Po fatalnym starcie coraz lepiej radzą sobie podopieczni Rafała Ulatowskiego. Kiepski początek i świetny finisz staną się wkrótce wizytówką młodego szkoleniowca. Do zdrowia powraca powoli także napastnik GKS-u, Dawid Nowak.
Bełchatowianie zadziwiająco łatwo poradzili sobie w ostatnim meczu ligowym ze Śląskiem Wrocław. Wygrali pewnie 2:0 i zbliżyli się do czołówki tabeli. Do prowadzącej Wisły Kraków tracą obecnie dziesięć punktów, ale do trzeciej Polonii Bytom – już tylko pięć.
Po raz kolejny okazuje się, że trener Rafał Ulatowski wydobywa to, co najlepsze ze swoich zawodników dopiero po rozegraniu kilku kolejek. Identycznie wyglądało to na początku rundy wiosennej sezonu 2008/2009, gdy górnicza jedenastka „zaskoczyła” dopiero po paru nieoczekiwanych wpadkach i w momencie, gdy niektórzy poddawali w wątpliwość kompetencje byłego asystenta kadry narodowej.
Casus Ulatowskiego żywo przypomina przypadek Franciszka Smudy, który też miał częste kłopoty w pierwszych meczach, a potem prowadzone przez niego zespoły (patrz: Widzew, Lech) nabierały rozpędu. Banałem będzie stwierdzenie, że na taki stan rzeczy musi wpływać sposób prowadzenia drużyny w okresie przygotowawczym do sezonu. Ważne jest natomiast to, że Ulatowski z grupy zawodników, w której nie ma gwiazd, potrafi stworzyć świetnie współpracujący kolektyw.
PGE GKS gra skutecznie, zdobywa punkty i coraz przyjemniej ogląda się jego grę. Już niedługo drużyna z niewielkiej miejscowości może jeszcze bardziej zyskać na sile, bo w ostatnim pojedynku z Śląskiem na ostatnie 12 minut na placu gry pojawił się Dawid Nowak – najwartościowszy, według fachowców, zawodnik w Bełchatowie, któremu wróży się wspaniałą karierę, choć z pewnością mogą martwić częste kontuzje, jakich doznaje napastnik. Do wysokiej formy powracają także pozostali gracze GKS-u, a Tomasz Wróbel zdaniem sympatyków „Gieksy” był najlepszym piłkarzem meczu ze Śląskiem.