Pamiętacie cykl "O nich będzie głośno"? Dzisiaj wracamy do tego pierwowzoru w nieco odświeżonej, brytyjskiej wersji. Szukać talentów na miarę nowych Lampardów i Ferdinandów będziemy wyłącznie na Wyspach. Na pierwszy ogień idzie Will Hughes, niedawno kupiony przez Watford pomocnik, który uznawany jest za olbrzymią nadzieję "Synów Albionu". Dlaczego właśnie on? Przede wszystkim: całkiem trudno jest udowodnić, że w czasach, kiedy Real za 16-latka płaci ponad 40 milionów, 22-latek wciąż może być uznawany za talent. A w dalszej kolejności – chłopak ma papiery na naprawdę wielkie granie.
24 czerwca – Watford podaje do wiadomości publicznej informację o podpisaniu kontraktu z naszym bohaterem. Umowa na pięć lat.
27 czerwca – Anglicy mierzą się z Niemcami w Tychach w półfinale młodzieżowych ME. Will Hughes asystuje, Will Hughes szaleje, Will Hughes jest chyba najlepszym piłkarzem po obu stronach boiska. Anglicy przegrywają w karnych po bardzo wyrównanym meczu z późniejszymi tryumfatorami turnieju. 22-latka nie ma już wtedy na placu gry – schodzi z niego w 86. minucie.
Po tym meczu pojawiają się pytania. – To jego kupili za osiem milionów funtów? Kto to w ogóle jest? Ze Szwecją i Słowacją nawet nie grał. Ot, futbol – wystarczy jeden mecz, aby wzbudzić zainteresowanie szerszej publiczności. Z Anglikiem jest jednak nieco inaczej, ten wzbudza zainteresowanie od jakichś sześciu lat, kiedy tylko zameldował się w dorosłej piłce. Tutaj od razu przechodzimy do sedna sprawy: jeżeli chłopak jest tak dobry, za jakiego uchodzi, dlaczego do tej pory nie zanotował choćby minuty na najwyższym szczeblu rozgrywkowym?
Jednocześnie młody i doświadczony – CV idealne
Will Hughes urodził się 17 kwietnia 1995 roku w Weybridge w hrabstwie Surrey, a już w wieku dwóch lat przeniósł się wraz z rodziną do Derby w centralnej części kraju. Po młodzieńczych przygodach z piłką na poziomie szkolnym i półamatorskim w 2011 roku dołączył do lokalnego Derby County, gdzie jego przygoda z piłką miała rozpocząć się na dobre. Prowadzący wówczas klub Nigel Clough nie musiał się długo zastanawiać i już w listopadzie dał mu szansę gry. Co prawda zaledwie minutę z starciu z Peterborough, ale debiut w Championship w wieku 16 lat i 202 dni budzi słowa aprobaty.
W kolejnym sezonie pomocnik z charakterystyczną blond czupryną (ale jeszcze bez brody) był już absolutnie kluczową postacią w zespole, który rozgrywki skończył w pierwszej dziesiątce. W samej lidze przywdziewał trykot klubu aż 35 razy, a do tego doszły dwa spotkania w Pucharze Anglii i jedno w Pucharze Ligi. W tym momencie mowa o 17-latku. Nieco uściślając, zaledwie cztery z owych 35 występów w lidze trwały mniej niż godzinę, a najczęściej był to pełny czas gry. Clough mu zaufał, co dość dobitnie udowodnił w wywiadzie dla BBC:
Po prostu dajcie mu piłkę – tak mówimy chłopakom. (…) Ludzie mówią, że ma zaledwie 17 lat? To jak posiadanie seniora w drużynie. Jego opanowanie przeczy jego wiekowi i nie ma w tym kraju wielu 17-latków, dla których jest to standardem. To go wyróżnia. Nigel Clough
Nie tylko w klubie jego nieprzeciętne umiejętności dostrzeżono bardzo wcześnie. Do dziś jest drugim najmłodszym piłkarzem, który zagrał dla reprezentacji U-21, zaraz za Theo Walcottem. W dniu debiutu miał nieco ponad 17 lat. Wcześniej przeszedł przez wszystkie szczeble młodzieżowej reprezentacji od U-17, ale wszystkie grupy wiekowe musiał opuszczać, aby dołączać do coraz to starszych kolegów. Zainteresowanie już w 2012 roku wyrażali obaj giganci z Manchesteru. Do żadnych wielkich ruchów jednak nie doszło, a młodzian mógł spokojnie grać w Derby. I bardzo dobrze.
Dwa kolejne sezony to 93 (!) spotkania Hughesa i zasłużenie na miano prawdziwej ostoi „The Rams”. W kampanii 2013/2014 Derby zagrało nawet w barażach o Premier League, ale w samym finale podopieczni Steve’a McClarena (były selekcjoner Anglików zmienił na stanowisku Clougha w październiku 2013 roku) musieli uznać wyższość QPR. Prawdziwa próba miała jednak dopiero nadejść. Już w pierwszym spotkaniu sezonu 2015/2016 nasz bohater zerwał więzadła krzyżowe. Osiem miesięcy odpoczynku dla 20-latka było nie tyle sprawdzianem sprawności fizycznej, ile wytrzymałości psychicznej. Po tak długim okresie rekonwalescencji można przyjąć, że wchodzisz do zespołu z czystą kartą, co najwyżej z notkami na marginesie.
Powiedzielibyśmy, że Hughes pokazał great character, ale obawiamy się, że te słowa są już opatentowane przez pewnego sympatycznego Irlandczyka z Północy. Nasz bohater wrócił w kwietniu. Rozegrał dwa mecze w U-21, pięć w lidze… i zdążył załapać się na kolejne baraże. Tym razem nie udało się dojść nawet do finału, Hull było zbyt mocne. W minionym, już nie tak udanym dla zespołu sezonie Will Hughes ponownie był zawodnikiem, od którego w większości przypadków zaczynało się ustalanie składu. Bilans 22-letniego zawodnika, który niebawem przywita się z Premier League, to 187 meczów, 12 bramek i 18 asyst w dorosłym zespole Derby County. Poprzeczka zawieszona nie najwyżej, ale za to masa doświadczenia zdobytego na angielskich boiskach. Owocami owego doświadczenia jest dzisiaj choćby poczucie odpowiedzialności za wynik, tak potrzebny u piłkarzy ze środka pola.
Will Hughes po hiszpańsku: jak Xavi i Iniesta
Liczby potrafią powiedzieć wiele, ale futbol to wciąż gra emocji. Przejdźmy więc do sedna – jak Will Hughes gra w piłkę? Dopiero tutaj odkrywamy prawdziwe piękno odnalezionej perły. Jeżeli wszystko pójdzie tak, jak pójść powinno, młodzian zachwyci Premier League. Jest szalenie inteligentny, świetny technicznie, średnio raz na minutę szuka zupełnie niekonwencjonalnego zagrania, przy którym rywale co i rusz potykają się o własne nogi. Dysponuje wprost genialnym prostopadłym podaniem. Posiada umiejętność, którą kochają miliony – potrafi wziąć piłkę i nie oddawać jej nikomu przez 40 metrów, na pełnej szybkości mijając rywali, aby koniec końców… nie połasić się na strzał, ale oddać piłkę lepiej ustawionemu koledze.
Materiał na pomocnika z prawdziwego zdarzenia. Trudno porównać jego styl do któregokolwiek z najbardziej znanych zawodników Premier League. Z jednej strony jest absolutnym dyktatorem tempa gry – czasem zwolni, czasem rzuci crossem na 60 metrów, jak Scholes. Całkiem nieźle odnajduje się w polu karnym bądź przed nim dokładnie tam, gdzie właśnie spada piłka – na myśl od razu przychodzi Frank Lampard. Niezwykle trudno odebrać mu piłkę, przy swoim słusznym wzroście (185 cm) i dużej sile fizycznej trzyma futbolówkę naprawdę blisko nogi. Yaya Toure. Kiedy patrzy się na niego podczas meczu, wydaje się, że zawsze widzi przynajmniej dwie opcje zagrania piłki do lepiej ustawionych kolegów – kłania się David Silva. Ponadto zaskakuje zwrotnością, jest szybki. Oczywiście, do każdego z wyżej wymienionych graczy Hughesowi brakuje jeszcze kilku tysięcy minut na twardym gruncie Premier League, jednak patrząc na jego grę, można śmiało powiedzieć, że ten chłopak ma olbrzymi potencjał.
Warto wspomnieć o jeszcze jednym: Will Hughes to bardzo inteligentny facet. Podczas kontuzji uczył się języka hiszpańskiego. – To coś, co zawsze chciałem zrobić, aby poszerzać moje horyzonty i będzie to bardzo przydatne, kiedy będę starszy, kiedy skończę z piłką. Jak sam twierdzi, w grze stara się czerpać z Xaviego i Iniesty – za wzór nie podaje żadnego zawodnika ogranego na angielskich boiskach. Którzy ostatnio więcej osiągnęli? Był prywatnie kształcony w szkole w Repton (absolwenci to m.in. Roald Dahl czy Jeremy Clarkson), na południe od Derby. Pomimo dołączenia w wieku 16 lat do „The Rams” korzystał z usług prywatnego opiekuna naukowego i ukończył A-Levels (Advanced Levels, pewien odpowiednik polskiej matury) z zakresu polityki i biznesu.
Premier League wita utalentowanego, inteligentnego i wciąż młodego chłopaka, który doświadczył gry na angielskiej ziemi, ma za sobą ciężką rekonwalescencję oraz prawie dwie setki meczów w nogach. Czy można mówić o tzw. przehypowaniu? Zdaje się, że nie tym razem. Pozostaje jedynie pytanie, dlaczego Hughesa nie kupił nikt wcześniej oraz dlaczego zgodził się na dołączenie do jednej z najmniej stabilnych ekip ligi. Oficjalne odpowiedzi nie są znane. Możemy jedynie przypuszczać, że sam zawodnik, przyzwyczajony przecież do bycia pierwszym wyborem (zasłużenie) menedżera, chciał mieć gwarancję gry, której mógłby nie dostać w większych klubach. A będąc jednym z niewielu jasnych punktów na ciemnej mapie, można zostać łatwo zauważonym i wyraźnie docenionym. Z tego miejsca gorąco pozdrawiamy Jordana Pickforda.
***
Jakie szanse dajecie Hughesowi w Premier League? Czy dorówna Emlynowi i Markowi Hughesom, którzy na angielskich stadionach zostawili nie tylko całe serca, lecz także ponad 1200 spotkań i niemal 200 goli? Swoje przemyślenia zostawcie w komentarzach!
A na koniec zapraszamy na sentymentalną podróż w przeszłość – początki cyklu „O nich będzie głośno” sięgają 2009 roku!