Bytovia Bytów po odejściu zamożnego sponsora przez trzy lata utrzymywała się na szczeblu centralnym. Teraz realnie grozi jej jednak spadek z eWinner 2. Ligi. Drużyna prowadzona przez trenera Kamila Sochę zaliczyła bowiem siedem ligowych porażek z rzędu, a poprawy w grze nie widać.
Były podróże na mecze słynnym autokarem FC Barcelona i mocarstwowe ambicje. Przez prawie dwa lata klub prowadził były selekcjoner Paweł Janas, który miał również rozwijać pion młodzieżowy klubu. Ostatecznie z planów awansu do PKO BP Ekstraklasy nic nie wyszło, dlatego w tym miesiącu miną trzy lata od wycofania się Drutexu ze sponsorowania „Czarnych Wilków”. Futbol w niespełna szesnastotysięcznym miasteczku, jak widać, był mocno uzależniony od znanego producenta okien.
Koniec Stawskiego
Wycofanie się z finansowania klubu przez twórcę jego największych sukcesów było poważnym ciosem dla Bytovii. Drutex nie zamierzał bowiem czekać na koniec sezonu 2017/2018, gdy zespół bronił się przed spadkiem. Bytovii groziło nawet wycofanie z 1. ligi, lecz ostatecznie drużynę udało się uratować. Było jednak jasne, że bez dużego sponsora trudno będzie utrzymać dotychczasowy skład.
Rok później Bytovia broniła się dzielnie, a jej piłkarze myśleli nawet, że udało im się pozostać na zapleczu ekstraklasy. W doliczonym czasie gry bramkarz Andrzej Witan strzelił bowiem zwycięskiego gola w spotkaniu z GKS-em Katowice. Radość trwała krótko, bo szybko okazało się, że zwycięstwo nad „Gieksą” ostatecznie nie dało niczego „Czarnym Wilkom”. Mimo spadku pracy nie stracił ówczesny trener Adrian Stawski.
Co więcej, Stawski, odchodząc z klubu w styczniu bieżącego roku, był jednym z najdłużej pracujących szkoleniowców na szczeblu centralnym. Zimowe przygotowania przelały jednak czarę goryczy. Po rezygnacji z posady Stawski mówił w wywiadzie dla „Kuriera Bytowskiego”, że wizje jego i zarządu rozmijały się. Trener chciał, aby Bytovia walczyła o powrót do 1. ligi, tymczasem władze klubu miały inne priorytety.
Bytovia denerwuje trenerów
Trzeba przyznać, że mimo skromnych możliwości finansowych Stawski wykonał w klubie z Kaszub naprawdę tytaniczną pracę. Mimo osłabień zespół w ubiegłym sezonie brał udział w barażach o grę w Fortuna 1. Lidze, natomiast po rundzie jesiennej obecnego sezonu znajdował się na 12. miejscu. Stawskiego w styczniu zastąpił jednak Kamil Socha, prowadzący wcześniej trzecioligowy Piast Żmigród.
Początkowo wyniki Bytovii pod jego wodzą nie były złe. Rundę wiosenną „Czarne Wilki” zaczęły co prawda od porażki z Pogonią Siedlce, lecz później było zdecydowanie gorzej. W ubiegły weekend Bytovia uległa Stali Rzeszów i tym samym przegrała siódmy mecz z rzędu. Co ciekawe, to nie Socha został wezwany na dywanik przez kierownictwo klubu. Szkoleniowiec sam zażądał spotkania z włodarzami Bytovii.
– Po rozmowie szkoleniowca z działaczami ustalono, że trener Kamil Socha nadal będzie prowadził zespół – mówi w rozmowie z naszym portalem Daniel Zakrzewski z „Kuriera Bytowskiego”. Klub nie zdradził więcej szczegółów na temat spotkania zarządu z trenerem. Można jednak się domyślać, że cztery miesiące po rezygnacji Stawskiego sytuacja w Bytovii raczej się nie zmieniła.
Brakuje pieniędzy
Nie jest bowiem tajemnicą, że Bytovia ma problemy finansowe. Prezes klubu Tomasz Baranowski mówił w ubiegłym miesiącu, że zadłużenie „Czarnych Wilków” wynosi w chwili obecnej blisko 200 tysięcy złotych. Jednocześnie przyznał, że jednym z głównych celów Bytovii w tym sezonie jest uzyskanie pieniędzy z tytułu Pro Junior System, co miało być jednym z powodów odejścia Stawskiego.
Warto wspomnieć, że poprzedni szkoleniowiec klubu z Bytowa narzekał na brak doświadczonych zawodników. Zdaniem Stawskiego Bytovia nie miała wystarczającej liczby młodzieżowców mogących z powodzeniem grać na szczeblu centralnym. Trener sugerował nawet, że z powodu problemów finansowych klubowi byłby na rękę spadek ze szczebla centralnego.
– Na pytanie, ilu sponsorów i w jakim dokładnie wymiarze wspiera klub, nie jestem w stanie odpowiedzieć. Nie wiem, czy scenariusz spadku do niższej ligi byłby dla działaczy „najwygodniejszy”. Trudno mi uwierzyć, że tego właśnie by chcieli. Faktem jest jednak, że z obecnym budżetem Bytovia w III lidze poradziłaby sobie bez większych kłopotów, podczas gdy w 2. lidze już od kilku lat trwa nierówna walka o utrzymanie zespołu na tym szczeblu – twierdzi Zakrzewski.
Perspektywy są niewesołe
Bytovia obecnie znajduje się na trzecim miejscu od końca. Ma tyle samo co pozostałe dwa kluby znajdujące się w strefie spadkowej, czyli Olimpia Grudziądz i Olimpia Elbląg. Traci zaś tylko jeden punkt do bezpiecznego miejsca w tabeli. Problem w tym, że terminarz jest dla „Czarnych Wilków” wyjątkowo niekorzystny. Poza rezerwami Lecha Poznań, mającymi punkt przewagi nad Bytovią, zagra ona głównie z drużynami ze ścisłej czołówki eWinner 2. Ligi.
Czy największą bolączką Bytovii jest w tej chwili słaba forma sportowa, czy kryzys mentalny? – Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Zapewne problem tkwi w jednym i drugim. Z meczu na mecz poziom gry spada. Porażka goni porażkę, co z kolei osłabia morale w zespole. Swoiste błędne koło. Z drugiej strony wiadomo, że w klubie się nie przelewa. Są zaległości wobec zawodników i nie tylko. To również musi mieć wpływ na to, co dzieje się na boisku – kończy nasz rozmówca.