Trudno jest w Poznaniu zatrzeć wspomnienie blamażu ze Stjarnanem z trzeciej rundy kwalifikacji Ligi Europy w sezonie 2014/2015. Demony przeszłości wracają za każdym razem, gdy Lech w europejskich pucharach ponownie musi zmierzyć się z jakąkolwiek drużyną z Islandii. Ale czy Breiðablik to klub, którego realnie trzeba się obawiać? Odpowiedzią na to pytanie jest poniższa analiza przeciwnika przedstawiciela Polski w kwalifikacjach Ligi Mistrzów.
Rozliczenie z przeszłością
O wspomnianym dwumeczu ze Stjarnanem każdy by chciał zapomnieć, dlatego nie będziemy się pastwić. Pozytyw jest taki, że jest to jedyna rywalizacja Lecha Poznań z islandzkim zespołem, która została przegrana. A sumarycznie do tej pory odbyły się trzy pojedynki.
W sezonie 1982/1983 w ramach 1/16 Pucharu Zdobywców Pucharów zespół ze stolicy Wielkopolski pokonał w dwumeczu 4:0 Íþróttabandalag Vestmannaeyja. Druga wygrana rywalizacja odbyła się trzy lata temu, podczas pięknej kampanii Lecha Poznań, zakończonej ćwierćfinałem Ligi Konferencji. Jednak dwumecz z Víkingurem Reykjavík w trzeciej rundzie kwalifikacji nie zwiastował tak długiej gry w pucharach. Kolejorz pokonał rywala dopiero po dogrywce i zapewne wielu kibiców nie utożsamia tego pojedynku jako rywalizacji, którą oglądało się przyjemnie.
Danijel Djuric (2003) @danijeldjuric7 scored his 1st goal for @vikingurfc vs. Lech Poznan 🇮🇸⚽️⭐️👌 pic.twitter.com/euVIbeSlSm
— Magnus Agnar Magnusson (@totalfl) August 12, 2022
Transfery przychodzące do klubów ligi islandzkiej opierają się głównie o rynek rodzimy. Jednak Breiðablik w swoim aktualnym składzie nie ma żadnego piłkarza z ówczesnej drużyny Víkingura. Ma go za to… Lech Poznań. W rywalizacji z 2022 roku oba mecze na ławce przesiedział Gísli Thórdarson.
W sezonie 2023/2024 Breiðablik osiągnął historyczny sukces w dziejach islandzkiej piłki. Został on wówczas pierwszą drużyną z tego kraju, która zakwalifikowała się do fazy grupowej europejskich pucharów! Ten piękny sen skończył się w drastyczny sposób, gdyż klub przegrał wszystkie sześć meczów.
Jak wygląda aktualna siła drużyny? Według Rankingu Opta, który pozwala porównywać kluby z różnych krajów, Breiðablik poziomem zbliżony jest do Wisły Kraków. Nie ma zatem wątpliwości, że jeżeli mistrz Polski marzy o grze w Lidze Mistrzów, to takich rywali musi pokonywać bez mrugnięcia okiem.
Breiðablik – zestawienie kadrowe
Jak już zostało wspomniane – transfery do islandzkich klubów odbywają się głównie na płaszczyźnie wewnątrzligowej. Naturalne zatem jest, że niemal cały skład przeciwnika Lecha Poznań oparty jest o Islandczyków. Jedynym wyjątkiem jest Duńczyk Tobias Thomsen, który trafił do mistrza kraju w marcu z drugiego poziomu rozgrywkowego w Portugalii. Jest on podstawowym napastnikiem Breiðabliku, więc spodziewamy się go w wyjściowej jedenastce na wtorkowy mecz.
Kto jeszcze powinien się w niej znaleźć? Na to pytanie odpowiedział nam Piotr Giedyk, redaktor portalu Piłkarska Islandia.
– W Poznaniu z całą pewnością Islandczycy zagrają defensywnie, a Kristinn Jónsson, Viktor Örn i Valgeir Valgeirsson będą kluczem obrony. Bardzo możliwe, że z pomocy na lewą obronę przestawiony zostanie Andri Rafn Yeoman. W wyjściowej jedenastce zobaczymy na pewno Höskuldura Gunnlaugssona i Kristinna Steindórssona, dwóch czołowych pomocników, którzy moim zdaniem są dla Lecha najtrudniejszym orzechem do zgryzienia. Nie liczę tu w typowych zagrożeniach napastnika Thomsena, bo to już zmartwienie linii obrony i bramkarza Kolejorza – wyjaśnia Piotr Giedyk.
Na nas w rewanżowym meczu z albańską Egnatią ogromne wrażenie wywarł Óli Valur Ómarsson. Grający na lewym skrzydle 22-latek wyróżniał się przebojowością i ogromną chęcią wchodzenia w pojedynki z obrońcami. Jeden na jeden? Żaden problem. Sytuacja jeden na dwóch również nie odpychała go od podjęcia decyzji o próbie dryblingu. Ómarsson grał bardzo samolubnie, chętnie schodząc z piłką przed pole karne by oddać strzał. Nie można mu odmówić pewności siebie i luzu – udowodnił to próbując odgrywać w powietrzu piętą w pierwszym kontakcie nadlatującą z daleka piłkę.
Schematy i mankamenty
Breiðablik buduje swoje akcje bardzo szybko, angażując przy tym dużą liczbę zawodników. Środkowi pomocnicy chętnie podłączają się do wyprowadzania ataków, holując piłkę w stronę bramki rywala na tyle długo na ile ma to sens. W tym budowaniu bywa obecny również prawy obrońca Valgeir Valgeirsson, angażując się w dośrodkowania w pole karne. Co ciekawe – cały Breiðablik preferuje płaskie wrzutki nad te na wysokość głowy.
O ile wspomniany Valgeirsson z przodu potrafi dać od siebie coś ekstra, tak jego gra w defensywie nie porywa. Można to powiedzieć o obu bokach obrony, które regularnie gubią krycie i tutaj Lech Poznań może szukać udowodnienia swojej przewagi. Gdyby tylko sam Kolejorz nie miał tylu problemów na skrzydłach…
Zawodnikiem wartym wyróżnienia jest również Anton Ludviksson. Jego gra nie jest specjalnie widowiskowa, wszak jest on pomocnikiem defensywnym. Aczkolwiek mrówczą pracę też warto pochwalić. Regularnie schodzi bardzo blisko środkowych obrońców by wspierać ich zarówno w fazy defensywnej jak i przy budowaniu akcji.
Breiðablik niewątpliwie jest drużyną, która dużo lepiej czuje się u siebie niż na wyjeździe. Idealnie było to widać w pierwszej rundzie kwalifikacji, w której na wyjeździe przegrał 0:1, a u siebie wygrał 5:0. Z czego wynikała ta dysproporcja?
– Upał w Albanii „zabił” Blikar. Różnica ponad 20 stopni zrobiła swoje, a zawodnicy z Islandii często mają problem z kondycją i zachowaniem kontroli w meczach na południu Europy lub tam, gdzie temperatura dochodzi do poziomu 30 stopni lub nawet wyższego. Wiedzieli, że będzie im ciężko, więc oszczędzali się, znając swoje możliwości i mając perspektywę rewanżu. Ostatecznie to nawet nie kondycja, ale brak koncentracji w ostatniej części gry przyniósł niepotrzebną porażkę – opowiada Piotr Giedyk.
Ambicje a realizm
Oczywistym jest, że sporym faworytem rywalizacji jest Lech Poznań. Piłka jednak pozwala wierzyć malutkim, że uda im się oszukać przeznaczenie. Jak zatem podchodzą do tej rywalizacji islandzkie media?
– Spokojnie, bez presji, chociaż są obawy, że w Poznaniu będzie upał i to może położyć znowu zawodników z Kópavogur. Generalnie panuje przekonanie, że nieprzegranie pierwszego meczu więcej niż jedną bramką daje spore możliwości w rewanżu i tam będzie upatrywało się szans. Remis na wyjeździe będzie postrzegany niczym zwycięstwo, nie wspominając o jeszcze lepszym rezultacie, ale to raczej niemożliwe. Tak jak wspomniałem wyżej – ze strony mediów nie ma póki co większej presji, bo Blikar i tak mają już autostradę do play-off Ligi Konferencji, więc istotniejsze jest to, że sama gra w fazie ligowej europejskich pucharów ponownie jest bardzo prawdopodobna. Aktualnego mistrza Polski wspomina się przede wszystkim z dwumeczu sprzed dekady, kiedy to „mały” Stjarnan (jak na islandzkie warunki w tamtych czasach) pokonał Lecha Poznań – kończy Piotr Giedyk.