Jeśli oglądaliście wczorajszy mecz między Chelsea i Liverpoolem, nie mógł umknąć waszej uwadze fantastyczny gol Jordana Hendersona, po którym trybuny na Stamford Bridge ucichły. Pół żartem, pół serio można powiedzieć, że w podobnych lubelskich warunkach przy dość pustych i cichych trybunach dziś futbolówkę do siatki rywala posłał Grzegorz Bonin. Cóż to było za spotkanie w jego wykonaniu? Co dziś najlepszego wyprawiała jego cała drużyna? To po prostu trzeba zobaczyć samemu. Tak, wiemy, nie sądziliśmy, że kiedykolwiek stwierdzimy coś takiego po meczu Górnika z Koroną.
Gole z kosmosu lub Playstation
Zacznijmy od wczorajszego meczu. Najpierw wspomniana bramka Hendersona:
Henderson's goal from the stand 😲 🎬 https://t.co/Y2sWfCZ78n
— LFC Rewind (@LFCRewind) September 17, 2016
Teraz Bonin, który postanawia przebić wyczyn Anglika po raz pierwszy…
https://twitter.com/OwskiMateusz/status/777145974854656001
…i drugi.
https://twitter.com/Ekstraklasa_TR/status/777154500289236992?ref_src=twsrc%5Etfw
Sami nie wiemy, co jeszcze można napisać po takich trafieniach. Kosmos? Galaktyczny strzał? Właściwie słów brakuje. Po takich bramkach jedyne, co się narzuca, to pomysł powołania natychmiastowej komisji do zbadania przyczyn, które uniemożliwiły Boninowi transfer do Realu lub Barcelony. Gwarantujemy, że w ekstraklasowym parlamencie taki projekt przeszedłby bez większych problemów.
To się nazywa lider na boisku
Kilka miesięcy sami pisaliśmy, ile znaczy ten zawodnik dla zespołu z Łęcznej. Wówczas akurat Górnik grał po prostu źle, a jako jedną z przyczyn ówczesnego stanu wymienialiśmy właśnie dołek Bonina. Gdy tylko ten wrócił do niezłej dyspozycji, jego zespół natychmiast zaczął punktować. I tu nie ma absolutnie żadnej mowy o przypadku. Prawdą jest, że niewiele drużyn w naszej ekstraklasie może dziś bez cienia wątpliwości wskazać swoich liderów na boisku. Wśród nich nie ma pewno łęcznian, dla których kimś takim jest Bonin – bezapelacyjnie najlepszy zawodnik w historii ligowych występów na tym poziomie. Przesadzamy? No to jeszcze jeden tweet.
Najwięcej bramek dla Górnika Łęczna w ekstraklasie:
16 – Bonin
12 – Černych
11 – Kubica, Szałachowski
10 – Śpiączka#GKŁKOR— Paweł Balcerek (@PawelBalcerek) September 17, 2016
Są tacy piłkarze, którzy swoją dobrą grą nie tylko ciągną zespół, ale też pozytywnie wpływają na pozostałych kolegów z zespołów. Ci bowiem, widząc swojego lidera na fali wznoszącej, potrafią uwolnić ukryte gdzieś pokłady swoich umiejętności. Trudno to wszystko wytłumaczyć, ale taki właśnie klimat panuje na Lubelszczyźnie. Dzisiejszy mecz z Koroną jest tego dobrym przykładem. Śpiączka nagle przypomina sobie, jak powinien grać w ataku. Drewniak nareszcie odważniej poczyna sobie w środku pola. Javi Hernandez, który wyrasta na kogoś pokroju Quintany i odsuwa od siebie te wszystkie „bekowe” śmieszki na temat słynnego Meksykanina. A solidny w defensywie Szmatiuk nie musi już tłumić swojego zażenowania przed kamerami nc+. Te kilka przykładów jakże dobrze obrazuje dzisiejszą postawę łęcznian, którzy Koronę po prostu nieprzyzwoicie sprali. Zastanawiamy się, czy aby przypadkiem Boninem w tym wszystkim nie sterował dziś za pomocą pada od Playstation Tomasz Hajto, ponieważ skrzydłowy Górnika wyglądał dziś, jakby ktoś włączył mu tryb „Turbogrosika” z domieszką wczorajszego Hendersona.. Dwa gole i jeszcze asysta – ogromny wkład w to zwycięstwo.
4:0 – w pełni zasłużony wynik.
To się naprawdę przyjemnie ogląda
Ma się z czego cieszyć Andrzej Rybarski, ponieważ dziś prawdopodobnie Górnik rozegrał najlepszy spotkanie od czasów rozpoczęcia samodzielnej pracy przez młodego szkoleniowca. Podoba nam się to, że mimo nie najlepszych wyników z początku sezonu nikt na Lubelszczyźnie nawet nie wspomniał o zwolnieniu trenera, wytrzymując ciśnienie. Dzięki temu teraz klub zbiera owoce, a my z przyjemnością możemy oglądać coraz lepiej zazębiający się zespół Górnika. Bonin w formie, coraz jaśniej błyszczący „Chicharito”… tak, z tego może być naprawdę wesoła ferajna.