W zeszłą sobotę byliśmy świadkami niemałej niespodzianki. "Święci" podejmowali na St Mary's Stadium trzeci w tabeli Tottenham, a spotkanie zakończyło się wynikiem 2:1 dla gospodarzy. Kolejne 90 minut w czerwono-białym trykocie rozegrał Jan Bednarek. Polak jest w ostatnim czasie najjaśniejszą postacią bloku defensywnego Southampton, a jego przyszłość zapowiada się obiecująco.
Ten weekend jest jednak dla zawodników Southampton szansą na odpoczynek i złapanie oddechu w walce o ligowy byt. Wygrana Watfordu nad drużyną Queens Park Rangers w 1/8 finału FA Cup sprawiła, że ligowe spotkanie „Świętych” z „Szerszeniami” odbędzie się w innym terminie. Dla drużyny Bednarka jest to chwila na spokojne przygotowanie się do ostatecznego boju o utrzymanie.
Wejście smoka, kryzys i wielki powrót
Jan Bednarek trafił na St Mary’s Stadium w lipcu 2017 roku z Lecha Poznań. Transfer opiewał na kwotę 6 milionów euro, co sprawiło, że Polak do dziś jest najdroższym zawodnikiem sprzedanym bezpośrednio z ekstraklasy.
Swoją pierwszą szansę na grę w meczu ligowym otrzymał jednak dopiero po dziewięciu miesiącach. 14 kwietnia 2018 roku Southampton podejmowało nie byle kogo, bo londyńską Chelsea. Co prawda „Święci” spotkanie przegrali 2:3, ale sam Bednarek lepiej z angielskimi kibicami przywitać się nie mógł. Już w debiucie zdobył swoją premierową (i jedyną jak dotąd) bramkę w Premier League.
Do końca sezonu Bednarek grał już regularnie, co zaowocowało powołaniem na mundial, którego przypominać chyba nie trzeba, szkoda nerwów… Warty odnotowania jest jednak fakt, że to właśnie Bednarek był obok Grzegorza Krychowiaka jednym z dwóch strzelców goli dla „Biało-czerwonych” podczas rosyjskiej imprezy.
Po mistrzostwach przyszedł kryzys. Bednarek dostawał od ówczesnego trenera, Marka Hughesa, jedynie sporadycznie szansę na grę. Kiedy wydawało się, że sytuacja Polaka wróciła do punktu wyjścia, doszło do ogromnej i jakże dla polskiego piłkarza ważnej zmiany. Hughesa postanowiono zwolnić, a zastąpił go człowiek, któremu Jan Bendarek zawdzięcza to, gdzie obecnie się znajduje. Mowa oczywiście o austriackim szkoleniowcu, Ralphie Hasenhüttlu.
Era Hasenhüttla, czyli dobre występy i świetne oceny
Nowy trener zdecydował się budować defensywę wokół Jana Bednarka, od kiedy tylko przejął stanowisko menedżera. Od przyjścia Austriaka do klubu Bednarek rozegrał wszystkie ligowe spotkania w pełnym wymiarze czasowym i nic nie wskazuje na to, by coś miało się w tym aspekcie zmienić.
Dobre ustawienie, odpowiedzialność i pewna gra defensywna to jedne z czynników, które Bednarek wniósł do gry „Świętych”. O tym, że Polak spełnia wszystkie postawione względem niego oczekiwania, pokazują noty, jakimi nagradzany jest polski defensor. 7,12 – to średnia ocen, jakie wystawiał Bednarkowi w tym sezonie ligowych rozgrywek powszechnie znany portal Whoscored.com.
Kibice, którzy grę Southampton śledzą, dobrze wiedzą o tym, że ocena ta nie jest ani trochę przesadzona. „Polska ściana” – jak nazywają go fani – dwoi się i troi. Blokuje strzały, wybija piłki z linii bramkowej czy też wygrywa pojedynki powietrzne, pokazując, że stawiać na niego warto. Polak był także trzykrotnie wybierany graczem spotkania.
https://twitter.com/FTalentScout/status/1104424906954018816
Mieszanka doskonała
Co sprawiło, że Polak zdołał sobie wywalczyć tak silną pozycję w składzie? W przypadku Bednarka przepisem na sukces okazały się skromność i pokora w połączeniu z pracowitością i profesjonalizmem.
Janek od zawsze był spokojny i dobrze wychowany – mówią bliscy piłkarza. Po przyjściu ze szkoły jadł tylko obiad i od razu wybiegał na boisko. W tych aspektach dużo się nie zmieniło. Od Polaka bije sportowa pewność siebie i dominuje w nim ciągła chęć stawania się lepszym zawodnikiem. Za każdym razem, gdy oglądamy Bednarka przed kamerami, dostrzec możemy, że jest on silnym sportowym charakterem, któremu nie brakuje też pokory. „Krok po kroku”, „do celu konsekwentnie”, „praca nad sobą” są jednymi z określeń, które Jan Bednarek powtarza jak mantrę.
Każde kolejne zwycięstwo czy dobrze rozegrany mecz nie są dla Bednarka powodem do dumy czy możliwością spoczęcia na laurach, a tylko jednym z przystanków na drodze do wielkich celów.
https://www.facebook.com/janbednarekofficial/photos/a.376096089452255/682177842177410/?type=3&theater
W walce o utrzymanie w elicie
Sytuacja „Świętych” w tabeli jest tylko potwierdzeniem tego, że dobrze znany „Bedi” na zachwyty nad swoją grą czasu po prostu nie ma. Southampton zdążyło już nas przyzwyczaić, że nazwy tej drużyny nie należy szukać wysoko w ligowej tabeli. „Święci” uporać się musieli w tym sezonie z niemałymi problemami i będąc na 16. miejscu, tylko dwa punkty dzielą ich od strefy spadkowej.
Najgorsze wydaje się już jednak być za nimi. Jeśli popatrzymy w terminarz drużyny z południowej Anglii, to zobaczymy w nim tylko jednego rywala budzącego postrach – Liverpool, w pojedynku z którym trudno będzie o zdobycz punktową. Southampton ma do rozegrania w tym sezonie jeszcze osiem spotkań, z czego większość przeciwko ligowym średniakom (Bournemouth, Newcastle czy West Ham), z którymi nawiązać walkę trudno nie będzie, a w każdym meczu liczyć można na punkty.
Dlaczego „Święci” utrzymają się w lidze? To dobrze zgrana ekipa, która wydaje się mieć świetny kontakt z menedżerem. Ralph Hasenhüttl dodaje swoim zawodnikom pewności siebie, a ci będą mu się odpłacać na boisku. Dodatkowo w Southampton zawsze liczyć można na wsparcie kibiców. To właśnie oni są przy drużynie w trudnych chwilach, nie tracąc nadziei na dobre występy swoich ulubieńców.
Misja Austria. Pewniak u boku Glika
Jeśli mowa o Bednarku, to wspomnieć trzeba również o jakże ważnym dla nas spotkaniu z Austrią. To właśnie były piłkarz Lecha najprawdopodobniej zagra w czwartek u boku Kamila Glika. Pozostałymi zawodnikami, na których może postawić z Austrią Jerzy Brzęczek, są Michał Pazdan, Marcin Kamiński czy Thiago Cionek.
Wymieniona jednak wcześniej dwójka Jan Bednarek – Kamil Glik prezentuje w ostatnim czasie najsolidniejszą formę wśród polskich stoperów, a inny wybór Jerzego Brzęczka nie będzie niczym innym jak zaskoczeniem. Dodatkowym aspektem stojącym za grą tego duetu jest z pewnością regularność i duża liczba występów. Piłkarze ci grali już razem z orzełkiem na piersi, przez co boiskowa współpraca na pewno będzie stała na dobrym poziomie. Jeśli tylko Bednarek będzie się spisywać tak, jak grając na Wyspach, to o środek defensywy możemy być w Wiedniu spokojni.
Brać przykład z najlepszych
Trudno jest wyobrazić sobie Premier League bez ekipy „Świętych” – drużyny wnoszącej świeżość, stawiającej na młodzież i rozwój zawodników. Przypadek Bednarka doskonale pokazuje, że Southampton to idealne miejsce dla rozwoju młodego piłkarza. Na St Mary’s Stadium nabrać można pewności siebie i obycia z angielskim futbolem. Jeśli tylko gracz wykonuje swoją pracę sumiennie, to szansę na pokazanie własnych umiejętności z pewnością dostanie. A co później?
Gareth Bale, Alan Shearer czy Virgil van Dijk to tylko jedni z wielu, którzy dzięki grze w czerwono-biało-czarnym trykocie trafili na piłkarski szczyt. To właśnie ich śladem podążać będzie wychowanek Sokoła Kleczew, którego solidna postawa i niekończąca się ambicja mogą wynieść na futbolowe wyżyny.
Miejmy nadzieję, że już za kilka lat będziemy oglądać Polaka nie w barwach drużyny walczącej o utrzymanie w Premier League, a w jednym z topowych klubów europejskiego futbolu. Są na to szanse – Jan Bednarek to wielki potencjał i tytan pracy, któremu nic nie stoi na drodze do sukcesu.