Białorusi koronawirus niestraszny


Białoruś postanowiła iść na przekór reszcie Europy i rozpoczęła ligowe rozgrywki

24 marca 2020 Białorusi koronawirus niestraszny
belnovosti.by

Zdaniem białoruskiego prezydenta, Aleksandra Łukaszenki, obecna sytuacja na świecie jest psychozą, a ograniczenia wprowadzane przez kolejne kraje – zwykłym szaleństwem. To oczywiście oznacza, że Białorusini w domu nie siedzą, co tyczy się również piłkarzy. W ten weekend po raz pierwszy w tym roku wybiegli na ligowe boiska.


Udostępnij na Udostępnij na

Łukaszenko komentuje obecną sytuację w swoim stylu, trafiając oczywiście na pierwsze strony gazet na całym świecie. Nie tylko nie zamierza więc wycofywać się ze swoich słów sprzed kilku dni, lecz dodatkowo radzi swoim rodakom pić setkę wódki dziennie, a także popracować w polu. Życie na Białorusi pozornie toczy się tym samym rytmem, choć pierwszy przypadek koronawirusa u studiującego w Mińsku Irańczyka wykryto już 28 lutego. Według najnowszych statystyk na Białorusi zachorowało w sumie 81 osób, z czego 22 zostały wyleczone.

Nie wszyscy zadowoleni

Głowa państwa wraz z państwowymi mediami może oczywiście uspokajać Białorusinów, lecz oni sami wydają się wiedzieć swoje. Opozycyjne białoruskie portale informacyjne donoszą o zjawiskach, które zwłaszcza przed prawie dwoma tygodniami można było zaobserwować w Polsce i innych europejskich państwach. Od kilku dni najczęściej odwiedzanym miejscem na Białorusi są więc supermarkety, a poza produktami spożywczymi nasi wschodni sąsiedzi gromadzą dolary i szeroko pojęty sprzęt elektroniczny.

Zdania Łukaszenki zdają się nie podzielać do końca sami białoruscy piłkarze. Jedna z gwiazd tamtejszej ligi, ukraiński napastnik Artem Miłewski z Dynama Brześć, mówił o tym między wierszami dla portalu Pressball.by. W udzielonym wywiadzie zapewniał on, że życie na Białorusi wciąż toczy się normalnie i sytuacji nie należy demonizować. Sama drużyna ma natomiast zachowywać daleko idące środki ostrożności. Jednocześnie Miłewski zasugerował jednak, że to nie od zawodników zależy przerwanie rozgrywek.

Na nieco więcej mógł sobie pozwolić Alaksandr Hleb, legenda białoruskiego futbolu, który dopiero niedawno zakończył swoją karierę. Zdaniem byłego piłkarza Barcelony wszyscy odwołali już swoje rozgrywki, natomiast na Białorusi wydaje się to nikogo nie obchodzić. Hleb wyraził więc nadzieję, że za „tydzień albo dwa” podejścia białoruskich władz do pandemii jednak się zmieni.

Kolejka niespodzianek

Na razie nic na to nie wskazuje. Piłkarze klubów występujących w Wyszejszaja liha wybiegli więc na boisko, a już w pierwszej kolejce nie obyło się bez niespodzianek. Największą była z pewnością przegrana BATE Borysów. Najbardziej utytułowany białoruski klub został pokonany na inaugurację 1:3 przez znacznie niżej notowany Eniergietyk-BDU Mińsk. Niewiele lepiej poszło aktualnemu mistrzowi kraju, bo Dynamo Brześć tylko zremisowało 1:1 z beniaminkiem FK Smolewicze. Do niespodzianek należy też zaliczyć wyniki dwóch innych spotkań. Drugi z beniaminków, Ruch Brześć, pokonał bowiem 1:0 Dynamo Mińsk, z kolei Szachcior Soligorsk uległ 0:1 Tarpieda-BiełAZ Żodzino.

Po meczu z Eniergietykiem-BDU dużo pretensji do swojego zespołu miał trener BATE, Kirył Alszeuski. Nie ukrywał on, że przeciwnik niczym go nie zaskoczył, a problemem była właśnie postawa jego podopiecznych. Alszeuski zasugerował dodatkowo, że mecz wygrała drużyna, która rzeczywiście była zainteresowana zwycięstwem. Zupełnie inaczej wypowiadał się z kolei trener Dynama Brześć, Siergiej Kowalczuk, który nie miał żadnych zastrzeżeń do swoich zawodników.

W kontekście pandemii koronawirusa należy podkreślić, że również białoruscy kibice nie podzielają zdania prezydenta swojego kraju. Frekwencja na stadionach była w pierwszej kolejce mizerna. Osiem spotkań obejrzało łącznie 9574 widzów, co daje średnią 1197 osób na mecz. Najwięcej, bo dokładnie 3648 kibiców, miało oglądać mecz w Brześciu, natomiast tylko 350 osób wybrało się na pojedynek FK Isłacz Minski Rajon z Niemanem Grodno.

Rewolucja w BATE

Trudno ukryć, że na głowy piłkarzy i włodarzy BATE został wylany kubeł zimnej wody. W klubie z Borysowa zimą przeprowadzona została przecież rewolucja, która miała pomóc w odzyskaniu mistrzostwa kraju. W ubiegłym roku BATE po raz pierwszy od 2005 roku musiało uznać bowiem wyższość innej drużyny. Z posadą pożegnał się więc dotychczasowy trener, Aleksiej Baga, a jego miejsce zajął wspomniany Aleszuski.

Będzie to jego pierwsza poważna szansa, jeśli chodzi o karierę trenerską. W ostatnim roku trenował rezerwy BATE, wcześniej pracował w białoruskich młodzieżówkach, a w 2009 roku jako tymczasowy trener prowadził Dynamo Mińsk w dwóch meczach – mówi Łukasz Bobruk, autor bloga Piłką w okno na Wschód. Tym samym BATE, jak to ma zwyczaju, postanowiło zatrudnić szkoleniowca dopiero wypływającego na szerokie wody.

Ponadto w Borysowie postanowiono przewietrzyć szatnię. Pożegnano się więc ze wspomnianym Hlebem, reprezentacyjnym bramkarzem Siarhiejem Czernikiem, fińskim napastnikiem Jasse Tuominenem, obrońcą Aleksiejem Riosem czy pomocnikiem Slobodanem Simoviciem. Najgłośniejszym transferem przychodzącym było z kolei pozyskanie Pawła Niachajczyka, który w ubiegłym roku zdobył mistrzostwo z brzeskim Dynamem. Patrząc na grę BATE w ubiegłym sezonie, trudno było nie zauważyć słabej postawy zespołu w obronie. Z tego powodu defensywę zasiliło czterech zawodników.

Powtórzyć sukces

Do zmiany na ławce trenerskiej doszło też u ubiegłorocznego mistrza Białorusi. Dynamo Brześć w ostatnich latach zmieniało szkoleniowców jak rękawiczki, co było związane głównie z nieporozumieniami z właścicielem klubu. Najprawdopodobniej właśnie z powodu zaangażowania Aleksandra Zajcewa odszedł więc czeski trener, Marcel Licka. Zastąpił go wspomniany Kowalczuk, dotychczas zatrudniony na stanowisku dyrektora sportowego.

Tradycją w klubie z Brześcia stała się nie tylko częsta zmiana szkoleniowców, ale także odbywająca się praktycznie co pół roku wymiana składu. Z klubem pożegnało się łącznie czternastu zawodników, a na ich miejsce sprowadzono dziesięciu. Największą stratą jest oczywiście odejście Niachajczyka do BATE, przy czym w jego miejsce sprowadzono białoruskiego reprezentanta, Mikołaja Hardziejczuka.

Dynamo sprowadziło głównie doświadczonych graczy, czyli nie rozwiązało swojego największego problemu. Był nim właśnie zaawansowany wiek piłkarzy, co w tym roku również się nie zmieni. Brzeska drużyna ponownie będzie miała najstarszą kadrę wśród klubów białoruskiej ekstraklasy (współczynnik ten wynosi dokładnie 28,1), a będzie musiała radzić sobie przecież na kilku frontach. Poza rozgrywkami krajowymi będą to oczywiście europejskie puchary.

Bieda w Mińsku

BATE i Dynamo Brześć to obok Szachciora najbogatsze i najbardziej ustabilizowane kluby. Tego samego nie można powiedzieć o zespołach z białoruskiej stolicy. Choć oficjalnie nie pozwalają na to przepisy, Dynamo i FK mogą liczyć na dofinansowanie z miejskiego budżetu. Burmistrz Mińska, Anatol Siwak, co prawda ignoruje obowiązujące prawo, nieszczególnie się z tym kryjąc, ale nie może też przeznaczać zbyt dużych kwot na utrzymanie obu zespołów.

Kłopoty Dynama zaczęły się już prawie rok temu, gdy po niekorzystnych wyrokach sądu gospodarczego z klubu po dwudziestu latach wycofał się Juryj Czyż. Brak pieniędzy spowodował duże zmiany w składzie. Obecni włodarze drugiego najbardziej utytułowanego klubu na Białorusi muszą liczyć tym samym głównie na swoich wychowanków. W ostatnich latach ze szkółki Dynama wypromowało się kilku czołowych zawodników Wyszejszajej lihi, stąd takie oczekiwania mają swoją podstawę.

Czekając na derby Brześcia

Paradoksalnie w przerwie zimowej białoruskie media poświęciły najwięcej uwagi nie czołowym drużynom, ale jednemu z beniaminków. Ruch Brześć świętował awans do najwyższej klasy rozgrywkowej praktycznie w tym samym czasie, gdy jego derbowy rywal zdobywał mistrzostwo kraju. Co jednak w całej historii kluczowe, oba kluby łączy postać właściciela. Zajcew nie tylko łożył pieniądze także na Ruch, lecz dodatkowo nie ukrywał, że to właśnie ten zespół jest jego oczkiem w głowie.

To oczywiście nie do końca podoba się kibicom Dynama. Awans Ruchu najbardziej nie przypadł jednak do gustu włodarzom białoruskiej piłki. Zgodnie z przepisami na jednym poziomie rozgrywkowym nie mogą występować dwa zespoły, których właścicielem jest ta sama osoba. Ruch, awansując w dwa sezony z trzeciej ligi do ekstraklasy, musiał więc zmienić swój status, stąd nie jest już klubem filialnym Dynama.

Jak widać po wynikach pierwszej kolejki, Wyszejszaja liha nie ma swojego wyraźnego faworyta. Każdy może wygrać z każdym, zaś ubiegłoroczna detronizacja BATE powinna na pewien czas zmienić układ sił w białoruskim futbolu. Teraz najważniejsze jest jednak pytanie, jak długo w obliczu pandemii koronawirusa będziemy mogli oglądać piłkarskie widowiska za naszą wschodnią granicą.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze