Było ich wielu, panowie piłkarze z Interu


Czyli kilka słów o tym, na jakich piłkarzach nie poznali się "Nerazzurri"

21 lutego 2019 Było ich wielu, panowie piłkarze z Interu

Pierwszy krok w stronę kolejnej fazy Ligi Mistrzów to w znaczącym stopniu efekt znakomitej dyspozycji Nicolo Zaniolo. Choć przez wielu kojarzony jest wyłącznie z drużyną AS Roma, piłkarsko został ukształtowany w zupełnie innym miejscu. Wydało ono zresztą na świat wiele piłkarskich diamentów i aż strach pomyśleć, gdzie byłby teraz Inter, gdyby poznano się na nich w odpowiednim momencie.


Udostępnij na Udostępnij na

Problem błędnej oceny zdolności piłkarskich danego zawodnika dość często trapił nawet najwybitniejszych trenerów, o czym wspominali później w wywiadach oraz biografiach. Sir Alex Ferguson tak oceniał brak zakupu Franka Lamparda na początku XXI wieku:

Ten facet ma za sobą genialną karierę. Pamiętam, że był przez nas bacznie obserwowany podczas gry w West Ham United. Szkoda, że wtedy nie zdecydowaliśmy się na złożenie oferty. To był naprawdę wielki błąd.Alex Ferguson

Wiele takich sytuacji miało także miejsce w drużynie Interu. Patrząc przez pryzmat czasu i osiągnięć, jakie mają na swoim koncie ci piłkarze, aż dziw bierze, iż ktoś nie dostrzegł w porę ich piłkarskiego potencjału oraz, co bardzo często miało miejsce, pozwalał im odejść do lokalnych rywali.

Maestro środka pola

Jedną z wielu gwiazd, jakie nie pokazały pełni swoich możliwości w barwach Interu, był Andrea Pirlo. Trafił on do mediolańskiej ekipy w roku 1998, lecz niestety zbiegło się to w czasie z częstymi roszadami na stanowisku trenera pierwszego zespołu. Żaden ze szkoleniowców nie widział w młodym pomocniku wartościowego zawodnika wyjściowego składu. W wieku 22 lat zdecydował się więc na powrót do miejsca, w którym stawiał swoje pierwsze kroki w seniorskiej piłce.

To właśnie podczas drugiego pobytu w Brescii trafił na trenera, któremu zawdzięczamy późniejsze ustawienie na boisku włoskiego wirtuoza. Carlo Mazzone podjął decyzję, aby Pirlo z defensywnego pomocnika przesunięty został na ofensywnego. Po dość dobrym sezonie w „Biancazzurrich” zdecydował się na przenosiny do AC Milan i tam przeżył najpiękniejszy etap w swojej blisko 22-letniej karierze.

Jeśli jesteśmy już przy lokalnym rywalu Interu, to w barwach sąsiadów zza miedzy piłkarskie skrzydła rozwinęło jeszcze kilku graczy, których nazwiska mówią wiele nawet tym mało zorientowanym w futbolowym świecie.

Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto występy Clarence’a Seedorfa na boiskach Półwyspu Apenińskiego kojarzy z drużyną Sampdorii bądź Interu. Czarnoskóry zawodnik w XXI wiek wszedł właśnie z tą drugą ekipą, jednak przez konflikt z ówczesną gwiazdą zespołu, Brazylijczykiem Ronaldo, w roku 2002 zdecydował się na przenosiny do lokalnych rywali. Podczas swojego pobytu w zespole „Rossonerich” został między innymi dwukrotnym mistrzem kraju oraz zwycięzcą Ligi Mistrzów.

Ostoja defensywy

Jednym z nielicznych obrońców w historii, który może się pochwalić zdobyciem Złotej Piłki, jest Fabio Cannavaro. Mistrz świata z roku 2006, wybrany także najlepszym defensorem tego turnieju, przez dwa lata przywdziewał czarno- niebieskie barwy. Trafił tam w roku 2002 po niezwykle udanym pobycie w Parmie, gdzie tworząc wraz z Lilianem Thuramem jeden z najszczelniejszych bloków defensywnych w historii futbolu, doprowadził klub z północy kraju do potrójnej korony. Składały się na nią zwycięstwa w Pucharze UEFA oraz Pucharze i Superpucharze Włoch. Po rozczarowującym występie „Squadra Azzurra” na Euro 2004 podjął decyzję o przenosinach do Juventusu. Argumentował to chęcią dalszego rozwoju, na który rzekomo nie miał szans w ekipie z Mediolanu.

Parafrazując tytuł baśni Marii Konopnickiej o „Jasiu Wędrowniczku”, miano to mógłby uzyskać z pewnością nasz następny bohater. Leonardo Bonucci podobnie jak Andrea Pirlo w swoim piłkarskim CV ma dłuższy lub krótszy epizod w najbardziej utytułowanych ekipach w kraju. Do Interu trafił dość przypadkowo, bo dzięki kuzynowi Golettiemu, który to będąc bramkarzem w drużynie młodzieżowej, polecił Leonardo ówczesnemu trenerowi Beppe Baresiemu.

Włoski defensor wystąpił jednak w zaledwie czterech oficjalnych spotkaniach „Nerazzurrich”, gdyż co rusz był wypożyczany do innych włoskich ekip. Klub z Mediolanu opuścił na dobre w roku 2009, przenosząc się do Bari. Co ciekawe, podczas pobytu w światowej stolicy mody poznał Mario Balotelliego, z którym to często zdarzało mu się imprezować. Po jednej z takich zabaw musieli zapłacić srogą grzywnę, gdyż Bonucci zabrał swojego młodszego kolegę do miejsca, gdzie wstęp miały tylko osoby pełnoletnie.

Brazylijski akcent

Jeśli strzał wykonany jest z wystarczająco dużej odległości i z ogromną siłą nadającą piłce odpowiednią prędkość, lot piłki może mieć niespodziewaną trajektorię.Christophe Clanet

W taki sposób fenomen rzutu wolnego wykonanego przez Roberto Carlosa w 1997 roku podczas meczu z Francją starali się wyjaśnić francuscy naukowcy podczas przeprowadzonych kilka lat temu badań. Brazylijczyk podczas pamiętnego spotkania z „Trójkolorowymi” był już piłkarzem Realu. Jednak rok wcześniej przywdziewał jeszcze trykot ekipy z Mediolanu. Roy Hodgson podczas swojej pierwszej przygody w Interze zdecydował się na sprzedaż legendarnego defensora do „Królewskich”, gdyż nie uwzględniał go w swoich planach na kolejny sezon. Po wielu latach do tego tematu nawiązał podczas wywiadu z angielskim szkoleniowcem dziennikarz Maurizio Mosca:

Chciałbym pogratulować Ci pracy w Interze Mediolan, ale wytłumacz mi proszę, dlaczego zdecydowałeś się sprzedać Roberto Carlosa?

Po tych słowach Anglik ściągnął słuchawki i opuścił studio, w którym odbywał się wywiad. Zadając to pytanie, włoski dziennikarz poruszył bardzo drażliwy temat, który nadszarpnął reputację Hodgsona na długie lata.

Legendarny lewy obrońca nie był jednak jedynym reprezentantem „Canarinhos”, który po nieudanym pobycie w Mediolanie zdołał wybić się w innym klubie. Tym drugim w hierarchii późniejszej eksplozji talentu był chyba Philippe Coutinho. Transfer do Włoch zaklepany został w roku 2008, jednak przez pierwsze dwa lata na zasadzie wypożyczenia pozostał on w swym dotychczasowym klubie Vasco da Gama.

W momencie jego debiutu w pierwszej drużynie „Czarno-niebieskich” trener Rafa Benitez mówił o nim „przyszłość Interu”. Podczas wypożyczenia do Espanyolu poznał Mauricio Pochettino, który będąc w 2013 r. szkoleniowcem Southampton, zapragnął mieć w swoim składzie młodego Brazylijczyka. Ten wybrał jednak ekipę „The Reds”. Piłkarz występujący obecnie w barwach FC Barcelona mimo spędzenia blisko pięciu lat na Giuseppe Meazza zaliczył w pierwszym składzie zaledwie 47 występów.

Zbyt defensywni

Sławne włoskie „catenaccio” nie każdemu przypada do gustu. Jednym z największych wrogów tego defensywnego stylu gry był z pewnością Dennis Bergkamp. Mimo rozegrania ponad 70 spotkań w barwach „Nerazzurrich” nigdy na dobre nie przesiąknął atmosferą calcio. Na domiar złego jego kiepskie samopoczucie potęgowały konflikty z włoską prasą oraz brak wspólnego języka z kolegami w szatni. Dopiero przenosząc się na Wyspy Brytyjskie, gdzie pozwolono mu swobodniej poruszać się po boisku, pokazał pełnię swoich umiejętności.

Ważnym aspektem futbolowego rzemiosła jest więc trafna ocena umiejętności zawodnika. W historii piłki nożnej takich przypadków jak te opisane wyżej jest całe mnóstwo. To w gestii pracowników klubu leży umiejętna selekcja graczy, aby idąc za przykładem Interu, nie obudzili się z „ręką w nocniku”.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze