Brondby IF – trudna przeprawa dla Legii Warszawa


Brondby IF jest rywalem Legii Warszawa w III rundzie eliminacji do Ligi Konferencji Europy. Pora przedstawić sylwetkę duńskiego klubu

8 sierpnia 2024 Brondby IF – trudna przeprawa dla Legii Warszawa
wikimedia

Już w czwartek 08.08.2024 r., w ramach III rundy kwalifikacji do Ligi Konferencji Europy, Legia Warszawa wyjedzie do Danii i zmierzy się z tamtejszym Brondby. Jakie są mocne i słabe strony rywali „Wojskowych”? Jakie szanse ma w tym starciu polski zespół? Kogo powinniśmy postrzegać tu jako faworyta? Jakie nastroje panują w Danii w związku z tym spotkaniem? Jakie my, jako Polacy, mamy wspomnienia z Brondby? Między innymi o tym w dalszej części artykułu.


Udostępnij na Udostępnij na

Jeżeli chodzi o Brondby, Legia Warszawa nie trafiła zbyt dobrze. Bez owijania w bawełnę – gorzej być nie mogło. Duński zespół jest całkiem uznaną marką, natomiast uspokajamy – nie można postrzegać go jako jednoznacznego faworyta tego dwumeczu. Pojedynek Brondby – Legia wydaje się dość wyrównany, o czym szerzej w dalszej części tekstu.

Legioniści mieli jednak szczęście, jeżeli chodzi o losowanie IV rundy. Zwycięzca tej podzielonej na dwa spotkania rywalizacji zmierzy się z kimś z pary Auda Kekava (Łotwa) – Drita Gnjilane (Kosowo). Jeżeli pokonają Brondby, jedną nogą będą już w fazie grupowej Ligi Konferencji Europy. W tym momencie nie wybiegamy jednak w przyszłość, a skupiamy się na tym, co tu i teraz.

Przed Wami sylwetka Brondby IF z komentarzami ekspertów prosto z Danii!

Brondby to przegrywy

Zaczynamy tytułem trochę prześmiewczym, ale też trochę ukazującym rzeczywistość. Brondby swoje lata świetności ma już dawno za sobą. Wystarczy powiedzieć, że ostatni raz Duńczycy zakwalifikowali się do fazy grupowej europejskich pucharów w roku, w którym powstała Liga Konferencji Europy – w sezonie 2021/2022. W swojej grupie w Lidze Europy zajęli w 4. miejsce, ale nie to jest najważniejsze. Brondby jest klubem, który zwykle odpada w okolicach III rundy kwalifikacyjnej – awans do fazy grupowej jest całkiem dużą rzadkością.

To daje Legii pewną nadzieję. Historia w końcu lubi się powtarzać, co znamy również z polskich boisk. Od momentu reformy europejskich pucharów wprowadzonych w sezonie 2009/2010 aż dziesięciokrotnie na 11 prób zespół ten kończył swoje zmagania w III bądź IV rundzie kwalifikacyjnej, co jest dość uwłaczającym wynikiem. Nie jest też tak, że odpadał z potęgami. Potykał się kolejno na Hercie Berlin, Sportingu Lizbona, SV Ried, Club Brugge, PAOK FC, Panathinakosie, Hajduku Split, Genku, Bradze, FC Basel. Umówmy się, że większość z tych zespołów była do ogrania. A jednak mu się to wybitnie nie udawało, choć bywało bardzo blisko.

***

Obserwując duńskie media, można zauważyć, że spostrzeżenia o Brondby jako „klubie przegrywów” to nie tylko wymysł polskiego redaktora serwisu iGol.pl, ale dość powszechne stwierdzenie powielające się w komentarzach duńskich kibiców. I nie objawia się ono tylko przez europejskie puchary… Dla przykładu w lidze w poprzednim sezonie piłkarze z Kopenhagi byli o krok od zdobycia pierwszego mistrzostwa kraju od rozgrywek 2020/2021, ale polegli tak naprawdę na ostatniej prostej i za sprawą kilku słabszych wyników pod koniec sezonu wypuścili tytuł z rąk. Podsumowując, z czystych liczb wynika, że Brondby naprawdę często zawodzi, co może uwydatnić się również w pojedynku z Legią.

Nastroje w Danii są zatem dość mieszane. Z jednej strony kibice widzą jakość Brondby… Z drugiej zaś należy podkreślić, że Duńczycy trochę powątpiewają w ten zespół, co przyznał zapytany przez nas o klimat przedmeczowy w obozie rywala duński dziennikarz serwisu 3point.dk Kasper Pedersbæk:

– Nie znam siły Legii na tyle dobrze, aby stwierdzić, kto jest faworytem w tej rundzie, ale ogólnie polskie kluby radzą sobie dobrze w Europie, więc trzeba się liczyć z trudnym pojedynkiem. Kibice Brondby liczą na dobry wynik, ale nie spodziewają się go ze względu na wiele europejskich niepowodzeń w ostatnich latach.

Charakterystyka gry Brondby

Ofensywa, eksplozywność młodzieży, żywość – to są atuty Brondby. Coś więcej? Wydaje się, że na ten moment ma nieco bardziej ułożony zespół od Legii, w czym ma nad polskim klubem dużą przewagę. Za Jespera Sorensena zespół ten nastawia się na grę przy piłce i można powiedzieć, że poniekąd to jest jego sposób na granie – dominacja. Jak wygląda jego system? Najczęściej gra w formacji 5-2-2-1 lub 3-4-3, często ją rotując.

Jakie są największe atuty Duńczyków? O to zapytaliśmy się Nanny Soph, redaktorki 3point.dk i współzałożycielki największego podcastu na temat Brondby (BrøndbyLyd):

– Powiedziałabym, że największą zaletą Brondby jest to, że zespół może strzelać gole z każdego miejsca, a w składzie ma wielu zawodników ze zdolnościami do zdobywania bramek. Trudno go też zatrzymać, ponieważ ma wielu wartościowych zawodników. Zamknij Yuito Suzuki, a wtedy zostaw więcej miejsca dla Daniela Wassa. Zamknij Daniela Wassa, a zostawisz więcej miejsca dla Noaha Narteya. I tak dalej. Kluczowy dla systemu jest bramkarz Patrick Pentz, który doskonale radzi sobie z piłką i pracuje jako dodatkowy zawodnik w polu gry, gdy Brondby jest w posiadaniu piłki.

Brondby jest naprawdę bardzo groźne

Znając ostatni brak pomysłu Legii, można chyba śmiało stwierdzić, że od pierwszych minut to ona (szczególnie w Danii) spróbuje narzucić swoje tempo, utrzymywać się jak najdłużej przy futbolówce i postawić na sprawdzony patent uniemożliwiania przeciwnikowi robienia czegokolwiek produktywnego… Brondby stawia na ekspansywną grę, oddaje znacznie więcej strzałów i od Legii, i od jakiegokolwiek zespołu, z którym warszawiacy mierzyli się w tym sezonie, więc jest się czego bać. Tym bardziej jest to problem z tego względu, że „Wojskowi” wciąż mają problem z obsadą bramki. Kacper Tobiasz traci mało goli (na razie tylko dwa), ale należy nakreślić, że przeciwnicy oddawali po prostu mało strzałów celnych (w pięciu meczach zaledwie cztery).

Wyciągając za nawias mecze w eliminacjach z drużynami zdecydowanie słabszymi, zakłamującymi rzeczywistość, trzeba powiedzieć, że w niemal każdej statystyce z Legią przeciwnicy niestety wygrywają… Poza wspomnianą wcześniej częstotliwością strzałów Brondby więcej podaje, jest w swojej grze bardziej dokładne, zalicza więcej odbiorów w obronie (przy tym znacznie mniej fauluje) i ogólnie, biorąc pod uwagę same liczby, wypada lepiej.

Kto jest zatem faworytem?

Brzmi strasznie? Trochę ma tak brzmieć. Brondby na tę chwilę jest lepszym zespołem od Legii. Zatem niedużym, ale jednak faworytem wydaje się duński zespół, który na początku tego sezonu wygląda po prostu lepiej. Niedużym, bo oczywiście też ma swoje problemy… W końcu dwa remisy (z czego jeden ze słabym KF Llapi) to bardzo słabe, zawodzące rezultaty. Niemniej widać po tym zespole, że sukcesywnie się on rozwija, podczas gdy Legia najlepszy mecz rozegrała tak naprawdę w pierwszej kolejce przeciwko Zagłębiu Lubin. Ten najgorszy w wykonaniu „Wojskowych” przyszedł niestety w ostatnim starciu z Piastem Gliwice, a więc zespołem czysto na papierze słabszym od Duńczyków. A i na ten wspomniany remis z KF Llapi należy patrzeć z dystansem, co podkreśla zapytany Kasper Pedersbæk:

– W wyjazdowym meczu z Llapi uczestniczyli wszyscy rezerwowi i młodzi zawodnicy. Prawie żaden gracz podstawowego składu nie zagrał ani w całości, ani w głównej części meczu. Wielu z nich pozostało w Danii, aby odpocząć.

