Besiktas Stambuł zarówno w tureckiej lidze, jak i w europejskich pucharach spisuje się poniżej oczekiwań swoich kibiców. W dużej mierze ma to związek z narastającymi problemami finansowymi, które spowodowały, że po blisko siedmiu i pół roku z funkcji prezesa zrezygnował Fikret Orman, uważany za twórcę niedawnych sukcesów "Czarnych Orłów".
Po sześciu ligowych kolejkach zespół prowadzony przez Abdullaha Avciego plasuje się dopiero na 16. lokacie w tabeli, czyli na trzecim miejscu od końca Super Ligi. Obecnego szkoleniowca Besiktasu jak na razie nie bronią także wyniki w Lidze Europy, ponieważ po dwóch pierwszych spotkaniach znajduje się na ostatnim miejscu, mając za sobą porażki 2:4 ze Slovanem Bratysława oraz 0:1 z angielskim Wolverhampton.
Prezes wspaniały…
W ostatnich tygodniach dużo więcej niż o wynikach sportowych Besiktasu mówi się o przetasowaniach we władzach klubu. Dokładnie 24 września do dymisji podał się jego dotychczasowy prezes, Fikret Orman, który pełnił swoją funkcję przez blisko siedem i pół roku, a w lecie ponownie uzyskał reelekcję. Postanowił on zrezygnować ze swojego stanowiska ze względu na coraz częstsze głosy krytyczne wśród kibiców, domagających się jego dymisji w przyśpiewkach intonowanych w trakcie ligowych spotkań Besiktasu czy też na specjalnie zakładanych i obrażających go grupach w mediach społecznościowych.
Zwołanie walnego zgromadzenia akcjonariuszy nie musi jednak oznaczać, że Orman na pewno przestanie kierować jednym z najbardziej utytułowanych tureckich klubów. Wciąż pojawiają się spekulacje na temat jego ponownej kandydatury na stanowisko prezesa, przy czym doniesienia te zdążył zdementować menadżer Besiktasu, Deniz Atalya. Jak na razie stanowiska w tej sprawie nie zajął jednak sam Orman.
Beşiktaş’ta istifa eden Fikret Orman için duygu yüklü anlar. Taraftarlar gözyaşları içinde…
— “Allah’ın adını verdim bırakma”
— “Başkanım lütfen bırakmayın. Bu kararı gözden geçirin…”
— Orman: “Hiçbir kulüpte hiçbir başkana yapılmayan bana yapıldı.”pic.twitter.com/fAlAF5PTx1— Tribun Dergi (@tribundergi) September 26, 2019
Zdążył on jednak napisać specjalny artykuł na potrzeby klubowego magazynu, w którym podkreślał swoje dotychczasowe zasługi dla całego Besiktasu, lecz przede wszystkim zwracał uwagę na niedawno rozpoczęte projekty. Zapewne dosyć nieprzypadkowo Orman nawiązywał w swoim tekście nie tylko do sekcji piłkarskiej, chwaląc się między innymi podpisaniem nowych umów sponsorskich mających na celu wzmocnienie pozycji koszykarzy oraz wioślarzy. W ten sposób może bowiem rzeczywiście zabiegać o ponowne poparcie ze strony akcjonariuszy.
… tylko długi zostały
Mimo ostatnich wyników Besiktasu trudno przekreślić ewidentne zasługi Ormana. To pod jego rządami zespół znad Bosforu zdobył dwa mistrzostwa Turcji w 2016 i 2017 roku, doszedł do 1/8 finału Ligi Mistrzów, a przede wszystkim podniósł się z finansowego dołka i przeniósł się na nowoczesną Vadafone Arena. Ponadto zaczął on budować globalną markę swojego klubu, chcąc w kilka lat osiągnąć liczbę blisko 100 milionów fanów na całym świecie, w czym miały pomóc między innymi mecze towarzyskie rozgrywane w Chinach. Jednocześnie Ormanowi nie udało się zapewnić Besiktasowi stabilnych źródeł finansowania, stąd ponownie popadł on w tarapaty, których symbolem stało się rozwiązanie kontraktu z portugalskim obrońcą Pepe w grudniu ubiegłego roku.
Fikret Orman przestaje być prezydentem Besiktasu. Zrezygnował, na bezpośredni wniosek kibiców, którzy wczoraj domagali się tego z trybun. Piękne to były lata – wyjścia z finansowego dołka, dwa mistrzostwa, 1/8 finału LM. Końcówka gorsza, znów problemy z kasą. 1/2
— Filip Cieśliński (@FilipCieslinski) September 24, 2019
Teraz drużynie z europejskiej części Stambułu grożą jeszcze poważniejsze tarapaty niż odejście czołowych zawodników. Do końca października klub musi zapłacić blisko 15 milionów euro za licencję UEFA, a do stycznia przyszłego roku uregulować część swoich długów w wysokości blisko 500 milionów lir tureckich (około 80 milionów euro), bo w przeciwnym razie zostanie wykluczony z przyszłorocznej edycji europejskich pucharów. Besiktas zdaje sobie sprawę z możliwości urzeczywistnienia takiego scenariusza, ponieważ przed trzema laty UEFA była nieugięta wobec jego największego rywala, czyli Galatasaray. Warto zresztą wspomnieć, że już w 2013 roku europejska federacja zawiesiła Besiktas, lecz ostatecznie mógł on przystąpić do eliminacji Ligi Europy.
