Już w piątek rozpocznie się 55. sezon Bundesligi. Niemiecka liga jest bardzo specyficzna, bo mimo łatwego wskazania faworyta rozgrywki naszych zachodnich sąsiadów są bardzo chętnie oglądane zarówno z trybun, jak i w telewizji. Czapki z głów przed tym, kto bezbłędnie wytypuje kolejność w tabeli sezonu 2017/2018. Ta nieprzewidywalność i chęć wielu drużyn na zajęcie czołowych lokat dodaje nietypowego smaczku. Zawsze ktoś zaskoczy, zawsze ktoś zawiedzie. Pozostaje jeszcze zastanowić się, czy ktoś jest w stanie powstrzymać Bayern przed rekordowym 6. tytułem mistrzowskim z rzędu?
Bayern Monachium jest niemal stuprocentowym faworytem Bundesligi. Ale oczywiście póki nie zostaną rozegrane 34 kolejki, póty nie można niczego przekreślać. Borussia Dortmund będzie głównym rywalem „Bawarczyków”. Rok temu przez kilka słabszych spotkań BVB jednak nie dała rady powalczyć z ekipą z Bawarii. Wpadki jej i kilku innych bardziej uznanych firm wykorzystali beniaminek RB Lipsk oraz rewelacyjne TSG 1899 Hoffenheim. Śmiało można przydzielić te ekipy do tzw. grupy pościgowej. Czy podobnie jak w najważniejszych kolarskich wyścigach Bayern wyskoczy do przodu i zostawi całą stawkę za sobą?
Najważniejsza Bundesliga
Głównym argumentem za obroną tytułu przez Bayern Monachium jest siła jego składu. Drużynę nie opuścił żaden kluczowy zawodnik (poza kończącymi kariery Xabim Alonso i Phillipem Lahmem), a dodatkowo dokonano ciekawych wzmocnień. Francuz, Corentin Tolisso, już pokazuje zadatki na ważne ogniwo, a Kolumbijczyk, James Rodriguez, powoli odnajduje się w monachijskiej rzeczywistości. Nowymi są także reprezentanci Niemiec – Niklas Suele i Sebastian Rudy. Obaj później dołączyli do drużyny, ale na pewno nie będą zadowalać się z pozycji rezerwowych.
Według Uliego Hoenessa brak zmienników dla Holendra i Francuza spowodowany jest ambicjami zawodników. Obaj chcą grać jak najwięcej i nie akceptują straty miejsca w składzie.
To, do czego można się przyczepić, to odwieczny problem kontuzji oraz brak klarownych zmienników dla Arjena Robbena i Francka Ribery’ego. Według Uliego Hoenessa brak zmienników dla Holendra i Francuza spowodowany jest ambicjami zawodników. Obaj chcą grać jak najwięcej i nie akceptują straty miejsca w składzie. Bayern miał na oku kogoś, kto mógłby grać na obu skrzydłach lub za Robertem Lewandowskim. Oczywiście chodzi o Alexisa Sancheza, z którym długo toczono negocjacje. Ostateczni zrezygnowano z transferu ze względu na wymagania finansowe Chilijczyka.
W sparingach Bayern wyglądał przeciętnie. Bardzo nieregularna gra podczas tournée w Azji była spowodowana ciągłym przemieszczaniem się drużyny. To, co mistrzowie Niemiec mają prezentować w obecnym sezonie, można było zobaczyć po części w meczu o Superpuchar Niemiec z Borussią oraz w meczu DFB-Pokal z Chemnitzerem. Właściwą siłę obrońcy tytułu mamy zobaczyć podczas 1. kolejki ligowej.
🏆 🎊 🎉 🍾 #Supercup pic.twitter.com/wpsVRGK8rf
— Bundesliga English (@Bundesliga_EN) August 5, 2017
W tym sezonie dla Bayernu najważniejsza jest Bundesliga. „Bawarczycy” nie chcą brać udział w wydawaniu tak olbrzymich kwot transferowych, jak drużyny z Anglii czy Hiszpanii. W Monachium zdają sobie sprawę, że teraz będzie znacznie trudniej o wygranie Ligi Mistrzów oraz nie chcą kolejny raz łudzić kibiców snem o potrójnej koronie.
Powrót dawnej Borussii?
Borussia Dortmund to główna przeszkoda Bayernu na drodze do mistrzostwa. Dla niej celem numer jeden będzie poprawa wyniku ligowego z zeszłego sezonu, w którym do ostatniej kolejki trzeba było drżeć o pozycję na podium. Najważniejszą zmianą w drużynie jest oczywiście nowy trener, Peter Bosz. Holender doprowadził Ajax Amsterdam do finału Ligi Europy oraz wicemistrzostwa Holandii. Bardziej w pamięci kibiców zachował się jednak styl gry holenderskiej drużyny, opierający się na wysokiej grze i pressingu. Może to oznaczać mały powrót do czasów Juergena Kloppa, gdy drużyna BVB atakowała wysoko rywali i świetnie czuła się w błyskawicznych kontrach.
„Borussen” mają młody i szeroki skład. To z pewnością jest na plus w perspektywie gry na trzech frontach. Nie zapomniano o wzmocnieniach i podobnie jak w Bayernie pozyskano ciekawych zawodników mogących walczyć o wyjściowy skład. Omer Toprak, Mahmoud Dahoud i Maximilian Philipp są to gracze świetnie znani fanom Bundesligi, i nie tylko. Trudno będzie wszystkich zadowolić, więc niewykluczone są jeszcze sprzedaże niektórych zawodników. W ostatnich dniach głośniej w mediach mówi się o odejściu kluczowych piłkarzy niż o szansach Borussii na mistrzostwo Niemiec.
Hiszpański AS pisze, że BVB ma się ponoć zgodzić na ofertę Barcelony za Dembele w wysokości 100 mln plus ok 30 w zmiennych.
— Tomasz Urban (@tom_ur) August 15, 2017
Dużo „smrodu” zostawiła sprawa Ousmane Dembele. Francuz chce odejść do Barcelony, a niemiecka drużyna nie ma zamiaru schodzić poniżej żądanej kwoty. Piłkarz nie pojawia się na treningach, próbując wymusić transfer. Władze BVB zawiesiły go w prawach zawodnika i dały Hiszpanom ostatnią szansę na dogadanie się. Jeżeli ci nie zaakceptują wymagań transferowych do 24 sierpnia, to Dembele zostanie w Niemczech.
Wartość marketingowa Dembele przypomina rampę dla deskorolkarzy #DembeleFCB #BVB pic.twitter.com/iBZweETcPL
— Krystian Mekka (@krystianmekka) August 14, 2017
Sam skrzydłowy już pali za sobą mosty, nie widząc swojej przyszłości w Borussii. Według ostatnich doniesień Barcelona jest bliska dogadania się w sprawie kupna Francuza, co oczywiście oznacza, że powinien pojawić się jeszcze nowy zawodnik w Dortmundzie. Podobnie sprawę transferu stawiano z Pierre’em-Emerickiem Aubameyangiem. Gabończyk miał odejść, ale nie mógł znaleźć się chętny na jego usługi. Ostatecznie Borussia ogłosiła pozostanie króla strzelców Bundesligi w drużynie.
Mimo ostatnich utrudnień Borussia będzie walczyć o (wice)mistrzostwo Niemiec. Pozostałe drużyny też będą rywalizować na trzech frontach, co akurat w obecnym sezonie może ułatwić bezpieczniejszą grę w lidze – bez niepotrzebnej nerwówki pod koniec sezonu. Jeżeli Bosz wyeliminuje „przestoje”, jakie czasem łapała drużyna za Thomasa Tuchela, to „Borussen” będą mogli poważnie zagrozić Bayernowi.
Grupa pościgowa
RB Lipsk
Wicemistrzowie Niemiec po swoim pierwszym sezonie w Bundeslidze w pierwszej kolejności skupili się na utrzymaniu najważniejszych piłkarzy. Nikt nie odszedł z pierwszego składu, choć pojawiali się chętni choćby na Emila Forsberga czy Naby’ego Keitę. Liverpool oferował ponad 80 mln euro na Gwinejczyka, ale dyrektor sportowy Lipska, Ralf Rangnick, odrzucał wszystkie propozycje, zdając sobie sprawę z tego, co czeka drużynę w nadchodzącym sezonie.