Gdzie szukać nadziei?

Gdzie ten słaby punkt Brondby? Biorąc pod uwagę samą formę, tu wygrywa Brondby, co już wcześniej sobie nakreśliliśmy. Mecz z Piastem pozostawił olbrzymie wątpliwości – Brondby nie miało tak naprawdę meczu negatywnej weryfikacji… Jak to wygląda kadrowo? Dysproporcja jakościowa pod tym względem nie jest aż tak duża, jak niektórym może się wydawać.

Bramkarza lepszego ma Brondby. W pojedynku na linii Tobiasz – Pentz to Austriak jest górą. W ataku również nasi rywale wydają się nieco mocniejsi. Mimo absencji Kvistgaardena mają kim postraszyć (choćby Ohim Omoijuanfo). Legia ma w ataku takich zawodników, jak: Jean-Pierre Nsame, Tomas Pekhart, Blaz Kramer, Migouel Alfarela, Jordan Majchrzak czy Marc Gual. Bogactwo? Na tę chwilę bardziej bałagan. Połowa wymienionych nie została nawet odpowiednio wprowadzona do zespołu. Pozostali są w słabej formie. No, może z wyjątkiem Guala, który całkiem nieźle wszedł w sezon. Należy jednak pamiętać, że nie jest to typowa „dziewiątka”… Mimo wszystko nie ukrywamy, że liczymy na czyjś przebłysk, bo w tym chaosie Legia mimo wszystko ma jakość.  Środka pola nawet nie ma co porównywać… Tu na pewno Legia jest słabsza. Wass, Sebulonsen, Suzuki czy Bundgaard to naprawdę mocny, dużo lepiej zgrany od linii pomocy Legii kwartet. Może gdyby grał Elitim, a Josue został w klubie…

***

Obie drużyny grają wahadłami, na których akurat Legia ma przewagę. Naszą największą nadzieją jest jednak lepsza defensywa. Przynajmniej bardziej ustabilizowana. Powiedzmy, że mniej więcej możemy przewidzieć, na kogo postawi Feio. W Brondby jest to nieco trudniejsze, gdyż wydaje się, że trener tamtejszej ekipy nie znalazł jeszcze tego złotego środka na utrapienia defensywne zespołu, który w poprzednim sezonie Superligaen mógł pochwalić się przecież drugą najlepszą formacją obronną w całej lidze.

Na początku tej kampanii Brondby traci natomiast na tyle dużo goli, że obecnie możemy pokładać w tym jakieś nadzieje. Również patrząc na to, że w formie jest ostatnio Luquinhas (mimo gorszego meczu z Piastem) oraz wcześniej wspomniany Marc Gual. Ważny może okazać się również Ryoya Morishita, którego plan wystawienia na pozycji numer osiem w ostatnim czasie wypalił. To na nich skupi się najpewniej gra „Wojskowych”, którzy potrzebują właśnie tego typu zawodników przeciwko tej wysoko ustawionej, nie do końca stabilnej obronie. Szybkich, dynamicznych i zwrotnych – cały pakiet ma ta trójka, z czym rywale mogą sobie po prostu nie radzić. Jest to jakiś sposób.

Sytuacja kadrowa Brondby

W czymś jeszcze Legia może szukać nadziei w dwumeczu z Brondby? Akapit ten możecie traktować jako pewne przedłużenie poprzedniego. Sytuacja kadrowa w obozie rywala jest naprawdę bardzo słaba, co działa na korzyść polskiego klubu.

Podczas gdy Legia cierpi na brak Elitima (co jest bardzo bolesne, ale jednak mówimy tylko o jednym piłkarzu) oraz nie mniej ważnego Marco Burcha, Brondby jest w dużo gorszej sytuacji. Chodzi tu zarówno o istotność dla systemu, jak i choćby liczbę graczy z absencją na to spotkanie. Są to kolejno:

  • Nicolai Vallys,
  • Marko Divkovic,
  • Mathias Kvistgaarden,
  • Sean Klaiber,
  • Kevin Mensah,
  • Jordi Vanlerberghe,
  • Justin Che.

Poza ostatnią wymienioną trójką jest tu mowa o naprawdę bardzo znaczących dla klubu ogniwach. Wydaje się, że przy pełnej zdrowotności początkowo podanej czwórki zawodników (zakreśleni) każdy z nich wystąpiłby w pierwszym składzie Brondby, co wskazuje nam na dużego pecha Duńczyków. Losowość jest po naszej stronie.

Kogo Brondby brak jest najbardziej? Odpowiedziała nam na to pytanie wcześniej wspomniana Nanna:

Największym problemem jest zdecydowanie absencja Nicolai Vallysa. Od czasu przejścia z Silkeborgu był kluczowym zawodnikiem drużyny Brondby, a w zeszłym sezonie otrzymał tytuł gracza sezonu w Superlidze. Tyle dobrze, że Brondby ma dobrych zawodników w ataku, którzy mogą go zastąpić. Jednak zawodnika takiego jak Vallys zawsze będzie nam bardzo brakowało po prostu ze względu na jego jakość na boisku.

Polska vs. Brondby. Jak to wychodziło?

17 meczów, 7 zwycięstw, 4 remisy i 6 porażek – oto bilans spotkań Brondby przeciwko polskim klubom. W większości są to mecze z końca XX wieku, więc starcia z Widzewem Łódź, Zagłębiem Lubin, Amicą Wronki, Lechem Poznań czy z Zawiszą Bydgoszcz. Jednak nie tylko. W ostatnich latach polskim klubom zdarzały się konfrontacje z Brondby w ramach eliminacji do europejskich pucharów. W XXI wieku trafiły na niego łącznie trzy zespoły z ekstraklasy.

Idąc odwróconą chronologią, ostatnia była Pogoń Szczecin w sezonie 2022/2023, a więc całkiem niedawno. Szybkie 0:4, a w rewanżu w Polsce „Portowcy” tylko zremisowali i odpadli. Na przestrzeni tych lat zmieniło się jednak w drużynie Brondby całkiem dużo. Tylko sześciu piłkarzy z podstawowego składu z pierwszego meczu między tymi drużynami zostało w klubie, z czego zaledwie dwójka ma większe szanse na występ w czwartek – są to Sebastian Sebulonsen oraz Josip Radosević. W ramach ciekawostki warto dodać, że duński zespół prowadził wówczas obecny trener Lecha Poznań Niels Frederiksen.

Ten sam szkoleniowiec prowadził Brondby, kiedy mierzyło się ono z jeszcze jednym polskim klubem – Lechią Gdańsk. Wszystko działo się w sezonie 2019/2020. Przeciwko klubowi znad morza aż tak gładko natomiast Duńczykom nie poszło. Zdarzyła się nawet porażka, która jednak szybko została zrehabilitowana wynikiem 4:1 w Danii.

Legia vs. Brondby

A czy Legia miała jakąkolwiek styczność z Brondby? Tak, w sezonie 2009/2010 „Wojskowi” spotkali się ze swoim najbliższym rywalem w III rundzie kwalifikacji do Ligi Europy – podobnie jak teraz, ale inne rozgrywki… Dwumecz ten zakończył się dwoma remisami, po których przez nieistniejącą obecnie zasadę ważności bramek wyjazdowych awansowali Duńczycy. Z tamtych dwóch kadr zostało dziś, co ciekawe, zaledwie dwóch zawodników… Artur Jędrzejczyk w Legii i Daniel Wass z Brondby. Zdecydowana większość aktorów tamtego widowiska zakończyła już profesjonalne kariery.

Trzy pojedynki z Brondby w XXI wieku, trzy awanse Duńczyków… Czy Legia przełamie tę niekorzystną dla Polski serię? Zobaczymy…

Przewidywana jedenastka Brondby

Przewidywana jedenastka na mecz Brondby IF – Legia Warszawa wg Nanny
Komentarze
Kamil (gość) - 3 miesiące temu

Kamil Seliga

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze