Dziś w atmosferze świąt bierzemy na tapet, zdaniem wielu, najlepszą książkę piłkarską 2018 roku. Nie jest to zwyczajna biografia. To wywiad rzeka, w którym autor Jerzy Chromik przedstawia sylwetkę jednego z naszych ulubionych komentatorów sportowych.
Nie od dziś wiadomo, że Andrzejem Strejlauem interesują się wszystkie sportowe media w Polsce. Zdarza się, że jednego dnia występuje w Telewizji Polskiej, by następnego jechać na mecz z Eurosportem. Każdy zna na pamięć ulubione sformułowania Strejlaua takie jak na przykład „podanie diagonalne” czy słodkie „doskonale” po udanym zagraniu.
Mało kto wie natomiast, że Andrzej Strejlau to niepijący, bezpartyjny, niedoszły bokser czy piłkarz ręczny. Właśnie dlatego książka Jerzego Chromika jest czymś niezwykłym dla kogoś, kto chciałby poznać dokładniej sylwetkę byłego selekcjonera reprezentacji Polski. Od początku do końca pochłaniamy ową lekturę z takim samym entuzjazmem.
Sobota, korki, kolejki w sklepach, ale jakby komuś się chciało postać w kolejce w księgarni, a nie ma prezentu na prezent, to wiadomo książka, a jak książka, to "On, Strejlau" od @A_Strejlau i @JerzyChromik
Tak się zaczytałam raz, że nie upilnowałam ściągających studentów.— Iga Kolasińska (@IgaKol) December 22, 2018
Doskonale napisana!
Prawda jest taka, że książka ta nie jest mała objętościowo. Zawiera łącznie około 400 stron. Trzeba zauważyć, że przeciętnemu Kowalskiemu wydawałoby się, że to dużo. I tak być może jest, aczkolwiek książka ta to wywiad. Wywiad rzeka, który z łatwością można przyswoić od dechy do dechy w jeden dzień.
Być może to sprawia… A tam być może, najprawdopodobniej właśnie to sprawia, że czytelnik nie może się oderwać. Strona po stronie, rozdział po rozdziale. Bez problemu zauważamy, że owa luźna gadka dwóch dżentelmenów przeradza się w naprawdę dobre czytadło. Czuć między Chromikiem a Strejlauem przyjazne więzy. Czuć, że są to dobrzy przyjaciele.
Mało tego, jeśli ktoś miał okazję poznać głos Jerzego Chromika, to będzie miał wrażenie, jakby ten wraz ze swym rozmówcą – Andrzejem Strejlauem – mieli do niego mówić. Tak po prostu. Głos Andrzeja Strejlaua jest na tyle charakterystyczny, ale i dobrze znany, m.in. z telewizji, że to także sprawia tylko i wyłącznie przyjemność z czytania. W kraju, gdzie ludzie rocznie czytają (albo nawet wcale nie czytają) raptem jedną książkę, to bardzo ważne!
Świetne. Czułem się, jakbym został zaproszony do stołu i przysłuchiwał się Panów dyskusji. Aczkolwiek mam nadzieję, że jest to jedynie wstęp do kolejnej części, bo apetyt bynajmniej nie został zaspokojony. Chapeau bas. #OnStrejlau@JerzyChromik@A_Strejlau @SQNPublishing pic.twitter.com/tNQwQXv7sx
— Darek Wądrzyk (@DaroWdr) December 19, 2018
Doskonała treść!
Trudno tutaj napisać cokolwiek, by nie zdradzić fabuły, która wyłania się z owego wywiadu. Prawda jest taka, że persona Andrzeja Strejlaua jest na tyle znakomita, że z czystej ciekawości warto sięgnąć po tę lekturę. Jak już wspomniano, nie każdy wie, że Strejlau mógł zostać bokserem. Po ojcu. Mało kto wiedział, że ten miał poważny epizod z piłką ręczną w tle.
Na początku, już we wstępie, dowiadujemy się, że Andrzej Strejlau i Jacek Gmoch nie do końca za sobą przepadają. Jerzy Chromik napisał tam, że ciekawie by było, gdyby w owym dziele można było spisać „zeznania” obu panów. Tak się jednak nie stało. Niemalże w każdym rozdziale Strejlau poniekąd odwołuje się do „Najlepszego trenera na świecie” – Jacka Gmocha.
Dowiadujemy się, jak trudne dzieciństwo miał Andrzej Strejlau. Jakie przerażenie w naszym bohaterze wywoływała wojna, możemy dowiedzieć się o surowym ojcu, który twardą ręką wychował swoje dzieci, ale który był dla naszego bohatera wzorem do naśladowania. Możemy również przeczytać smutne wspomnienia śmierci ojca, z perspektywy młodzieńca, którym był wówczas Andrzej Strejlau.
https://twitter.com/MichMichniewicz/status/1074075471716016129
Możemy się dowiedzieć, że miał kiedyś okazję wypróbować sztuk walki, których nauczył go ojciec. Kiedy to, jak sam przyznał, jego „rywal” miał okazję do pocałowania ziemi. Mamy możliwość poznać Strejlaua, jakiego nigdy nie znaliśmy z telewizji. Z książki możemy się dowiedzieć, iż ten miał ADHD, które mogło sprawić, że nie będzie mógł uprawiać sportu na dobre.
Dowiadujemy się z książki również, jak ważny w jego życiu był sport. Był on nieodzownym elementem dnia codziennego. Od boksu, przez piłkę ręczną, piłkę nożną po trenerkę – Andrzej Strejlau dbał o formę fizyczną. Oczywiście można również wyczytać, że sport pomagał mu się uporać z nadpobudliwością psychoruchową (ADHD), bo jak sam przyznał, nie potrafił usiedzieć na miejscu przez długi, długi czas.
Bardzo ciekawa jest historia jego miłości. Warto tutaj wspomnieć, że ze swoją obecną żoną jest od ponad 50 lat. W dzisiejszych czasach jest to rzecz bardzo rzadko spotykana. Pan Andrzej, jak można zauważyć, jest wzorem dla każdego. Dla chcącego dobrze (skutecznie) romansować, dla językoznawcy, który chciałby doskonale posługiwać się językiem polskim czy dla piłkarza. Tutaj nie trzeba komentować dlaczego…
Piłka przede wszystkim
Co można powiedzieć o człowieku, który o wynikach meczu, ba, o sytuacjach, bramkach sprzed kilkunastu lat, które co do najmniejszego detalu pamięta, a który o sobie mówi tak:
– Sytuacje boiskowe, nawet sprzed dziesięcioleci, mam prawie wszystkie zakodowane. Nawet nie sprawdzam, w której są półkuli. Nie ma takiej potrzeby.„On, Strejlau”
W rozdziałach poświęconych futbolowi, możemy odnieść wrażenie, że Jerzy Chromik ma do czynienia z prawdziwym szaleńcem. Potrafi 24 godziny na dobę oglądać mecze piłki nożnej, w tym naszej ekstraklasy czy też ligi chińskiej. Swoją drogą piękną anegdotę możemy wyczytać z książki, kiedy to pan Jerzy Chromik dzwoni do zainteresowanego, jednakże ten jest zajęty oglądaniem meczu.
Można się dowiedzieć wielu ciekawych, ale dotąd niezbyt dobrze poznanych rzeczy, między innymi o pobycie Strejlaua na Islandii i kulturze oraz obyczajach ludzi tam żyjących, o tym jak Grecy czy Chińczycy pokochali ówczesnego byłego selekcjonera reprezentacji. Młodsi czytelnicy mogą nieco bardziej poznać sylwetkę jednego z najlepszych selekcjonerów naszej reprezentacji narodowej – Kazimierza Górskiego, którego Strejlau był asystentem.
Nie brakuje także odniesień do niechlubnych wydarzeń w polskim futbolu. Mowa oczywiście o korupcji. Korupcji, o której nasz bohater oczywiście doskonale wiedział, jak całe środowisko, ale z którą nie miał nic wspólnego. Pojawia się również wątek, kiedy to był trenerem Legii Warszawa. Kibice legionistów również znajdą coś dla siebie. Oraz fani filmów – dowiedzą się, jak to było z pamiętną sceną z „Poranka Kojota”…
W książce znajduje się również wiele tweetów autorstwa fanów Andrzeja Strejlaua. Ciekawi jesteśmy jakież było zdziwienie, kiedy któryś z użytkowników Twittera, otwierając rozdział „As Twittera”, ujrzał tam swój wpis. Takowych historii z pewnością trochę było!
Krótkie podsumowanie
W książce „On, Strejlau” każdy znajdzie coś dla siebie. Każdy wyciągnie z niej coś ciekawego. Każdy również dowie się czegoś, co go zaskoczy. Oczywiście, czytając tę recenzję, już wiadomo, że Strejlau w przeszłości mógł walczyć z najznakomitszymi tuzami polskiego boksu olimpijskiego czy trenować reprezentację piłki ręcznej niczym Bogdan Wenta.
Jednakże żadna recenzja, jaka by ona nie była, nie streści wszystkiego, co zawarte w tej książce. Nie dość, że jest to wywiad rzeka pisany przez dziennikarza, którego pióro jest najlżejsze z całej branży, to na pytania odpowiada mu człowiek, który swoim gadulstwem potrafi rozwalić najbardziej doskonałych dysputantów.
Książka Jerzego Chromika i Andrzeja Strejlaua jest doskonałym prezentem pod choinkę dla fanów piłki nożnej. Dla tych młodszych, jak i starszych. Do Wigilii jeszcze kilkadziesiąt godzin. Czasu na zakup najlepszej książki sportowej 2018 roku jeszcze sporo!
Biografii Terleckiego nie przebije.