Za niewiele ponad tydzień rozpoczną się rozgrywki jednej z najlepszych lig w Europie – Bundesligi, która w poprzednim sezonie rzuciła rękawicę w kierunku Primera Division i Premier League. Bitwę już wygrała, lecz wojna trwa nadal. A do tej walki będą potrzebne spore nakłady pieniężne. Z tym że podczas obecnego okienka transferowego wydawała je przede wszystkim wielka dwójka.
Najlepiej oceniony: Henrich Mhitarjan (27 milionów, wszystkie kwoty w euro)
Gdyby jeszcze kilka lat temu znalazł się człowiek, który prorokowałby, że już niedługo finalista Ligi Mistrzów zechce zapłacić za piłkarza z Armenii 27 milionów euro, zapewne uznano by go za niepoczytalnego. Tymczasem postępująca globalizacja dotknęła również świat futbolowy i niepoprawne z początku przekonania stały się prawdziwe. Jeżeli można mieć pewne wątpliwości, czy Borussia nie przepłaciła za Ormianina, to już samemu kupnu zawodnika wszyscy przyklaskują. Mhitarjan wydaje się piłkarzem, który ze swoją wszechstronnością będzie idealnie pasował do ofensywnego stylu zespołu Jürgena Kloppa. Jeśli dodamy do tego jeszcze Aubameyanga, to 40 milionów wydane przez BVB na oba transfery zwrócą się zapewne z nawiązką w przyszłym sezonie.
Najwyżej wyceniony: Mario Götze (37 milionów)
Przejście do Bayernu „niemieckiego Messiego”, jak określił go kiedyś Beckenbauer, było tyle spektakularne, co niewiarygodne. No bo jak przeciętny kibic Borussii może przyjąć do wiadomości, że jej największa gwiazda odchodzi do najważniejszego rywala, i to na dodatek tuż przed finałem LM? Dziś emocje i pył po tej transferowej bombie już opadły, a po meczu o Superpuchar Niemiec można śmiało powiedzieć, że nie ma ludzi niezastąpionych. 37 miliony to spora kwota, jednak w porównaniu z wariackimi cenami, np. za Cavaniego (63 miliony), już nie robi zbytniego wrażenia. Angela Merkel chyba także piłkarskie kluby zdołała przekonać do oszczędności w czasie kryzysu.
Najbardziej lobbowany: Thiago Alcantara (25 milionów)
Pep Gaurdiola to jedyna osoba, która była w stanie wyciągnąć ten piłkarski diament (choć jeszcze nieoszlifowany) z Barcelony. A przyszło mu to nadzwyczajnie prosto, również cena transferu na kolana nie powala. I nawet policzek w meczu z Borussią sympatii pomiędzy Guardiolą i Alcantarą nie zmniejszył. Samo pochlebstwo ze strony trenera może jednak Hiszpanowi nie wystarczyć. O miejsce w pierwszym składzie będzie przecież musiał walczyć z nie byle kim. Natomiast FC Barcelona w obecnym okienku chyba będzie walczyć o miano frajera roku, bo po Villi to kolejny zawodnik, którego oddano z zadziwiającą łatwością.
Najczęściej komentowany: Robert Lewandowski?
Ktoś inteligentny powiedział kiedyś, że „papier przyjmie wszystko”, internet tym bardziej. I zgodnie z tą maksymą o transferze Lewandowskiego (a raczej jego braku) napisano już chyba wszystko. Wystarczy wspomnieć, że o finał tej historii zakładali się już nawet Lothar Matthäus i Uli Hoeness. Telenowela z Cezarym Kucharskim w roli głównej.
Najbardziej niechciany: Mario Gomez (18 milionów)
Byłego króla strzelców Bundesligi i czołowego napastnika z Niemiec „Bawarczycy” oddali praktycznie bez mrugnięcia okiem. Historia Niemca jest bliźniaczo podobna do tej, którą przeżyła inna snajperska wieża z Bayernu. Trzy lata temu w podobny sposób pożegnano się z Lucą Tonim, którego w pewnym momencie uznano za wypalonego zawodnika. Różnica jest jedna, Toni, gdy odchodził, miał 33 lata, Gomez ma dopiero 28 i jest w najlepszym wieku dla piłkarza. Napastnik stał się ofiarą pozasportowych negocjacji i tak na dobrą sprawę musiał zrobić w Bayernie miejsce dla Lewandowskiego.
Najwięcej stracił: Bayer Leverkusen
Trzecia drużyna ostatniego sezonu straciła podczas okienka transferowego dwie największe gwiazdy. Tak, największe, bo za takie trzeba uznać Schürrlego (22 miliony) i Carvajala (6,5 miliona). Wiadomo, że Bayer świetną lokatę w tabeli zawdzięczał przede wszystkim bramkom Kiesslinga, ale to zawodnik, do którego miano gwiazdy nie pasuje. Już bardziej MVP. Schürrle odszedł, bo dłużej na siłę nie można go było trzymać. W przypadku Carvajala zadecydowało cwaniactwo Realu Madryt, który dzięki wypożyczeniu zyska teraz gotowego i klasowego obrońcę.
Największa niespodzianka: Felipe Santana (milion)
W odróżnieniu od Bayeru następna czołowa drużyna Bundesligi – Schalke 04 – poczyniła bardzo rozsądne kroki, aby w przyszłym sezonie walczyć o miejsce na podium. Za bezcen pozyskała od swoich rywali z Zagłębia Ruhry solidnego stopera, niechcianego w BVB. Dodatkowo sprowadziła bramkostrzelnego Adama Szalaia (8 milionów) z Mainz i aspirującego młodzieńca Leona Goretzkę z VfL Bochum. A większych strat brak.
Wewnątrzniemiecka wymiana
Jeśli nie policzymy potentatów z czołówki, dalej sprawa transferów nie wygląda już tak okazale. Większość z tych ciekawszych to przede wszystkim wymiany pomiędzy zespołami Bundesligi. Największa rewolucja dotknęła VfL Wolfsburg, w którym dokonano już 13 transferów lub wypożyczeń, 11 zawodników oddano praktycznie za bezcen, m.in. Pilara, Kjaera czy Pogatetza. Oto te wewnątrzniemieckie transfery, o których warto wspomnieć:
Moritz Leitner: z BVB do Stuttgartu (wypożyczenie)
Mohammed Abdellaoue: z H96 do Stuttgartu (3,5 miliona)
Sokratis Papastathopoulos: z Werderu do BVB (9,5 miliona)
Jan Kirchhoff: z Mainz do Bayernu (za darmo)
Hueng Min Son: z HSV do Bayeru (10 milionów)
Robbie Kruse: z Bayeru do Fortuny (1,5 miliona)
Shinji Okazaki: z Mainz do Stuttgartu (za darmo)
Max Kruse: z Freiburga do M’Gladbach (2,5 miliona)
Polska sprawa
Zapowiadało się na wielkie hity, a skończyło na darmowym pozyskaniu Stępińskiego przez FC Nürnberg. Gdyby wierzyć mediom tuż po finale LM, Błaszczykowski byłby teraz piłkarzem Juventusu, Piszczek trenował z Ronaldo, a Lewandowski… no właśnie. Mateusz Klich został na dobre zawodnikiem holenderskiego PEC Zwolle – i to byłoby na tyle. Ale są przecież plusy, nadal (przynajmniej przez rok) będziemy mogli podziwiać nasze trio z Dortmundu. Czy ktoś w ogóle wyobraża sobie Borussię bez Polaków?
Dobry artykuł!
żal mi polaków poważnie