Na cztery kolejki przed końcem sezonu Athletic Bilbao traci zaledwie punkt do miejsca dającego prawo gry w europejskich pucharach. W Kraju Basków wierzą, że uda im się wyprzedzić Villarreal na ostatniej prostej. Powrót do europejskich pucharów po pięciu latach byłby idealnym zwieńczeniem pracy Marcelino Torala na San Mames.
Dzisiejsze spotkanie z Valencią będzie kluczowe w kontekście walki o 7. miejsce w tabeli La Liga. Athletic Bilbao pod wodzą Marcelino jeszcze nie wygrał z ekipą „Nietoperzy”. W Kraju Basków liczą na zwycięstwo na własnym terenie. Trzy punkty w starciu z Valencią będą niezwykle istotne. Bezpośredni rywal w walce o europejskie puchary – Villarreal – dzień później zmierzy się z walczącą o wicemistrzostwo Sevillą.
🎙️ @Marcelino
"Ganar mañana al @valenciacf nos permite dormir en puestos europeos. Necesitamos sentir el ruido de San Mamés, como el sábado pasado, que fue maravilloso"#AthleticValencia #AthleticClub 🦁 pic.twitter.com/eSQkY0crmc
— Athletic Club (@AthleticClub) May 6, 2022
Cisza medialna
Na próżno szukać w mediach wielu tekstów pochwalnych na temat Athleticu Bilbao. „Los Leones” w ostatnich latach przestali liczyć się w walce o najwyższe cele. Wyjątkiem były rozgrywki Pucharu i Superpucharu Hiszpanii, w finale którego Athletic przegrał z Realem Madryt. Ostatni raz miejsce gwarantujące prawo do gry w europejskich rozgrywkach Athletic zajął w sezonie 2016/2017. Szkoleniowcem klubu był wówczas Ernesto Valverde. Następni szkoleniowcy nie potrafili powtórzyć tego wyniku.
Najbliżej był Gaizka Garitano, który zajął 8. miejsce dwa sezony później. Z takiego obrotu spraw w Kraju Basków nikt nie był zadowolony. Dość powiedzieć, że kosztem Athletic do europejskich pucharów zakwalifikował się Espanyol, a do piątego Getafe zabrakło sześciu punktów. Bilbao zawiodło w końcówce sezonu. Remis z Alaves i porażki z Realem Valladolid i Sevillą nie pozwoliły zająć siódmego miejsca.
W kolejnych dwóch kampaniach wyniki były jeszcze gorsze. Athletic stał się niejako ofiarą swojej konserwatywnej polityki. Mimo że na San Mames płacą ogromne pieniądze jak na warunki La Liga, tak trudno o sensowne wzmocnienia, jeśli nie możesz sprowadzać zawodników bez baskijskiego pochodzenia. Od lat Athletic Bilbao ma ten problem, że o sile zespołu stanowią zawodnicy, którzy gdyby nie byli Baskami, nigdy nie zagraliby na poziomie La Liga.
Zespół cierpi na brak gwiazdy. Kapitan zespołu, Iker Muniain, to zawodnik wyróżniający się na poziomie La Liga, ale daleko mu do największych gwiazd ligi. Jest jeszcze Inaki Williams, który wciąż śrubuje rekord kolejnych występów w czerwono-biało-czarnych trykotach. Wydaje się jednak, że trzeba się w końcu pogodzić z tym, że Inaki nigdy nie będzie goleadorem i najznamienitszą gwiazdą. Brak europejskich pucharów i gwiazd sprawia, że o Athleticu jest cicho w mediach.
Jak gra Athletic Bilbao?
Athletic Bilbao pod wodzą Marcelino to drużyna bardzo dobrze zorganizowana w defensywie. Zazwyczaj na murawę wychodzą w ustawieniu 4-4-2, w którym środkowi pomocnicy mają więcej zadań defensywnych niżeli ofensywnych. Średnia straconych bramek na spotkanie wynosi równe 1. Nie jest to może statystyka wybitna, ale wynika to również z faktu, że Unai Simon, podstawowy bramkarz reprezentacji Hiszpanii, mocno w tym sezonie obniżył loty.
„Los Leones” lubią wykorzystywać szybkość braci Williams prostopadłymi podaniami na wolne pole. Obok wspomnianego Inakiego w kadrze zespołu jest również Nico. Ustawiani na bokach pomocy Iker Muniain i Alex Berenguer chętnie schodzą do środka, tak aby stworzyć przestrzeń dla podłączających się bocznych obrońców, których zadaniem jest dośrodkowanie piłki na wysokość pola karnego.
Bracia na takim poziomie to zawsze ciekawa sprawa. Tym bardziej w jednym klubie. Iñaki Williams pewnie już skończy karierę w Bilbao. 19-letni Nico jeszcze gorąca głowa, ale ma papiery na klasowego skrzydłowego. Ostatnio boleśnie obnażał braki Jordiego Alby. https://t.co/fGkcfjiIj8
— Dominik Piechota (@dominikpiechota) January 26, 2022
Problemem Athleticu jest lewa obrona, gdzie ani Mikel Balenziaga, ani Yuri Berchiche nie prezentują wybitnych umiejętności. Ten drugi powoli wraca do pełni sprawności po długiej kontuzji. Należy również wspomnieć o nierównej formie zespołu. Athletic Bilbao to zespół, który wyśmienite spotkania przeplata fatalnymi.
Całkiem niedawno, bo w końcówce lutego, drużyna Marcelino najpierw rozgromiła Real Sociedad w derbach Kraju Basków aż 4:0, by zaledwie tydzień później takim samym stosunkiem bramkowym ulec FC Barcelona. Ostatnio jednak Athletic jest w naprawdę solidnej dyspozycji i wydaje się, że wreszcie mają prawo marzyć o dobrym finiszu w La Liga.
Terminarz nie jest sprzymierzeńcem Basków
Athletic Bilbao dzisiaj zmierzy się z Valencią prowadzoną przez Pepe Bordalasa. Mecze z drużynami prowadzonymi przez tego szkoleniowca nie należą do łatwych, zwłaszcza pod względem psychologicznym. Ponadto „Nietoperze” będą zmotywowane, by przerwać złą passę. Nie udało im się wygrać spotkania od połowy marca, po drodze przegrali finał Pucharu Króla. Trzy dni później Basków czeka wyjazd do walczącej o utrzymanie Granady.
Następnie w 37. kolejce La Liga przeciwnikiem Athleticu będzie Osasuna. Wydaje się, że drużyna Osasuny, znajdująca się lokatę niżej od klubu z Bilbao, nie powinna stanowić zagrożenia. Siedem punktów straty do siódmego miejsca na cztery kolejki przed końcem to sporo, ale… Osasuna ma bardzo łatwy terminarz. Nie byłoby zdziwieniem, gdyby Osasuna pod koniec włączyła się do walki o puchary. Ostatnia seria spotkań to dla Athleticu wyjazd na Estadio Ramon Sanchez Pizjuan i spotkanie z Sevillą.
Z kolei Villarreal, który na ten moment znajduje się na miejscu gwarantującym grę w eliminacjach do Ligi Konferencji Europy, jutro mierzy się z Sevillą, w czwartek podejmie Rayo Vallecano, które wraca do formy z rundy jesiennej, a niespełna trzy dni później Real Sociedad i w ostatniej kolejce FC Barcelona. Nietrudno sobie wyobrazić, że o punkty w każdym z tych spotkań będzie trudno.
Problemy Villarrealu to nie tylko terminarz, ale i brak gwiazdy zespołu Gerarda Moreno. Hiszpan jest kluczowym elementem zespołu, niestety tego sezonu nie zapamięta najlepiej. Cały czas zmaga się z urazami, dopiero co powrócił na rewanżowe starcie z Liverpoolem w Lidze Mistrzów. I jeszcze w tym spotkaniu poczuł dyskomfort i zszedł z murawy z urazem. Nie wiadomo, czy będzie dostępny w kolejnych spotkaniach.
Przyszłość spowita mgłą
Marcelino pracuje w Bilbao od stycznia 2021 roku. Hiszpan doskonale wywiązuje się ze swoich obowiązków i wyciska maksimum z tego, co oferuje kadra „Los Leones”. Kontrakt szkoleniowca wygasa z końcem czerwca,a informacji o przedłużeniu umowy ani widu, ani słychu. To podsyca plotki wokół klubu i samego trenera.
Sytuacja jest o tyle skomplikowana, że zbliża się termin wyborów prezydenckich w klubie. Obecnie pieczę nad klubem sprawuje Aitor Elizegi, lecz niewykluczone, że wkrótce to się zmieni. Wszyscy kandydaci nie są na razie znani, lecz jeden z nich, Ricardo Barkala, stwierdził, że zdążył już odbyć rozmowy z kilkoma szkoleniowcami.
Słowa Barkali? Sprawiają, że myślimy, że nie jesteśmy pierwszą opcją. To może nam pomóc w podjęciu ostatecznej decyzji dotyczącej naszej przyszłości w Athleticu. Marcelino
W kontekście Marcelino od jakiegoś czasu pojawiają się informacje, jakoby miał przejąć reprezentację Hiszpanii. Kontrakt obecnego selekcjonera, Luisa Enrique, wygasa po tegorocznym mundialu. Jak donoszą media z Półwyspu Iberyjskiego, federacja chciałaby już teraz przedłużyć umowę. Luis Enrique odkłada rozmowy o kontrakcie, co sprawia, że powstają nowe plotki.
🗣️" I am not renewing my contract to do you(the press) a favor. If we crashed on the WC, you'd be like: 'Oh no, we'll have to deal with 4 more years of this. This way if we fail, you can call for my head and I can step out as manager."
-Luis Enrique pic.twitter.com/LByYEXT1Md
— Football Talk (@FootballTalkHQ) March 27, 2022
Hiszpańskie media spekulują, że w przypadku niesatysfakcjonującego wyniku na mistrzostwach świata Luis Enrique może odejść z piłki reprezentacyjnej i wrócić do pracy w klubie. Szkoleniowiec Athleticu Bilbao jest wymieniany w gronie kandydatów do przejęcie reprezentacji. Praca w ciszy popłaca, a awans do europejskich pucharów znacząco podniesie jego notowania wśród kibiców „La Furia Roja”.