To już dziesięć lat odkąd bośniacki bramkarz zameldował się przy ulicy Bułgarskiej w Poznaniu. Zdążył w międzyczasie rozegrać 200 spotkań w Lechu, dostać obywatelstwo polskie czy rozegrać mecz w europejskich pucharach z dzisiejszym mistrzem Anglii. Zdania kibiców Lecha są podzielone co do jego osoby. Jedni twierdzą, że to solidny golkiper, a są też tacy, którzy uważają go za typowego średniaka. Niemniej jednak należy docenić jego przywiązanie do barw.
Przechodząc do Lecha, Burić nie wiedział, czego się spodziewać. Jak sam przekonywał, nie planował wcale przejść do klubu z Polski. W ogóle nie znał tutejszych zwyczajów, a i z językiem na początku miał niemałe problemy. Za dzieciaka planował zostać prawdziwą gwiazdą, toteż marzył, by znaleźć się w klubie w jednej z czołowych lig w Europie.
– O Polsce niczego nie wiedziałem, a tym bardziej o Poznaniu i o Lechu. Od dziecka marzyłem o tym, by zostać dobrym piłkarzem, przenieść się do silnego klubu, ale Polski w ogóle nie brałem pod uwagę. Patrzyłem w zupełnie innym kierunku, interesowało mnie 5 czołowych lig europejskich – mówił niedługo po przybyciu do stolicy Wielkopolski w wywiadzie udzielonym oficjalnej stronie Lecha.
Ciągła konkurencja
Jego początek w Lechu nie był łatwy. Trafił najpierw do Młodej Ekstraklasy i tam cierpliwie czekał na swą szansę. W pierwszej drużynie bronili wówczas na przemian Ivan Turina i późniejszy konkurent Buricia – Krzysztof Kotorowski. Dopiero po odejściu Franciszka Smudy i przyjściu w jego miejsce Jacka Zielińskiego, Burić zaczął regularnie występować w pierwszej drużynie.
Życie Buricia w Poznaniu to ciągła rywalizacja. Musiał udowodnić swą wysoką dyspozycję już na początku, gdyż po odejściu Ivana Turiny, do Lecha trafił inny golkiper – Grzegorz Kasprzik. Jednakże szkoleniowiec nie był zadowolony z nowego bramkarza i postanowił dać szansę Buriciowi. 4 października 2009 roku w meczu 9. kolejki przeciwko Arce Gdynia, Jasmin Burić zadebiutował w najwyższej klasie rozgrywkowej i tym samym wygrał rywalizację o miejsce w składzie z Kasprzikiem.
Potem fani „Kolejorza” byli świadkami ogromnej konkurencji w bramce między Kotorowskim a Buriciem. Obaj bramkarze nie mieli stałego miejsca w składzie. Mogło być tak, że w jednym meczu wyśmienicie bronił Polak, ale w kolejnym wystąpił Bośniak. Rywalizacja między oboma golkiperami była wówczas szeroko komentowana przez ekspertów, ale także kibiców Lecha. Obaj mieli swoich zwolenników.
Dzisiaj Burić z powodzeniem konkuruje między słupkami z innym obcokrajowcem – Matusem Putnockim. Obaj bramkarze dostawali w tym sezonie swoje szanse. Słowak rozegrał dotychczas 9 meczów w ekstraklasie oraz po jednym w Pucharze Polski oraz w kwalifikacjach do Ligi Europy. Na ten moment wydaje się, że to Burić ma zaklepane miejsce w pierwszej jedenastce.
Bośniak rozegrał 16 meczów w najwyższej klasie rozgrywkowej, a do tego wystąpił w pięciu spotkaniach eliminacyjnych do Ligi Europy oraz ma na koncie jeden rozegrany mecz w Pucharze Polski. Jeśli chodzi o czyste konta, to z racji większej ilości rozegranych meczów w ekstraklasie, więcej ma ich Burić (6). Putnocky tylko trzy razy zagrał na zero.
Co ciekawe, sytuacja wyglądała zupełnie inaczej w zeszłym sezonie. Wówczas u Nenada Bjelicy Burić rozegrał tylko dwanaście spotkań, a jego konkurent zagrał w 26 meczach. Dzisiaj, jak już wspomniano, na lepszej pozycji wydaje się być Jasmin Burić. Z drugiej strony, niewykluczone, że jeszcze w rundzie zasadniczej może dojść do zmiany w bramce Lecha.
Nie żałuje, że trafił do Lecha
Dziś Burić wystąpił po raz 200. w barwach Lecha Poznań. Zdołał w tym czasie zachować 88 czystych kont i wykonać niezliczoną ilość efektownych interwencji. Zdobył dwukrotnie mistrzostwo Polski, raz Puchar Polski oraz trzy razy sięgał po Superpuchar. Miał też możliwość w międzyczasie grać przeciwko takim potęgom jak Juventus Turyn czy Manchester City.
– Przez te moje wszystkie lata w Poznaniu wiele razy graliśmy w europejskich pucharach i wiadomo, że czasem szło nam lepiej, a czasem gorzej. Do dziś wspomina się nasze zwycięstwo z Manchesterem City, ale ja akurat najlepiej zagrałem w tamtych rozgrywkach jeszcze w fazach kwalifikacyjnych przeciwko Dnipro Dniepropietrowsk. Legendarny mecz z Juventusem akurat przesiedziałem na ławce – mówił w niedawno udzielonym wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”.
Dzisiaj Burić jest przekonany, że transfer do Lecha to był strzał w dziesiątkę. Aktualnie poza tym, że jest jednym z najbardziej doświadczonych ligowców w szatni „Kolejorza”, to ponadto przez te dziesięć lat spędzonych w Polsce udało mu się osiągnąć wiele, także poza boiskiem. Udało mu się nauczyć trudnego dla obcokrajowców języka polskiego. Udało mu się również wygrać batalie o polskie obywatelstwo, o które walczył od 2014 roku. Wówczas Bronisław Komorowski – ówczesny prezydent odmówił nadania mu go. Burić się nie poddał i trzy lata później Andrzej Duda pozytywnie rozpatrzył jego podanie i nadał mu polskie obywatelstwo.
– Szybko się przekonałem, że to kraj, w którym szanuje się piłkę nożną, jest ona bardzo popularna. Poza tym żyje się tu dobrze, miasto jest piękne, klub walczy o wysokie cele, mnóstwo ludzi przychodzi na stadion. O rozczarowaniu nie mogło być mowy. Jestem zadowolony z podjęcia tej decyzji. Chciałem wyjechać z Bośni, spróbować piłki w innym kraju. Lepiej trafić nie mogłem – mówił w wywiadzie z 2012 roku dla oficjalnej strony internetowej Lecha.
Kilka słów o nieudanym jubileuszu
Dzisiejszy mecz z Miedzią w Legnicy nie był dla bośniackiego jubilata udany. Już w czwartej minucie spotkania musiał skapitulować. I co więcej, miał przy stracie gola swój czynny udział. Najpierw z rzutu wolnego mocno uderzył Petteri Forsell, Bośniak wybił piłkę przed siebie, a ta trafiła pod nogi Bożo Musy, który bezlitośnie skorzystał z tej okazji i gospodarze cieszyli się z objęcia prowadzenia. Na Twitterze można było dostrzec wiele niezbyt pochlebnych opinii oraz żartów z postawy golkipera gości.
Najkrótszy żart świata? Jasmin Burić – bramkarz #MIELPO
— o piłce kopanej (@dominho18) March 10, 2019
Na dziesięć minut przed końcem pierwszej odsłony kolejny raz przepięknym strzałem zza pola karnego popisał się Forsell i tym razem Burić nie był w stanie nic zdziałać. Zresztą cała drużyna Lecha pierwszą połowę, delikatnie mówiąc, przespała. Po przerwie Bośniak nie miał już zbyt wiele pracy i to jego koledzy powoli zaczynali przejmować inicjatywę i niedługo potem zdobyli bramkę kontaktową.
Ostatecznie cała nadzieja na wyrównanie przed doliczonym czasem gry legła w gruzach, kiedy to w 82. minucie Vujadinović zagrał ręką we własnym polu karnym. Do piłki podszedł Omar Santana i bardzo pewnie pokonał Buricia. Lech skorzystał na tym, że mecz został przedłużony aż o osiem minut. Udało im się ponownie zdobyć gola kontaktowego, ale na wyrównanie zabrakło im czasu.
Niestety 200. mecz w barwach „Kolejorza” zakończył się stratą trzech bramek przez jubilata.
Lech poniósł trzecią już porażkę w rundzie wiosennej. Kolejno przegrali już 1:2 z Zagłębiem Lubin, 0:4 z Piastem Gliwice i dzisiaj 2:3 z Miedzią Legnica.