Niech żałują ci, którzy wybrali ligę angielską, polską czy włoską. Dzisiaj na wysokości zadania stanęła Bundesliga, a konkretnie starcie Bayeru Leverkusen z Vfb Stuttgart, w którym kibice obejrzeli aż… 7 bramek. Jedną z nich strzelił lekko odkurzony Sebastian Boenisch, zgłaszając tym samym ponownie aspiracje reprezentacyjne. Jego zespół pokonał rywala 4:3 po szaleńczym meczu.
Jednak dość niespodziewanie w 54. minucie goście ze Stuttgartu prowadzili 2:0, choć trzeba im oddać, że w pierwszej połowie to oni przeważali, częściej stwarzając zagrożenie pod bramką rywala. Sporo pracy miał Leno. Do przerwy mecz toczył się jednak w spokojnym tempie. Była to cisza przed burzą.
Najpierw byliśmy świadkami szybkiego dwubramkowego prowadzenia za sprawą Jarnika i Didaviego. Trzy minuty później bramkę kontaktową strzelił Bellarabi i wydawało się, ze Bayer pójdzie za ciosem i przechyli szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Stało się inaczej. Ich zapędy spaliły na panewce. Dostali kolejny cios, tym razem od Ruppa, zaledwie 180 sekund później.
Bayer to jednak doświadczona drużyna, ostatnio specjalizująca się w takich widowiskach, dlatego niespecjalnie przejął się takim obrotem spraw. Wystarczyło dziesięć minut i gospodarze znowu zaliczyli dwa trafienia, a pierwszy był autorstwa Boenischa, dla którego była to pierwsza bramka w tym sezonie. Wyjątkowa, bo pokonał swojego rodaka, Przemysława Tytonia. Nie można jednak winić polskiego bramkarza za żadnego puszczonego gola, choć fakt, że cztery razy musiał wyciągać piłkę z siatki, chwały mu nie przynosi.
Później wyrównał jeszcze będący w wyśmienitej formie Chicharito, a trzy punkty gospodarzom zapewnił w 89. minucie Mehmedi.
Boenisch nie zagrał wielkiego spotkania, ale z pewnością zwrócił zainteresowanie Adama Nawałki, tym bardziej, że na lewej stronie defensywy nie mamy kłopotu bogactwa i musimy próbować wielu eksperymentalnych rozwiązań, w których pod uwagę brany jest np. nominalny skrzydłowy, Maciej Rybus. Z drugiej strony, jedna jaskółka wiosny nie czyni i na razie musimy poczekać na kolejne popisy ze strony zawodnika Bayeru Leverkusen.
Podobną sytuację mieliśmy z Arturem Sobiechem, który strzelił dwie bramki w meczu z Borussią Dortmund, a później ani razu nie potrafił wpisać się na listę strzelców. Zauważamy, że Boenisch gra i strzela gola, nieźle się prezentuje, dostaje szansę od trenera Schmidta, ale na siłę nie próbujemy go wpychać w ramiona Nawałki.
Jeśli niestraszna jest wam kiepska jakość, zapraszam na wszystkie bramki z tego meczu (gol Boenischa od 2:03).
https://www.youtube.com/watch?v=o0QL_0OSK8k