W finałowym meczu Pucharu Polski Legia Warszawa po rzutach karnych pokonała Lech Poznań. W decydującym momencie rzutu karnego nie wykorzystał kapitan poznańskiego zespołu Bartosz Bosacki. Jak się później okazało, była to jedyna niewykorzystana „jedenastka”.
W zasadzie do momentu zdobycia bramki przez Legię Lech był zespołem przeważającym, miał więcej z gry. Dopiero po golu zdobytym przez warszawską drużynę spotkanie się wyrównało, a Legia zaczęła grać ciekawie i z pomysłem. Po upływie regulaminowego czasu gry mieliśmy remis. Także dogrywka nie przyniosła bramek i aby wyłonić tegorocznego zwycięzcę Pucharu Polski, konieczne były rzuty karne. Jako pierwszy do piłki podszedł Bartosz Bosacki, ale uderzył w środek bramki i bramkarz Legii nie miał problemów w wyłapaniem piłki.
– Okazji do zdobycia bramek nam dziś nie brakowało. Strzeliliśmy jednego gola, a Legia wyrównała po bardzo przypadkowej bramce. O wszystkim zadecydowały rzuty karne. Ktoś musiał w tych karnych przegrać, ktoś musiał tego karnego nie strzelić. Padło na mnie i jest mi przykro. Taka jest jednak piłka i takie jest życie. Teraz musimy walczyć o to, co jeszcze jest do ugrania w lidze. Gdybyśmy złożyli teraz broń, byłoby to nie fair wobec kibiców, którzy nas dziś wspierali – powiedział po zakończeniu finałowego spotkania kapitan Lecha Bartosz Bosacki.