Przed RB Lipsk debiut w Lidze Mistrzów. Dochodzą dodatkowe rozgrywki, w których ekipa koncernu Red Bulla chce pokazać się przyzwoicie. Trudniej byłoby o utrzymanie wypracowanej pozycji w lidze, gdyby zdecydowano się teraz sprzedawać najważniejszych piłkarzy. Zamiast tego przeprowadzono odpowiednie wzmocnienia, mające podnieść rywalizację i zapewnić rotację. Najciekawszymi ruchami Lipska było zatrudnienie skrzydłowego, Brumy, oraz napastnika – Jeana-Kevina Augustina.
TSG 1899 Hoffenheim
Podobnie jak RB Lipsk, tak teraz Hoffenheim czeka sezon próby. „Wieśniaki” pod wodzą Juliana Nagelsmanna przemieniły się z drużyny walczącej o utrzymanie w drużynę walczącą o podium Bundesligi. Pomysły młodego trenera i odważne stawianie na młodych sprawdziły się. Niestety ekipa z Sinsheim straciła dwóch kluczowych zawodników, którzy zawędrowali do Bayernu, a parę innych zespołów jest jeszcze zainteresowanych Jeremym Toljanem.
Nagelsmann sam ustawił sobie wysoko poprzeczkę. Musi znaleźć następców Suele i Rudego oraz zmierzyć się z europejskimi pucharami. Hoffenheim w IV rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów zmierzy się z Liverpoolem. Jeżeli nie uda się przejść Anglików, to „Wieśniaki” zagrają w Lidze Europy.
Hoffenheim nie tylko traciło graczy, ale też przeprowadziło transfery. Nowymi zawodnikami zostali m.in. Niko Schulz, Havard Nordtveit, Florian Grillitsch i Serge Gnabry. Patrząc realnie na nadchodzący sezon, celem „Wieśniaków” będzie zajęcia miejsca premiowanego występami w europejskich pucharach.
Hertha BSC
Ekipa z Berlina to drużyna grająca mało atrakcyjny dla oka futbol. Koncentracja Pala Dardaia na taktyce sprawia, że Hertha z sezonu na sezon zajmuje coraz wyższą pozycję w Bundeslidze. Najbliższe rozgrywki mogą sprawić, że „Stara Dama” wreszcie zaskoczy. Z podstawowego składu, poza Johnem Brooksem, zostali wszyscy kluczowi zawodnicy. Dodatkowo Hertha zagra jeszcze w Lidze Europy.
Największą bolączką Herthy będzie właśnie strata Johna Brooksa. Amerykanin był szefem defensywy i skutecznym obrońcą. W jego miejsce sprowadzono Karima Rekika i czas pokaże, czy będzie on odpowiednim następcą nowego piłkarza Wolfsburga.
Jeżeli rywalom będą powijać się nogi – jak przed rokiem – to Hertha ma szansę zająć co najmniej 5. miejsce w Bundeslidze. Aby osiągnąć więcej, muszą pojawiać się punkty z potyczek z czołowymi drużynami, a najczęściej przeciwko nim Hertha starła się grać w pierwszej kolejności na zero z tyłu.
Borussia Moenchengladbach
Borussia to drużyna, która w poprzednim sezonie zawiodła. Brak awansu do europejskich pucharów i dopiero 9. miejsce w lidze były rozczarowaniem. Teraz „Źrebaki” mają zamiar wrócić do czołówki Bundesligi. Co prawda brak gry w Lidze Mistrzów czy Lidze Europy musiał skutkować stratą Mahmouda Dahouda, ale w jego miejsce ściągnięto Denisa Zakarię z Young Boys. W Borussii szwankowały skrzydła, więc pozyskano Vincenzo Grifo z Freiburga.
Co przemawia za szansą „Źrebaków” na załapanie się do czołówki? Brak występów w europejskich pucharach. W poprzednim sezonie Hoffenheim i Lipsk grały tylko w Niemczech, co sprawiło, że utrzymały się w czołówce ligi. Dodatkowo pomogły im wpadki innych drużyn. Trudno przewidzieć, czy kryzysy m.in. Leverkusen czy Schalke zostały zażegnane, a jeżeli ich sytuacja się nie zmieni, to właśnie Borussia Moenchengladbach może trafić do czołówki Bundesligi.