Być jak Robert Lewandowski


Robert Lewandowski bez wątpienia jest już najlepszym polskim piłkarzem w historii i transfer do FC Barcelona otwiera mu nową drogę to stania się nieśmiertelnym

16 lipca 2022 Być jak Robert Lewandowski

Robert Lewandowski został nowym piłkarzem FC Barcelona. Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć, z jak wielkim wydarzeniem mamy do czynienia. W końcu jeszcze nigdy nie mieliśmy szansy oglądać Polaka w barwach jednego z najbardziej medialnych i popularnych klubów na świecie. Bayern oczywiście to wielka marka, ale pod tymi dwoma względami nie dorównuje „Dumie Katalonii”. To już samo w sobie jest powodem nieopisanej ekscytacji. Z tego miejsca postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się temu ruchowi i w możliwie obiektywny sposób spojrzeć na wszystkie istotne aspekty.


Udostępnij na Udostępnij na

To była naprawdę długa i kręta droga. Bayern był nieustępliwy i próbował na wiele różnych sposobów zatrzymać u siebie Polaka. Z jednej strony wywoływało to spore oburzenie, bo przecież z niewolnika nigdy nie będzie dobrego pracownika. Ale trzeba też postawić się po stronie klubu. W końcu stracił zawodnika z ważnym kontraktem, ale przede wszystkim człowieka, który będzie długo nie do zastąpienia. W Bayernie mieli swoje powody, by walczyć, lecz w końcu musieli odpuścić. Kwestie PR-owe mocno ucierpiały już dawno temu, a to, choć może zabrzmieć śmiesznie, jest w dzisiejszych czasach szalenie istotne. Mimo wszystko – 45 milionów euro + 5 zmiennych za 34-latka to są naprawdę świetne pieniądze. Na otarcie łez powinno to „Bawarczykom” wystarczyć. Nie jest to do końca sytuacja win-win, ale nic innego nie dało się zrobić. Dla nas jednak najważniejsze jest jedno – polski skarb narodowy jest zadowolony i w spokoju może budować formę na zbliżające się mistrzostwa świata.

Robert Lewandowski w Barcelonie – co za piękne czasy nastały

Wciąż trochę trudno w to wszystko uwierzyć. Planeta Barcelona wydawała się nieosiągalna dla polskich zawodników. W pierwszej dekadzie XXI wieku nawet nie śmieliśmy marzyć o takim transferze. Do dzisiaj pamiętam ekscytację na wieść o przejściu Radosława Matusiaka z Bełchatowa do włoskiego Palermo. Taka właśnie była nasza rzeczywistość w 2007 roku. To był wielki ruch i nadzieja na lepsze czasy polskiej piłki. Dzisiaj przechodzimy już obojętnie obok takich transakcji, bo najzwyczajniej w świecie nie robią żadnego wrażenia. A to między innymi dzięki Robertowi Lewandowskiemu.

Początki Lewandowskiego za granicą nie należały do najłatwiejszych. I trzeba jasno powiedzieć, że nikt nie sądził, iż za kilka ładnych lat ten sam piłkarz przywdzieje niebiesko-czerwony trykot z herbem Barcelony na piersi. W tym miejscu trzeba wrócić do już legendarnej wypowiedzi Romana Kołtonia z 2010 roku w programie Cafe Futbol. Pewnie wszyscy ją dobrze znają, ale jeśli nie, to odsyłam do linka poniżej.

Tutaj muszę stanąć w obronie popularnego „Roko”. Wszyscy do dzisiaj wypominają mu te słowa, ale przecież założyciel Prawdy Futbolu wygłasza tutaj, o ironio, czystą prawdę futbolu. Lewandowski nie miał takiego potencjału jak Shinji Kagawa, i z tym nie można się kłócić. Nic nie wskazywało na to, że polski napastnik nagle stanie się jednym z najlepszych na całym świecie.