Trzeba jednocześnie pamiętać, że kibice „Czarnych Orłów” powinni mieć w tej kwestii pretensje nie tyle do Ormana, ile do lekkomyślności wszystkich osób zarządzających tureckim futbolem. Jeszcze w 2000 roku łączne zadłużenie klubów występujących w Super Lig wynosiło około 60 milionów euro przy przychodach rzędu 150 milionów, natomiast obecnie wynosi ono 2,3 miliarda euro i jest czterokrotnie większe niż dochody uzyskiwane przez turecką elitę. Nie można także zapominać o tureckim kryzysie gospodarczym, zapoczątkowanym ubiegłorocznym krachem finansowym i drastycznym osłabieniem kursu tureckiej liry.
Starość i Karius
Ustępujący prezes Besiktasu podjął wspomnianą już próbę racjonalizacji klubowych wydatków, o czym przypomniał zresztą w oświadczeniu złożonym po swojej rezygnacji, nazywając część swoich posunięć „radykalnymi”. W ostatnich latach Orman zredukował między innymi wynagrodzenia w klubie (w tym także w pozostałych jego sekcjach), zmniejszył wydatki na opłaty transferowe oraz zyskał reputację twardego negocjatora na rynku transferowym. Rozbudowa sieci skautingu i zaplecza dla drużyn młodzieżowych ma natomiast zacząć procentować już niedługo.
Zmniejszenie wydatków na wynagrodzenia i transfery mocno ograniczyło jednak pole manewru Besiktasu, stąd pożegnał się on ze swoimi najlepszymi piłkarzami. Zdaniem krytyków Ormana możliwe było chociażby zatrzymanie Cenka Tosuna (wybrał Everton) czy brazylijskiego pomocnika Taliski (nie został wykupiony po wypożyczeniu z Benfiki Lizbona). Obaj w latach 2016-2018 decydowali o obliczu ofensywy „Czarnych Orłów”, w ich miejsce sprowadzono zaś co prawda głośne nazwiska, ale Vagner Love i Shinji Kagawa najlepsze lata mają już zdecydowanie za sobą.
Jednym z największych problemów Besiktasu jest z pewnością szybko starzejąca się kadra, chociaż jednocześnie nie wygląda ona tragicznie na tle pozostałych klubów występujących w Super Lig. Nie zmienia to jednak faktu, że średnia wieku wyjściowej jedenastki w ostatnim meczu ligowym z Trabzonsporem wyniosła ponad 29 lat, a trener Avci nie mógł być pewien, czy 36-letni Atiba Hutchinson lub 34-letni kapitan Burak Yilmaz po raz kolejny nie odniosą kontuzji, które przytrafiają im się coraz częściej.
https://twitter.com/ForzaSenBenYok/status/1174764157117390848
Jednym z najmłodszych zawodników w całej drużynie jest 26-letni niemiecki bramkarz Loris Karius, zapamiętany ze swoich fatalnych interwencji podczas ubiegłorocznego finału Ligi Mistrzów. Zawodnik wypożyczony do końca tego sezonu z Liverpoolu przypomniał o sobie całej Europie w połowie września, gdy po raz kolejny fatalnie skiksował w pucharowym meczu ze Slovanem, natomiast na co dzień także nie jest pewnym punktem drużyny. Zrzucanie wszystkiego na bramkarza byłoby jednak dużym uproszczeniem, bo kibice „Czarnych Orłów” mogą mieć uzasadnione pretensje do gry całego zespołu, mającego problemy z konstruowaniem akcji oraz stwarzaniem sobie sytuacji bramkowych.
Nerwy trenera
Tureckie kluby nie potrafią myśleć kategoriami dłuższej perspektywy, co w dużej mierze jest efektem nacisku często nazbyt żywiołowych fanów. Nie powinno więc dziwić, że dla wielu z nich głównym winowajcą słabej postawy Besiktasu jest oczywiście jego obecny szkoleniowiec, prowadzący drużynę dopiero od lipca, kiedy zastąpił na tym stanowisku obecnego selekcjonera reprezentacji Turcji, Senola Gunesa. Fani „Czarnych Orłów” podczas ostatnich meczów swojego klubu wprost domagali się, aby Avciego zastąpił Sergen Yalcin, będący obecnie trenerem Yeni Malatyaspor. Ostatecznie przedstawiciele Besiktasu poinformowali, że prowadzili rozmowy ze swoim byłym piłkarzem już po rezygnacji Gunesa, ale z powodu niewielkich funduszy na transfery nie był on zainteresowany objęciem tej posady.
Spekulacje na temat zatrudnienia Yalcina najwyraźniej zaczęły irytować Avciego, który po meczu z Wolverhampton jednoznacznie stwierdził, że nikt nie powinien podważać jego obecnej pozycji. Szkoleniowiec Besiktasu przypomniał o blisko dwudziestu latach swojej trenerskiej kariery, podczas której prowadził drużyny na różnych poziomach rozgrywkowych, a także podkreślał spore zainteresowanie jego usługami ze strony czołowych tureckich klubów. Najprawdopodobniej na pytania o jego przyszłość odpowiedzą nowe władze „Czarnych Orłów”.