Młodzieżowe drużyny FC Porto, potem walka o najlepszą ligę w Hiszpanii z ekipą Realu Saragossa, następnie wyjazd do Izraela, świetny sezon, filar zespołu, a na koniec kontuzja i brak formy, przez którą zmuszony był oglądać mecze z wysokości trybun. Diogo Verdasca – obrońca, który nie zawsze miał ścieżki usłane różami, jednak nie pozwala, by zbyt łatwo go skreślano!
Diogo Sousa Verdasca przyszedł na świat 26 października 1996 roku w portugalskim mieście Porto. W wieku 8 lat trafił do zespołu Avintes, a rok później występował w Oliveira Douro. Jego popisy zostały wreszcie dostrzeżone w wielkim FC Porto. W wieku 10 lat finalnie trafił do największego klubu w swoim rodzimym mieście.
W 2009 roku awansował do zespołu U-15. W młodzieżówce ekipy „Dragões” młody Diogo spędził cztery lata, po czym przeszedł do ekipy Boavista, gdzie grał przez dwa lata kolejno w drużynach U-15 oraz U-17.
Gdy na karku miał już wiek, który przybliżał go do statusu juniora starszego, 16-letni Verdasca powrócił do zespołu „Smoków”, gdzie stale progresując, ogrywał się w kadrach U-17, U-19 oraz FC Porto B. W rezerwach klubu z północy Portugalii zagrał 51 spotkań i zdobył dwa gole.
Diogo Verdasca 🇵🇹, que jugara de 2017 a 2019 en #Segunda con el #RealZaragoza, es uno de los objetivos del Śląsk Wrocław para reforzar la línea de centrales. Tiene 24 años y llegaría libre del Beitar Jerusalén israelí, su actual club, al acabar contrato#Ekstraklasa
Vía @WrocF pic.twitter.com/JDfCBxjVOz— Eugenio González Aguilera (@Eugeniogonza2) June 12, 2021
Sousa, prowadź!
Verdasca trafił do kadry Portugalii pierwszy raz, gdy miał 15 lat, 5 miesięcy i 9 dni. Była to kadra U-15, w której rozegrał sześć spotkań. Nie jest jednak niespodzianką, że ojcem kadrowego sukcesu Diogo był Hélio Sousa, który sprowadził go trzy miesiące później do kadry U-17, której był trenerem.
W jego reprezentacji rozegrał dziewięć meczów, następnie reprezentował barwy Portugalii w zespole U-18 (7 meczów), by za moment znów wrócić do swojego „drugiego ojca”. Sousa bowiem przejął kadrę U-19, do której prędko powołał swojego wówczas 18-letniego pupilka. Tak samo było, gdy trenował zespół U-20. Wtedy powołał 19-letniego Verdascę.
Ambicje na La Liga!
Jego przygoda z Porto na dobre skończyła się w 2017 roku. Gdy Diogo miał już 20 lat, postanowił podpisać kontrakt ze chcącą walczyć o baraże do wielkiej La Liga drużyną Realu Saragossa. Zespół miał szansę na wejście do najwyższej ligi w Hiszpanii po świetnym sezonie i finiszu na 3. lokacie w Segunda División.
Finalnie jednak Saragossa odpadła w półfinałach, przegrywając 1:2 w pierwszym i remisując 1:1 w drugim spotkaniu z Numancią. Portugalczyk dla ekipy „Blanquillos” rozegrał 62 mecze, zdobywając przy tym trzy bramki. Odszedł po tragicznym sezonie, w którym „Maños” zajęli dopiero 15. lokatę w lidze.
W sierpniu 2019 za 300 tysięcy euro trafił do Beitaru Jerusalem. Po przejściu do izraelskiej Ligat ha’Al rozegrał w niej 22 spotkania w głównej tabeli oraz następnie dziesięć w grupie mistrzowskiej. Jego zespół zakończył ligowe rozgrywki na 3. miejscu, gwarantującym zarazem awans do kwalifikacji Ligi Europy.
Parcie na wielką piłkę zaspokojone przez Izrael?
W pierwszej rundzie eliminacji jego Beitar zmierzył się z albańskim KF Teuta, z którym polegli 0:2. Verdasca rozegrał pełne 90 minut, jednak nie zdołał uchronić swojej drużyny przed porażką i szybkim wybudzeniem z europejskiego snu. W ubiegłym sezonie rozegrał zaledwie jedno spotkanie, w którym jego zespół pokonał Hapoel Haifa 1:0.
Portugalczyk nie wyszedł już później na izraelskie boiska przez uraz pachwiny, który wykluczył go z gry na około trzy miesiące. Nie był to jednak jedyny powód boiskowej absencji obrońcy. Do zespołu ściągnięty został inny stoper – Izraelczyk Orel Dgani, który z marszu, w momencie kontuzji Diogo, wszedł w jego buty.
Nie było to łatwe zadanie, ponieważ Portugalczyk we wcześniejszym sezonie był najczęściej przebywającym na boisku obrońcą. Miał wówczas 22 spotkania w pierwszej części ligi, natomiast w kolejnym sezonie Dgani występował na murawie 19-krotnie, a więc również najwięcej z całego muru obronnego (nie wliczając bramkarza).
Diogo Verdasca przestał być pożądany, nie widziano w nim już filaru drużyny z Jerozolimy. Postanowił więc szukać innych możliwości. I w tym momencie pojawił się Śląsk Wrocław, który zamierzał jeszcze bardziej wzmocnić swoją linię obrony.
Równie ciekawe jak to, że czołowy punkt zespołu może przez kontuzję stać się nikim. Dobrze, że we Wrocławiu nie potraktowano tak chociażby Wojciecha Golli, który opuścił niemal cały poprzedni sezon. Wracając jednak – jest to zdecydowanie nietypowa sytuacja, bo wydawać by się mogło, że jest kilka innych pozycji, które wołają o wzmocnienia.
Rywalizacja pomocą dla obu stron?
Wydaje się również, że Łukasz Bejger, Konrad Poprawa, Mark Tamas, Piotr Celeban czy też powracający Wojciech Golla wcale nie wyglądają tak dramatycznie, ażeby sięgać po kolejnego obrońcę. Przeciwnie! Wszak przecież każdy ekspert ligi polskiej czy też jej zagorzały kibic zna doskonale umiejętności Golli, do którego powoli pod tym względem próbuje dołączyć Węgier Tamas.
Dodatkowo przecież Konrad Poprawa stał się prawdziwym objawieniem Śląska, jak nie czołówką objawień całej ekstraklasy! Sam fakt, że pytała o niego Legia Warszawa powinien raczej o czymś świadczyć.
Nie sposób zapomnieć również o byłym zawodniku Manchesteru United, który w przeciwieństwie do innych zawodników ściągniętych z wielkich klubów odnalazł się we Wrocławiu genialnie i staje się ostoją zielono-biało-czerwonej defensywy.
Jedno jest jednak pewne. Ani Celeban, ani Golla wiecznie grać nie będą, Tamas w październiku skończy 28 lat. Młodzi również mogą się spalić i zacząć popełniać błędy. Wtedy właśnie trener Jacek Magiera będzie mógł mieć ten komfort, by sięgnąć po 24-letniego Verdascę. Tym bardziej iż wiemy doskonale, że rywalizacja bardziej pomaga, aniżeli szkodzi.