Benitez znów narzeka


Już dawno nad klubem z Anfield nie zebrało się tyle czarnych chmur. Liverpool przegrał w tym sezonie w lidze już 4 spotkania. To o dwa więcej niż w poprzednich rozgrywkach. Do tego dochodzą niepowodzenia w Lidze Mistrzów. Czary goryczy dopełniła wczorajsza porażka 1:2 z Lyonem na własnym stadionie.


Udostępnij na Udostępnij na

Nie pamiętam, aby kiedykolwiek zdarzyła mi się taka sytuacja w drużynie, jaką mam obecnie. Nie mogłem skorzystać z Fernando Torresa, Glena Johnsona i Alberta Riery. Steven Gerrard zagrał zaledwie 25 minut. Nie mam pojęcia, jaki skład wystawię na niedzielne spotkanie z Manchesterem United – zakończył manager.

Bez względu na to, co mówi Benitez, nie można złej postawy „The Reds” wytłumaczyć tylko kontuzjami. Liverpool zawodzi od początku sezonu. Porażka w pierwszej kolejce Premiership z Tottenhamem była dowodem na to, że w zespole nie wszystko funkcjonuje prawidłowo. Hiszpan przegrywał już spotkania, w których miał do dyspozycji pełny skład, tak więc problem na pewno leży nie tylko po stronie braków kadrowych.

Liverpool ostatni raz doznał czterech porażek z rzędu w 1987 roku. W niedziele czeka „The Reds” kolejny ciężki sprawdzian, bo na Anfield pojawią się podopieczni Alexa Fergusona. Mistrz Anglii na pewno będzie chciał wykorzystać tak doskonałą okazję do pokonania rywala. Piłkarze Manchesteru United zapewne mają jeszcze w pamięci dwa dotkliwe ciosy, jakie zadali im zawodnicy Beniteza w zeszłym sezonie. Nie ma chyba lepszej sposobności do rewanżu, aniżeli fatalna forma Liverpoolu.

„The Reds” już dawno nie byli tak blisko mistrzostwa Anglii, jak rok temu. Obecny sezon miał być kontynuacja poprzedniego, tym czasem drużyna gra źle, a Benitezowi powoli kończą się argumenty, dla których miałby nadal prowadzić Liverpool. Hiszpan tłumaczy się, że nie może dysponować takimi pieniędzmi na wzmocnienia, jakie mają choćby Chelsea czy Manchester United. Liczby potwierdzają jednak, że Benitez mija się z prawdą, co wytknął mu ostatnio współwłaściciel klubu, George Gillet. Amerykanin twierdzi, że od 2004 roku Hiszpan otrzymał porównywalne sumy na wzmocnienia, jednak wydał je o wiele gorzej, niż jego konkurenci. Gonzalez, Keane, Babel, Dossena, Pennant, Morientes czy Arbeloa to doskonałe przykłady transferowych pomyłek Hiszpana.

Fakt, że Gillet krytykuje publicznie Beniteza oznacza, iż manager Liverpoolu traci powoli zaufanie u swoich pracodawców. Jeśli drużyna nie poprawi stylu i to na stałe, żadne wytłumaczenia nie uratują popularnego „Rafy” od utraty posady.

Komentarze
Artur Kocurek (gość) - 15 lat temu

Ostatnie wyniki Liverpoolu ewidentnie pokazują, że
czas Beniteza w Liverpoolu się powoli kończy. Po
ostatnim meczu nawet los nie sprzyja "The Reds"
fatalna bramka padła po odbiciu się piłki rzuconej
przez fana Liverpoolu. To się nazywa paradoks.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze