Wraz z końcem stycznia szeregi Olympique Lyon zasilił 22-letni Bruno Guimarães. Po kapitalnej przygodzie w Athletico Paranaense Brazylijczyk opuścił rodzimą ekstraklasę i przeniósł swoje talenty do Francji. W ostatnich miesiącach włodarze OL nie szczędzili pieniędzy, a transfer Bruno był czwartym wzmocnieniem kosztującym klub co najmniej 20 milionów euro.
Kiedy 28 września minionego roku Olympique Lyon przegrał z Nantes 0:1 po samobójczym trafieniu Fernando Marçala, notując tym samym siódmy z rzędu mecz bez zwycięstwa, w klubie ogłoszono stan kryzysowy. Dwie kolejki później popularni „Les Gones” spadli na 17. miejsce w tabeli Ligue 1. Sympatycy OL zaczęli spisywać sezon na straty. W międzyczasie ze stanowiskiem szkoleniowca pożegnał się Sylvinho. Kierownictwo zdecydowało się zwolnić Brazylijczyka po derbowej porażce z St. Etienne.
Stery przejął wówczas Rudi Garcia, były trener Olympique Marsylia czy AS Roma, a także mistrz Francji z OSC Lille z 2011 roku. Lyon krok po kroku zaczął wracać na optymalne tory, a fazę grupową Ligi Mistrzów ukończył na drugim miejscu. Na przełomie grudnia i stycznia nowo odrodzony zespół zaliczył serię dziewięciu spotkań bez porażki, co zwiastowało solidną wiosnę. Momentami gra OL pozostawiała jednak wiele do życzenia i szefostwo zdecydowało się na dodatkowe wzmocnienia. Na Gruopama Stadium trafili wówczas Karl Toko Ekambi, Tino Kadewere (natychmiastowo wypożyczony do AC Le Havre), a także bohater dzisiejszego tekstu Bruno Guimarães.
Dzieciństwo w rytmie samby
22-latek urodził się w Rio de Janeiro, gdzie spędził większość dzieciństwa. W młodości regularnie grywał w sekcjach Vasco da Gamy czy Fluminense, by następnie rozpocząć przygodę z zawodową piłką w barwach lokalnego GO Audax. Wejście na salony umożliwił jednak transfer do Athletico Paranaense, w którym Bruno spędził ponad dwa i pół roku. W barwach „Furacão” Brazylijczyk rozegrał łącznie 84 spotkania i był nieodzownym elementem układanek Tiago Nunesa czy Fernando Diniza, ówczesnych szkoleniowców zespołu.
Po zakończeniu sezonu Serie A Bruno był o krok od transferu do Atletico Madryt. Wszystko miało być już dopięte na ostatni guzik, lecz moment zawahania włodarzy „Rojiblancos”, którzy wówczas skupili się na poszukiwaniach napastnika, wykorzystał Lyon. Tym samym Guimarães trafił ostatecznie do Francji, gdzie rozpoczął nowy etap swojej obiecującej kariery.
Pierwsze wrażenie
Na pierwszy występ w nowych barwach Bruno nie musiał długo czekać. Już w drugim spotkaniu po przeprowadzce do Francji Rudi Garcia wystawił 22-latka w wyjściowej jedenastce Lyonu na mecz z Metz. Brazylijczyk zaprezentował solidny futbol, szukał gry i do końca walczył w obronie. Zwycięskie spotkanie zakończył z najwyższą skutecznością podań na boisku i kilkoma odbiorami, po czym na stałe zagościł w pierwszym składzie „Les Gones”.
Pierwszym prawdziwym wyzwaniem dla Bruno był pojedynek 1/8 finału Ligi Mistrzów z faworyzowanym Juventusem. „Bianconeri” pojawili się we Francji w kompletnym zestawieniu i chcieli zmazać plamę z ostatnich tygodni, kiedy to na przełomie czterech spotkań wygrali zaledwie jedno. Podopieczni Maurizio Sarriego nie byli jednak w stanie sprostać OL i po kiepskiej grze przegrali 0:1. Jedynego gola zdobył wówczas Lucas Tousart, lecz to nie on grał tego wieczoru pierwsze skrzypce. Obok fantastycznego Houssema Aouara jednym z najbardziej wyróżniających się graczy był właśnie Guimarães. Swój występ 22-latek zwieńczył pozytywnymi ocenami ze strony francuskich dzienników, a wśród sympatyków Lyonu zaskarbił sobie ogromną sympatię. Ciekawie zapowiadającego się rewanżu nie doczekaliśmy się z przyczyn wszystkim znanych.
Oprócz kapitalnego spotkania z „Juve” 22-latek błyszczał w pozostałych meczach ligowych. Świetny przegląd pola, technika na małych przestrzeniach czy konsekwencja gry sprawiają, że Brazylijczyk momentalnie znalazł się w gronie największych talentów francuskiej Ligue 1. W międzyczasie Bruno doczekał się także pierwszego powołania do dorosłej reprezentacji Brazylii, choć jak wiadomo, mecze z Boliwią i Peru nie odbyły się.
Nieoszlifowany diament – co dalej?
Styl nowego nabytku Lyonu trudno porównać do konkretnego zawodnika. Bruno jest uniwersalny i świetnie operuje w środku pola, przez co wielu analityków dopatruje się u niego elementów gry Fernandinho z Manchesteru City. Nie brakuje mu jednak waleczności i umiejętności pokroju Xabiego Alonso, a ustawienie się pomiędzy drugą linią a defensywą przeciwnika czy udział w szybkich kontratakach uwydatniają cechy porównywalne chociażby do Marka Hamsika. To, w jakim kierunku rozwinie się teraz Guimarães, zależy przede wszystkim od sztabu „Les Gones” i systemu szkolenia. Niewykluczone, że w najbliższej przyszłości Bruno wykona kolejny krok w kierunku europejskiej śmietanki i dołączy do zespołu z najwyższej półki. Warunkiem jest jednak poprawa kilku elementów, jak np. walki w powietrzu, która pomimo jego 182 centymetrów wzrostu poważnie kuleje.
Dalszą obserwację rozwoju utalentowanego Brazylijczyka uniemożliwia pandemia koronawirusa, która sparaliżowała rozgrywki piłkarskie na całym świecie. Pomimo fatalnego sezonu Lyon w dalszym ciągu zachowywał realne szanse na miejsce gwarantujące udział w europejskich pucharach, a droga do ćwierćfinału Ligi Mistrzów stała przed nim otworem. Na dalszy rozwój sytuacji pozostaje nam cierpliwie czekać.
Je laisse ici mon soutien à toutes les mesures de sécurité qui sont mises en œuvre et mes prières à tous ceux qui ont fait de leur mieux rapidement. Je suis sûr que, avec responsabilité et conformément aux recommandations des professionnels de la santé,nous en sortirons bientôt🙏🏽
— Bruno Guimarães (@brunoog97) March 16, 2020
Sam Bruno przymusową kwarantannę przechodzi we Francji, dodając przy tym otuchy wszystkim osobom obserwującym go w mediach społecznościowych. Kiedy rozgrywki europejskie powrócą do normy, 22-latek jest bez wątpienia postacią, na którą warto zwrócić baczną uwagę.