Bardzo emocjonująca była czwarta kolejka Ligi Mistrzów. Bayern Monachium przegrał na własnym stadionie kolejny raz z Bordeaux. Manchester, Real, Milan i Chelsea zdobyły zaledwie po jednym punkcie.
Po bardzo emocjonujących zmaganiach w fazie grupowej Ligi Mistrzów nadszedł czas na rewanże. W pierwszym meczu grupy A doszło do bardzo ważnego spotkania pomiędzy drużynami Bayernu Monachium a Girondins Bordeaux. W poprzednim meczu, ku zdziwieniu wielu obserwatorów, to drużyna z Francji zdobyła komplet punktów i pokonała Bayern 2:1. Kolejny raz zanosiło się na wielką sensację, ponieważ to Bordeaux prowadziło od 37. minuty, po bramce Yoana Gourcuff’a. Druga połowa była ciekawa. Oba zespoły miały w przeciągu 45 minut szansę na bramkę. Jednak nie wykorzystali jej zawodnicy Bayernu, lecz wszechstronny gracz Bordeaux, Chamakh. W 90. minucie ustalił on wynik spotkania.
Juventus Turyn znów nie zachwycił. Po ostatniej przegranej w lidze włoskiej „Stara Dama” jest wyraźnie bez formy. Słaby mecz z Maccabi Hajfa, który Juventus rozegrał na wyjeździe jest tego dowodem. Do przerwy, co prawda prowadził 0:1, po bramce Mauro Camoranesiego. Poziom gry jednak nie zachwycał, szczególnie podczas konstruowania akcji. Spotkanie zakończyło się identycznym wynikiem, jak do przerwy i trzy punkty pojechały do Turynu.
W grupie B Manchester United podjął na własnym boisku rosyjskie CSKA Moskwa. Ostatnie spotkanie obu ekip, które miało miejsce przed dwoma tygodniami, zaowocowało nieznaczną wygraną „Czerwonych Diabłów” 0:1. Tym razem mogliśmy się spodziewać bardzo dobrego widowiska, ponieważ drużyna z Rosji w pierwszym meczu wcale nie dawała odczuć graczom z Anglii, że jest gorszym zespołem. CSKA od samego początku zaskoczyło i to drużyna z Moskwy wyszła na prowadzenie. W 26. minucie meczu bramkę dającą prowadzenie zdobył Alan Dzagoev, który zdecydowanie pokrzyżował plany „Czerwonym Diabłom”. Na szczęście dla Manchesteru United gola wyrównującego zdobył bardzo szybko Michael Owen, który dał nadzieje swojemu zespołowi na korzystny wynik. Jednak nie na długo… Zaledwie minutę później CSKA wyszło na prowadzenie, po bramce Milosa Krasica. Do przerwy wynik się nie zmienił, natomiast ku zdziwieniu wszystkich Manchester zamiast gonić, stracił jeszcze jedną bramkę, której autorem był Wasilij Berezutski. Mecz był bardzo wyrównany, ale klub z Moskwy robił wszystko, by nie dać sobie wydrzeć zwycięstwa z rąk. W 84. minucie bramkę kontaktową dla Manchesteru zdobył Paul Scholes. Wszystko wskazywało na to, że pomimo bramki Scholes’a, nic nie stanie CSKA na drodze do zwycięstwa. Jednak Antonio Valencia został bohaterem Manchesteru, strzelając bramkę i ustalając wynik spotkania na 3:3.
Drugim meczem w tejże grupie był pojedynek Besiktasu Stambuł z VfL Wolfsburg. Dwa tygodnie temu w Niemczech, żadna z drużyn nie zdołała strzelić gola i spotkanie zakończyło się wynikiem 0:0. Natomiast w tym meczu bramka wpadła już na samym początku. W 14. minucie bramkę dla Wolfsburga zdobył Zvjezdan Misiomović, ale po tym golu poziom gry zdecydowanie spadł. Oba zespoły koncentrowały się głównie na konstruowaniu akcji w środku pola, przez co mecz stracił na atrakcyjności. Po przerwie Wolfsburg przeważał i grał bardzo konsekwentnie. Owocem takiej gry była bramka Christiana Gentnera z 80. minuty na 0:2 oraz Edina Dzeko z 86. minuty, która przypieczętowała wygraną gości.
Wielki szlagier grupy C miał miejsce na stadionie San Siro. Miejscowy AC Milan podejmował drużynę Realu Madryt, która ostatnio jest w wyraźnym kryzysie i nie gra na miarę oczekiwań. W pierwszym spotkaniu obu drużyn, to Milan okazał się ambitniejszy i walczył do końca, dzięki czemu wywiózł ze stadionu Santiago Bernabeu komplet punktów. Mecz od samego początku przebiegał w bardzo szybkim tempie. Wiele wartkich podań, kontr oraz walki spowodowały, że mecz z czasem nabierał rumieńców. W 29. minucie na prowadzenie wyszedł Real Madryt. Bramkę zdobył, zakupiony latem, Karim Benzema. W kolejnym już spotkaniu do zdobycia gola wyrównującego wystarczyło kilka minut. W 34. minucie meczu, były już gracz FC Barcelony – Ronaldinho, zdobył bramkę, dzięki czemu znów wynik był sprawą otwartą. Do przerwy na tablicy świetlnej widniał rezultat 1:1. Po przerwie oglądaliśmy oba zespoły bardzo zdecydowane, ponieważ tak Milan, jak i Real za wszelką cenę chciały wygrać ten mecz. Spotkanie po bardzo dobrym widowisku zakończyło się wynikiem 1:1.
W drugim spotkaniu tej grupy Olympique Marsylia po strzelaninie wygrał z FC Zurych. W meczu rewanżowym o dużym pechu mógł mówić pomocnik z Zurychu, Silvian Aegerter. W trzeciej minucie spotkania strzelił bramkę samobójczą, która wyprowadziła Marsylię na prowadzenie. Po golu strzelili jeszcze Fabrice Abriel dla Marsylii oraz Alexandre Alphonse, który zdobył honorowego gola dla drużyny z Zurychu. Do przerwy było 2:1 dla Olympique. Po zmianie stron, FC Zurych straciło jeszcze jedną bramkę. Autorem trafienia, w 52. minucie spotkania, był Mamadou Niang. Najwięcej goli jednak padło pod koniec meczu, najpierw Hilton w 80. minucie, później Cheyrou w 87., a dzieła zniszczenia dokonał Brandao. Mecz zakończył się wynikiem 6:1.
Ostatnią grupą, która w zasadzie zamknęła wtorkowy dzień zmagań z Ligą Mistrzów była grupa D. Rozpędzona Chelsea zremisowała z Atletico 2:2. Ewenementem drużyny prowadzonej przez Carlo Ancelottiego jest to, że w ostatnich pięciu meczach strzeliła siedemnaście bramek, nie tracąc ani jednej! Ancelotti wystawił skład nieco rotacyjny, bowiem Chelsea ma w zasadzie zapewniony awans. W weekend natomiast, zawodników czeka arcyważny mecz w lidze angielskiej z Manchesterem United i dlatego włoski trener nie chciał ryzykować kontuzji niektórych zawodników. Sam mecz to wiele walki i szybkiej, ale nieskutecznej gry. Wynik do przerwy 0:0, bardzo odzwierciedlał przebieg pierwszej połowy. Po gwizdku sędziego, który rozpoczął drugą połowę, obraz gry wyglądał podobnie. Z biegiem czasu do ataków rzuciło się Atletico i wykorzystało swoją okazję, strzelając bramkę na 1:0. Jej autorem był nie kto inny, jak bohater Atletico – Sergio „Kun” Aguero. By odwrócić losy meczu trener Chelsea w 70. minucie miał wykorzystane już trzy zmiany. Opłaciło się, w 86. minucie bramkę zdobywa Didier Drogba, natomiast trzy minuty później Drogba strzelił po raz drugi. Pech Chelsea chciał, że Aguero strzelił swojego drugiego gola w ostatniej minucie meczu, ustalając wynik na 2:2.
Na sam koniec pozostał mecz APOEL Nikozja – FC Porto. W pierwszym starciu, to drużyna z Portugalii była górą. APOEL jednak nie miał podstaw, by się wstydzić, ponieważ pokazał się z dobrej strony. Niestety w barwach APOEL-u nie było nam dane ujrzeć występu zawodników z Polski, którzy nie znaleźli się nawet w kadrze na mecz. Na Cyprze górą byli piłkarze z Portugalii. To oni po dobrej grze i bramce Radamel’a Falcao wygrali 0:1.
Za nami czwarta kolejka Ligi Mistrzów. Kluby, takie jak Manchester United czy Chelsea, odrabiały straty. Nie było wielkich sensacji, jak w poprzedniej kolejce, ale wszystkie drużyny prezentowały dobry futbol, który na pewno miał prawo ucieszyć nawet wybrednego kibica.