Piątkowy wieczór będzie dla Borussii słodko-gorzki, z przewagą jednak tego drugiego smaku. Słodki, bo dortmundczycy nie przegrali i ustanowili nowy klubowy rekord kolejnych ligowych meczów nieprzegranych na własnym stadionie (25). Gorzki, bo tylko zremisowali i nie wykorzystali szansy, aby zbliżyć się do Bayernu na dystans jednego punktu. Hertha przyjechała do Dortmundu urwać punkty i sprawić małą niespodziankę. Cel zrealizowała.
Piątkowe spotkanie miało dwa oblicza. Jedno brzydkie w pierwszej połowie, kiedy to zamiast hitu kolejki oglądaliśmy kit, a ci bardziej wymagający kibice mogli znaleźć sto ciekawszych rzeczy do roboty niż oglądanie tego starcia. Drugie zdecydowanie ładniejsze po przerwie, kiedy to padły dwa gole, zwiększyła się intensywność grania, coraz częściej dochodziło do spięć pod bramkami, a arbiter pokazał również dwie czerwone kartki.
Na własne oczy przekonaliśmy się, ile znaczy dla Borussii przede wszystkim Ousmane Dembele. Kiedy Francuza nie było na boisku, gra zawodników Thomasa Tuchela kompletnie się nie kleiła, a jedyne poważniejsze zagrożenie pod bramką Herthy stwarzały odważne, indywidualne akcje Pulisicia bądź Mora. Kiedy były kolega klubowy Kamila Grosickiego wszedł na murawę, gra wicemistrzów Niemiec bardzo mocno się ożywiła, czego dowodem mogą być wykreowane w drugiej połowie sytuacje(Borussia miała m.in. rzut karny, którego nie wykorzystał Aubameyang).
Ważnym wydarzeniem był także debiut Mikela Merino, który dotychczas tylko raz usiadł na ławce rezerwowych (trzy tygodnie temu z Freiburgiem), a szansę dostał dlatego, że dortmundczycy mają ogromne problemy kadrowe, o których informowaliśmy w zapowiedzi tego spotkania. Jeżeli miał to być dla Hiszpana egzamin, to trzeba powiedzieć, że go oblał. Emanował bardzo dużym niepokojem w fazie rozgrywania piłki, kilka razy stracił futbolówkę w zbyt prosty sposób, miał problemy z dobrym ustawianiem się, jego konto obciąża także gol Stockera, ponieważ to były zawodnik Osasuny odpowiadał przy akcji bramkowej za Szwajcara, który w ostatniej jej fazie uciekł mu w sprytny sposób, dlatego miał czystą sytuację w polu karnym.
Jak spisała się Hertha? W przypadku berlińczyków spotkanie również trzeba podzielić na dwie części. O ile w pierwszej połowie, poza nielicznymi wyjątkami i drobnymi błędami, grali bardzo konsekwentnie i obrzydzali do bólu grę Borussii, to w drugiej zaczęli popełniać błędy, w szeregach obronnych można było znaleźć dużo dziur, a gdyby nie kapitalny dziś w bramce Rune Jarstein, to mecz mógł zakończyć się nawet porażką.
Bramkę wyrównującą strzelił dla Borussii Pierre-Emerick Aubameyang, który z sześcioma golami prowadzi samodzielnie w klasyfikacji strzelców.
Warto jeszcze na koniec powiedzieć, że bramkę wyrównującą strzelił dla rywala Legii w fazie grupowej Ligi Mistrzów Pierre-Emerick Aubameyang, który z sześcioma golami prowadzi samodzielnie w klasyfikacji strzelców. Jutro zobaczymy, jak na to odpowie Robert Lewandowski. Jego Bayern zagra z Eintrachtem.