Od emisji programu minęło około 12 lat. Pan piłkarz Lewandowski nie miał takiego talentu jak wcześniej wspomniany Japończyk, ale posiadał inną, szalenie ważną cechę. Waleczność. Polak sobie wyrwał tę karierę ciężką i skrupulatną pracą nad umiejętnościami, sylwetką oraz psychiką. Dzisiaj nastały piękne czasy i być może punkt zwrotny w postrzeganiu całej polskiej piłki. Mamy Polaka w Barcelonie. Nie sądziłem, że dożyję takich czasów. Pewnie mało kto wierzył. Ale udało się. Popularne hasło „started from the bottom, now we’re here” jest idealnym zobrazowaniem tej całej sytuacji. I to nie dotyczy tylko samego „Lewego”, ale każdego polskiego fana piłki nożnej.

Lewandowski nie chce ustąpić

Polski napastnik pewnie na początku 2021 roku zrozumiał, że musi odejść. W Bayernie było mu jak w raju, miał tam wszystko. No prawie wszystko. 2020 rok to bez wątpienia najlepszy rok Lewandowskiego w karierze, który zdołał przypieczętować wygraniem Ligi Mistrzów. I trzeba też powiedzieć, że na świecie nie miał sobie równych. Był murowanym faworytem do Złotej Piłki, ale najpierw musiał zgodzić się z beznadziejnym argumentem o odwołaniu rozdania nagród, a rok później obserwować, jak Leo Messi podnosi statuetkę nad głową.

Lewandowski zrozumiał, że jeśli marzy o Złotej Piłce, to musi zmienić otoczenie. W XXI wieku żaden piłkarz z Bundesligi nie wygrał tej nagrody i raczej nic nie zapowiada zmiany. Tu już od dawna nie chodzi o sam poziom sportowy. W grę wchodzi też medialność. Bardzo dobrze zobrazował to Mateusz Święcicki podczas jednego z programów na kanale Meczyki.tv.

Jako dziennikarze Eleven Sports mamy doświadczenie z El Clasico i Der Klassikerem. Jedziesz na Bayern – Borussia i są tylko trzy telewizje. W przypadku Barcelona – Real nie ma gdzie szpilki włożyć. Pod kątem medialności Lewandowski wyląduje w innej rzeczywistości – pointuje Święcicki.

I tak rzeczywiście jest. Nieważne, że Barcelona ostatnio zmagała się z kryzysem. El Clasico zawsze przyciągnie tłumy na stadiony i miliony przed telewizory. Nie ma wielu lepszych okazji w świecie piłki na promocję swojej osoby. Wszyscy znają Lewandowskiego i mają świadomość jego klasy, jednak możliwość zaprezentowania się na największych derbach świata jest czymś niepowtarzalnym i unikatowym. Polak właśnie znalazł się w centrum piłkarskiego świata.

Trzeba mieć odwagę

Jestem wielkim fanem tego ruchu z kilku prostych przyczyn. Lewandowski przede wszystkim wcale nie musiał tego robić. Już teraz jest legendą Bayernu i oburzenie społeczeństwa niczego nie zmieni. Mógł zostać w Monachium i próbować przebić rekord strzelecki Gerda Müllera. To byłoby bardzo wygodne, bo „Lewy” w Niemczech już nie musi niczego nikomu udowadniać. Był wielką gwiazdą oraz wizytówką całej Bundesligi. Ale widać, że pomimo wieku i wielkich osiągnięć ambicja Polaka zdaje się niewyczerpalna. Bardzo dobrze określił to Kamil Rogólski na Twitterze.

Mogę się podpisać pod tym rękami i nogami. I Barcelona, i Lewandowski mają prawo czuć się jak zwycięzcy. Klub po wielu upokorzeniach w ostatnich latach znowu staje się tematem numer jeden (w pozytywnym wydźwięku), a piłkarz ma szansę na zapisanie swojej nowej historii. W Niemczech wygrał już wszystko i dawno temu sięgnął sufitu. Zbudował sobie pomnik trwalszy niż ze spiżu i nawet niezadowolenie otoczenia, prezesów czy kibiców nie będzie w stanie tego naruszyć. Wszyscy zdają sobie sprawę, że Robert Lewandowski jest po prostu żywą legendą Bayernu Monachium.

Teraz Polak w wieku 34 lat staje przed nowym, być może ostatnim poważnym wyzwaniem przed końcem kariery. Barcelona jest w trakcie rewolucji i poszukuje gwiazd. Lewandowski może stać się twarzą nowej i być może znowu pięknie grającej Barcelony. To jednak z drugiej strony spore ryzyko. Klub kupił 34-letniego piłkarza za łączną kwotę 50 milionów euro i jeśli coś nie pójdzie, to będziemy świadkami sporego zawodu. W Katalonii „Lewy” poczuje jeszcze większą presję, lecz wiemy, że potrafi sobie z nią radzić.

Robert Lewandowski w Barcelonie: są pewne wątpliwości

Chciałbym, żeby to był wyłącznie cukierkowy artykuł. I trochę taki jest, jednak należy spojrzeć na sprawę z każdej możliwej strony. Ten transfer naprawdę prezentuje się świetnie, lecz im dłużej się zastanawiam, tym wątpliwości rosną. Kończy się nasza zazdrość jako Polaków, którzy nigdy wcześniej nie mieli szansy oglądać swego rodaka w „Blaugranie”, i trzeba się tym napawać. Ale zejdźmy choć na chwilę na ziemię.

Ostatnie wielkie transfery FC Barcelony okazują się po prostu wielką klapą. Mam wrażenie, że ten klub ma niezwykły talent do marnowania i zakopywania potencjału niektórych zawodników. Pewnie zgodziliby się ze mną Antoine Griezmann i Philippe Coutinho. Oni najmocniej odczuli przeskok z jednego klubu do drugiego. Spełnili swoje marzenie, które z czasem przeistoczyło się w koszmar. Oczywiście nie sugeruję, że Lewandowski skończy jak oni, bo to zupełnie inny piłkarz pod kątem mentalnym. Przede wszystkim „Lewy” jest bardziej odporny. Jednak trzeba mieć to na uwadze.

Zastanawia mnie jeszcze jedna kwestia. Czy Robert Lewandowski na pewno pasuje do Barcelony? Chciałoby się powiedzieć, że nie ma żadnych wątpliwości, ale niestety nie mamy stuprocentowej pewności. Polak od lat był kluczowym trybikiem w bawarskiej maszynie, a teraz dołącza do zupełnie innego projektu. Projektu, w którym może stać się jeszcze lepszym sportowcem albo przepaść i mierzyć się z krytyką z każdej strony.

Być jak Lewandowski

Trochę ponarzekałem, ale nie warto tak naprawdę teraz o tym myśleć. Na ewentualne zmartwienia przyjdzie jeszcze czas. Teraz trzeba się napawać chwilą. Przecież przejście do klubu pokroju Barcelony czy Realu było marzeniem każdego z nas w młodzieńczych latach. Biegaliśmy po boiskach i próbowaliśmy być jak Messi, Ronaldo, Kaka, Ronaldinho czy Zidane. Aż łezka się w oku kręci, że być może jutro na boisko na obrzeżach Barcelony wybiegnie 7-letni Enrique i po minięciu swojego kolegi krzyknie: „zrobiłem to jak Lewandowski!”. Właśnie z takim transferem mamy do czynienia. Nie mówię, że Polak, grając w koszulce Bayernu, nie był inspiracją dla najmłodszych. Po prostu teraz staje się prawdziwą gwiazdą światowego formatu i ma okazje zostać idolem dzieci z całego świata. I co równie ważne – częściowo spełnił nasze marzenia.

A nieco starsi kibice mają prawo poczuć dumę. Przez lata obserwowali szwedzkich, bułgarskich, chorwackich, duńskich zawodników i czuli zazdrość, że nie mogli zobaczyć Polaka w El Clasico. Teraz mogą. I to jest właśnie w piłce nożnej najpiękniejsze. Jeden człowiek jest w stanie uszczęśliwić nie tylko siebie, ale miliony innych z powodu jednej decyzji. Robert Lewandowski staje przed gigantyczną szansą i już nieważne, czy go lubimy, czy nie – powinniśmy gorąco go dopingować, bo takiego drugiego transferu możemy nie doczekać.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze