu doszli piłkarze Granta i po sześciu minutach wyszli na prowadzenie za sprawą Manuela Da Costy. Portugalczyk pokonał bramkarza gości strzałem lewą stopą z 12. metra. Asystował mu Mark Noble. Kilka minut później próbował jeszcze Victor Obinha, ale jego uderzenie zablokował Robert Huth. Na początku drugiej połowy doliczonego czasu gry Asmira Begovica sprawdzić postanowił jeszcze raz Scott Parker. Tym razem bramkarz Stoke nie zawiódł. Pod koniec goście zerwali się jeszcze do ataku. Dwa razy strzelał Ryan Shawcross, ale nie przyniosło to upragnionego skutku. W 118. minucie na Upton Part padła za to trzecia bramka dla gospodarzy. Tym razem na listę strzelców wpisał się Obinha. Młody napastnik posłał piłkę w dolny prawy róg bramki Begovicia i przesądził o awansie do kolejnej rundy Pucharu Ligi.
Aston Villa 2:1 Burnley FC (dogrywka)
W trzecim, ostatnim spotkaniu środowych zmagań Carling Cup Aston Villa grała u siebie z Burnley FC. Wydawać się mogło, że mecz ma jasnego faworyta, lecz jak się okazało, przyjezdni nie zamierzali łatwo się poddawać. Po pierwszej połowie na Villa Park utrzymał się bezbramkowy remis, a Gerrard Houllier miał poważny problem. Szkoleniowiec na mecz z drugoligowcem nie wystawił ani jednego nominalnego napastnika. Z przodu w ekipie „The Villans” grali bowiem Ireland oraz Ashley Young. Francuski menadżer zdecydował się na wpuszczenie Emile’a Heskeya dopiero w 59. minucie meczu. Jak się później okazało, był to strzał w dziesiątkę. Goście dzielnie stawiali czoła gospodarzom i worek z bramkami otworzył się tuż przed końcem spotkania. W 86. minucie gola na 1:0 zdobył właśnie były reprezentant Anglii. Kiedy już myślano, że jednobramkowe prowadzenie uda się wywieźć do końca, gola na 1:1 w ostatniej minucie strzelił Clarke Carlisle. Po bardzo emocjonującej końcówce sędzia skończył drugą połowę na Villa Park.
Tak samo jak w meczu West Hamu ze Stoke, bramka na 2:1 na Villa Park padła w szóstej minucie dogrywki. Strzelcem okazał się Steward Downing. Angielski skrzydłowy, zanim zaczął cieszyć się z gola, minął kilku graczy Burnley i posłał piłkę w lewe okienko bramki strzeżonej przez Lee Granta. Piłka odbiła się jeszcze od słupka. Trzy minuty później czerwony kartonik za faul taktyczny otrzymał Marc Albrighton. Na Villa Park zrobiło się gorąco. W 104. minucie groźny strzał na bramkę Friedela oddał Elliot i tylko dobra dyspozycja amerykańskiego bramkarza uchroniła gospodarzy od utraty gola. Aston Villa w drugiej połowie dogrywki dobrze sprawowała się w obronie, nie dając przeciwnikom wielu okazji do oddania strzału i szczęśliwie dotrwała z korzystnym wynikiem do końcowego gwizdka.