Brazylia zatańczyła sambę – brazylijski walec przejechał po Koreańczykach


Brazylia w fenomenalnym i karnawałowym stylu pokonała Koreę Południową 4:1

5 grudnia 2022 Brazylia zatańczyła sambę – brazylijski walec przejechał po Koreańczykach
standard.co.uk

Korea Południowa trafiła pod walec. Brazylijski walec, który po prostu z wielką radością przejechał się po Koreańczykach. Brazylia z Neymarem w składzie pokazała, jak wielką mocą dysponuje. Jak potrafi odebrać rywalom jakiekolwiek chęci do gry i zabawić się z nimi. Jeśli "Canarinhos" w spotkaniu z Koreą chcieli postraszyć rywali, to udało im się to w 100%. Brazylia wygrywa w 1/8 finału 4:1.


Udostępnij na Udostępnij na

Najbardziej wymownym obrazkiem dominacji Brazylii był karny wykonywany przez Neymara. To, z jakim spokojem wykonał on „jedenastkę” i jak ograł bramkarza, jest wręcz niesamowite. Niejednemu kibicowi już przypomniały się karne wykonywane poprzedniego dnia przez Roberta Lewandowskiego. Tylko że Neymar zrobił to z taką pewnością i uśmiechem na twarzy, jakby od początku do końca wiedział, że to strzeli. Brazylia wyszła na to spotkanie, jakby wiedziała, że to wygra. I nie było innej opcji.

Brazylia tańczyła sambę

Wysoka wygrana to jedno. Tak wysokie zwycięstwo może jednak trochę dziwić. W końcu to 1/8 finału. Wszyscy uznawali „Kanarki” za faworytów spotkania z Koreą, ale styl, w jakim to zrobili, był oszałamiający. Najgorsi koreańscy pesymiści nie mogli przewidzieć, że będą tak bezbronni i trafią do świata uśmiechniętych Brazylijczyków, którzy na Stadionie 974 będą się czuć jak na brazylijskich plażach.

Ta radość z gry, cieszynki, uśmiech z każdym kolejnym ośmieszeniem rywala. Brazylia się w tym meczu bawiła. Weszliśmy właśnie w post, ale w Doha dzięki popisom „Canarinhos” na boisku panował karnawał. Neymar i spółka zatańczyli sambę. Robili to nie tylko po zdobytych bramkach, ale także zabrali na niezłą lekcję tego tańca biednych Koreańczyków. Po to ogląda się futbol, aby cieszyć oko takimi zagraniami, zabawą. Brazylia grała z uśmiechem na ustach. Cieszyła się każdą minutą spędzoną na boisku.

Brazylia pokazała również, jak fantastyczna atmosfera panuje w zespole. Po raz kolejny można odwołać się do cieszynki po bramce, gdy Richarlison po skądinąd przepięknej bramce podbiegł do selekcjonera Tite i zatańczył z nim typowy brazylijski taniec. To było ukrócenie wszelkich pogłosek, że Brazylia jest podzielona. Reprezentacja kraju kawy w tym meczu była zjednoczona i niesamowicie mocna. Tańczyła, hulała, bawiła się, a futbol przy tym wszystkim był tylko dodatkiem. Przyznajemy, oglądało się to genialnie. Brazylijskie „Joga Bonito” w akcji.

Wrócił wódz

Jest taka scena w filmie „Jak zostałem gangsterem”, gdy Walden zwraca się do głównego bohatera „wodzu” – „Co robimy, wodzu?”. To jego powiedzenie przewija się w tym filmie wiele razy. Podobnie chyba jest w reprezentacji Brazylii, gdy koledzy z drużyny zwracają się do Neymara. Vinicius z Richarlisonem w tunelu chyba zapytali Neymara: „I co, gramy, wodzu?”. Wódz porozrzucał im parę piłek i w 30. minucie sprawa była załatwiona.

Brakowało Neymara w spotkaniach ze Szwajcarią i Kamerunem. Gra tak bardzo się nie kleiła. Brakowało tam takiego lidera. Spoiwa, które zacznie zabawę i napędzi resztę kolegów. Poczęstuje taką piłeczką jak przy trzeciej bramce Richarlisona. Neymar jest mentalnym liderem tej reprezentacji. Wrócił po kontuzji, po której nie było widać ani śladu, i to jest chyba najważniejsze dla wszystkich Brazylijczyków. Wódz jest potrzebny, nawet gdyby trzymał się w drugim szeregu i nie wychylał się pierwszy po gratulacje, a mamy wrażenie, że Neymar dorósł. Jest gotowy na każde poświęcenie dla tej reprezentacji, byle tylko wygrać mistrzostwo świata.

Brazylia jest wielka, Brazylię stać na mistrzostwo świata

O tym, że Brazylia ma wielkich piłkarzy, mówili wszyscy już przed mundialem. Z Neymarem jednak wszyscy dostają boosta plus dziesięć do luzu. Całe to obciążenie z nich schodzi i mogą grać swoje. Ofensywna trójka ze środkowymi pomocnikami to ludzie, którzy potrafią bawić się piłką i sprawić, że oglądając mecz, pojawia się uśmiech na twarzy. Rozkochują w sobie kibiców.

Richarlison, Vinicius, Raphinha, Neymar, Lucas Paqueta potrafią tak ogłupić rywali, że ci nie wiedzą, co się dzieje. A zabezpiecza ich bestia w postaci Casemiro, który jeśli pojawią się kłopoty, załaduje jakąś bombę i da zwycięstwo jak w meczu ze Szwajcarią. Co najśmieszniejsze, oni nawet nie musieli w tym meczu dryblować i wchodzić w pojedynki. Rozwiązywali wszystko podaniami, które penetrowały Koreańczyków i robiły miazgę z ich defensywy. Przez cały mecz wygrali tylko cztery dryblingi.

Kombinacyjna gra jest na najwyższym poziomie. Z Koreą zanotowali 15 kluczowych podań, a co ciekawe, najwięcej z nich zagrali Raphinha i Lucas Paqueta. Być może nikt nie jest w stanie wejść w buty Neymara, ale mając na ławce takie tornado jak Rodrygo, jesteś pewny, że jakaś groźna sytuacja powstanie. Zresztą jak tacy piłkarze nie byliby w stanie wykreować sobie żadnej sytuacji? Wskaźnik expected goals po pierwszej połowie wyniósł 3,2 bramki. To jest naprawdę sztuka. Reprezentacja Brazylii udowodniła, że jest gotowa do walki o mistrzostwo świata, czyli o to, po co przyjechała do Kataru.

Korea godnie pożegnała się z mundialem

Z turnieju odpada Korea Południowa, która w meczu z Brazylią była tłem. Lecz nie można napisać, że nie stworzyli żadnego zagrożenia i generalnie nie można mieć do nich żadnych pretensji o ten mecz. Po prostu nie było mocnych na „Canarinhos”. Korea udowadniała już na tym turnieju, że jest ułożoną drużyną. To są żołnierze Paulo Bento. Próbowali, ale za każdym razem byli tłamszeni i dostawali tzw. baty, choć dzielnie się odgrażali.

Mogło się jednak podobać, że walczyli. Zderzyli się ze ścianą. Walec po nich przejeżdżał, a dzielni Azjaci wciąż próbowali. Godnie zaprezentowali się na koniec swojej przygody z mundialem w Katarze. Pokazali typowe dla siebie serce do walki i charakter, dzięki któremu zresztą znaleźli się w 1/8 finału. Przecież gdyby nie walka do ostatniej minuty w meczu z Portugalią, nie mieliby szansy zagrać z Brazylią. To była więc nagroda dla nich, choć trudno nazwać przegraną 1:4 nagrodą. Swoje jednak w Katarze osiągnęli i nawet w tym nieszczęsnym tańcu Brazylijczyków dzielnie walczyli o swój kawałek parkietu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze