Takie są „uroki” rozgrywek ligowych na całym świecie, że jedni kończą wielkimi fetami, inni równie wielkim płaczem. W tym sezonie to nawet dosłownie, o czym świadczy postawa trenera Arki Gdynia – Frantiska Straki, który nie mógł powstrzymać się od łez, oglądając klęskę swojego zespołu we Wrocławiu. Oprócz Arki, szeregi Ekstraklasy z hukiem opuściła Polonia Bytom.
Arki z ofensywą problemy
Skuteczność Arki Gdynia za kadencji Dariusza Pasieki pozostawiała wiele do życzenia. 22 bramki w 30 spotkaniach to absolutnie najsłabszy wynik wśród wszystkich zespołów Ekstraklasy. Ofensywną słabość „Żółto-niebieskich” potęguje fakt, że w 15 meczach wyjazdowych zdobyli zaledwie… trzy bramki! Więcej niż co trzecią bramkę dla przedostatniej drużyny Ekstraklasy w tym sezonie zdobywał Litwin Tadas Labukas. Skutecznością nie imponował Mirko Ivanovski, który do siatki trafiał czterokrotnie. 1873 minuty gry na boiskach w Ekstraklasie w zakończonym sezonie Paweł Zawistowski „okrasił” tylko jedną bramką, co jest i tak lepszym rezultatem od Josepha Mawaye, dla którego nawet pokonanie bramkarza w Młodej Ekstraklasie okazało się zadaniem nie do wykonania. Z tym nie miał za to problemów Rafał Siemaszko, który w tych rozgrywkach trafiał jak na zawołanie. Supersnajper trzecioligowego Orkana Rumia swojego strzeleckiego talentu nie zdołał jednak potwierdzić w Ekstraklasie, na boiskach której spędził nieco ponad pięć godzin.
Z nadziejami na przyszły sezon
Już wiadomo, że wstępny budżet Arki na przyszły sezon wyniesie 8 mln złotych. Pierwsze oszczędności uzyskano już pośrednio dzięki Marcelo Moretto, który rozwiązał kontrakt. O transfery i wzmocnienia może być bardzo trudno. Nie wiadomo zresztą, czy są one aż tak potrzebne, ponieważ ograni w Ekstraklasie zawodnicy nie powinni mieć problemów z grą na jej zapleczu.
Od podszewki tę klasę rozgrywkową zna Petr Nemec, który przez kilka lat z sukcesami prowadził Flotę Świnoujście. Czech w przyszłym sezonie powalczy z gdynianami o powrót do Ekstraklasy. Jego doświadczenie i obeznanie w rywalach i warunkach gry, które niesie ze sobą I liga, może się okazać bezcenne. Samego spadku z Ekstraklasy nie należy traktować jako końca świata, co pokazał w obecnym sezonie zabrzański Górnik. Potężny cios, jakim dla czternastokrotnego mistrza Polski był spadek z Ekstraklasy, wzmocnił klub ze stadionu przy ul. Roosevelta podwójnie, dzięki czemu w zakończonym sezonie był największym obok Śląska Wrocław zaskoczeniem. Wsparcie kibiców może okazać się bezcenne dla zrealizowania przez Arkę swojego celu, czyli powrotu Ekstraklasy na odnowiony stadion przy ul. Olimpijskiej.
Pech Polonii Bytom
Ten sezon z jednego przynajmniej względu powinien przejść do historii jeśli chodzi o Polonię Bytom. Drużynę ze Śląska prowadziło w tym sezonie aż pięciu trenerów. Jako pierwszy zaczął Jurij Szatałow, który w końcówce sezonu pogrążył swój były zespół, odnosząc z Cracovią jedyne wyjazdowe zwycięstwo w sezonie. Po jego odejściu stery bytomskiego okrętu na chwilę przejął Jacek Trzeciak, by niewiele później ustąpić miejsca Janowi Urbanowi. Były trener Legii Warszawa, choć funkcję trenera piastował krótko, bardzo pomógł Polonii, odnosząc chociażby zwycięstwo na wyjeździe z… Cracovią.
Po zakończeniu rundy jesiennej zza linii bocznej poczynaniami piłkarzy Polonii kierował już Robert Góralczyk. W czterech pierwszych spotkaniach zanotował remisy z PGE GKS-em Bełchatów i Wisłą Kraków u siebie oraz w Kielcach z Koroną, stąd zapowiadało się bardzo obiecująco. W 24. kolejce Polonia pokonała u siebie Jagiellonię 3:2, w następnej kolejce zremisowała ze Śląskiem. Wydawało się, że zagrożenie zostało zażegnane. Nic bardziej mylnego – kolejny mecz, który zadecydował o utrzymaniu, to porażka 1:2 z Cracovią. Następne trzy spotkania to również przegrane i to w takim samym stosunku. Z tym, że ostatnie 1:2 z ławki trenerskiej oglądał piąty w zakończonym sezonie szkoleniowiec – Dariusz Fornalak. Nie zdołał on uratować spadającej na dno Polonii, której w Warszawie Armagedon zgotował zdobywca Pucharu Polski – Legia Warszawa.
Byle nie tylko śladem Odry
O ile w przypadku Arki Gdynia można się doszukiwać analogii do Górnika Zabrze, o tyle pewne podobieństwo dotyczące Polonii Bytom można dostrzec w postawie Odry Wodzisław Śląski. Klub, który jeszcze rok temu walczył o utrzymanie w Ekstraklasie, zdecydowanie odstawał od reszty stawki. Problemy finansowe dawały o sobie znać coraz bardziej, co doprowadziło do tego, że piłkarze nie jeździli nawet na mecze! W Bytomiu z pieniędzmi niestety też jest bardzo ciężko, co wiadomo nie od dziś. Marnym pocieszeniem jest fakt, że Polonię opuszczą piłkarze, którzy z klubowego konta pobierali sporo, czyli Telichowski, Hanek i Barcik, ponieważ stanowili oni o sile zespołu. Na uzupełnienie tych bardzo poważnych luk prezesa Bartylę być może nie będzie stać.
– Zaskoczeniem jest na pewno to, że miasto za mocno nie angażuje się w pomoc. Mimo że Polonia jest wizytówką i reklamą Bytomia, pomoc jest śladowa. Cóż, może tam po prostu nie ma zbyt wielu pieniędzy. W każdym mieście jest określony jakiś budżet i możliwe, że nie może ono ich specjalnie dużo przekazywać. Zaskakuje mnie to, że w ten klub nie angażuje się jakiś poważny biznesmen, który mógłby dzięki niemu rozsławiać swoje nazwisko czy firmę, bo gdyby ten klub miał mocne finanse i dobrą sytuację organizacyjną, mógłby być dla takiej osoby świetną reklamą – mówił nam kiedyś na temat Polonii, nad którą coraz bardziej rozlegało się widmo spadku, jej były trener – Marek Motyka.
Pozostawiając w cieniu sprawy organizacyjne i finansowe, należy docenić ambitną walkę piłkarzy z Bytomia, którzy rokrocznie po awansie do Ekstraklasy prezentowali się solidnie i bynajmniej nie byli chłopcami do bicia. W tym sezonie do utrzymania brakło im zaledwie jednej wygranej.