Mecze towarzyskie mają na celu przećwiczenie trenowanych zagrań i przygotowanie drużyny do spotkań o stawkę. Niekiedy zapominają o tym piłkarze, którzy w sparingach postanawiają wyładować swoje frustracje lub po prostu wyłączają procesy myślowe. Najświeższym przykładem takiego postępowania jest Cesc Fabregas, który w przedsezonowym sprawdzianie Chelsea przeciwko Liverpoolowi omal nie doprowadził do kalectwa zawodnika „The Reds”, Ragnara Klavana. Przykładów brutalnych zagrań w sparingach jest jednak więcej, a oto kilka z nich.
Zanim jednak przejdziemy dalej, zatrzymajmy się na moment przy Fabregasie i jego „popisie” z ubiegłego tygodnia. Zdarzenie miało miejsce przy okazji International Champions Cup, w którym Chelsea rywalizowała towarzysko z Liverpoolem. Londyńczycy spotkanie to wygrali 1:0, ale cały mecz przyćmiła sytuacja z 70. minuty gry, kiedy to hiszpańskiemu pomocnikowi znudziło się myślenie i postanowił wykonać bezpardonowy wślizg w nogi rywala. Ofiarą ataku padł Ragnar Klavan i na szczęście nic poważnego estońskiemu obrońcy się nie stało. Fabregas zaś został natychmiast wyrzucony przez sędziego z boiska. Po spotkaniu ochłonął i przeprosił zawodnika „The Reds”, co nie zmienia faktu, że omal nie doprowadził do kalectwa Estończyka.
https://youtu.be/SgnAUGasT-4
Polskie akcenty
W meczach kontrolnych polskich drużyn także dochodziło do całkowicie niezrozumiałych i bezmyślnych zagrań. Osobliwym przykładem może być praktycznie cały sparing Podbeskidzia z Ruchem z 2011 roku. W Bielsku-Białej „Górale” rozgrywali przedsezonowy sparing z chorzowianami. Mecz od początku obfitował w ostre wślizgi i niesportowe zachowania. Arbiter jednak nie potrafił ostudzić zapału piłkarzy i im dłużej trwało spotkanie, tym gorzej to wyglądało. Było tak do 60. minuty, kiedy to Bartłomiej Konieczny ściął równo z murawą Arkadiusza Piecha. To zagranie przelało czarę goryczy i na boisku wywiązała się szapranina, po której Waldemar Fornalik zdecydował o niekontynuowaniu meczu.
Nie będziemy się podpisywać pod chamstwem Podbeskidzia. To są przygotowania do sezonu, a nie jatka. Waldemar Fornalik podczas meczu z Podbeskidziem
Kolejnym incydentem, który śmiało aspiruje do miana boiskowej głupoty dekady, jest brutalne wejście Davida Limbersky’ego w meczu sparingowym Legia – Viktoria. Warszawianie pod wodzą Henninga Berga przygotowywali się do dwumeczu z Ajaksem w ramach europejskich pucharów i na początku swojego obozu zdecydowali się rozegrać grę towarzyską z czeską drużyną z Pilzna. Bezpardonowy atak Limbersky’ego na nogi Ondreja Dudy wykluczył gwiazdora Legii z gry na kilka tygodni. Cała sytuacja jest tym bardziej kuriozalna, że miała miejsce już w 15. minucie meczu w środkowej strefie boiska. Głupota – inaczej nie można nazwać zagrania Czecha.
A reprezentacje?
Niezrozumiałe, brutalne zagrania miały też miejsce w trakcie meczów towarzyskich narodowych reprezentacji. Najświeższym popisem bezmyślności było frontalne kopnięcie Bruno Alvesa, które o milimetry minęło głowę Harry’ego Kane’a. Gdyby ta ekwilibrystyczna próba odbioru piłki Portugalczyka znalazła swój finał na głowie Anglika, zapewne nie zobaczylibyśmy go na niedawno zakończonych mistrzostwach Europy. Aż dziw bierze, że tak doświadczony gracz jak Alves dał ponieść się emocjom. We wspomnianej sytuacji nie można odmówić mu fantazji, jednak zawodowy piłkarz powinien posiadać przede wszystkim wyobraźnię.
Takiego szczęścia jak Kane nie miał niestety Stuart Holden. Amerykanin podczas meczu towarzyskiego przeciwko Holandii w 2010 roku nie uchronił się przed nieczystym zagraniem Nigela de Jonga. Generalnie Holender uważany jest za jednego z największych brutali w świecie futbolu i trudno się z taką opinią nie zgodzić. Na swoim koncie ma mnóstwo ofiar, w tym także takie, które nabawiły się podczas starć z nim złamań. Jedną z nich jest właśnie Holden. Dla niego wślizg brutalnego pomocnika zakończył się złamaniem kości strzałkowej. Na uwagę zasługuje przy tej okazji zachowanie znanego arbitra, który prowadził ów spotkanie. Turecki sędzia Cuneyt Cakir nie pokazał w tej sytuacji nawet żółtej kartki.
***
Podobnych, całkowicie nieprzemyślanych i brutalnych zagrań w meczach towarzyskich nie brakuje. Przedstawiliśmy zaledwie kilka, podczas gdy praktycznie przed każdym sezonem dochodzi do podobnych incydentów. A też faule to nie wszystko. Ileż było meczów, niekoniecznie o stawkę, w których dochodziło do przepychanek czy nawet bójek między piłkarzami. Na myśl jako pierwsze przychodzą spotkania krakowskiej Wisły ze Spartakiem czy Jagiellonii z Dinamem Tbilisi. Tudno powiedzieć, dlaczego się tak dzieje. Być może zawodnicy czują się na sparingach bezkarni? W końcu po ich głupich wybrykach, niejednokrotnie zagrażających poważnie zdrowiu współzawodników, nie spotyka ich praktycznie żadna istotna kara.
Jest to z pewnością aspekt, nad którym powinni pochylić się możni piłkarskiego świata, ponieważ gra z duchem sportu i ochrona zdrowia piłkarzy powinna być priorytetem zawsze, nawet podczas spotkań towarzyskich.