Jeżeli w 2017 roku Barcelona dokonała niemożliwego, to w środowy wieczór na Parc des Princes nie dokonała możliwego. Awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów był w zasięgu "Dumy Katalonii". Piłkarze Ronalda Koemana mimo wielu znakomitych okazji tylko raz zdołali pokonać Keylora Navasa. Być może bramkę sezonu zdobył Leo Messi, ale kilka minut później Argentyńczyk nie wykorzystał kluczowej, jak się okazało, "jedenastki".
Remontada w Copa del Rey z Sevillą sprawiła, że do serc „Cules” wróciła nadzieja na odrobienie strat z Camp Nou. Piłkarze Koemana wiarą w odrobienie strat emanowali od pierwszego gwizdka sędziego. Przez cały mecz dominowali, nie pozwalając na wyprowadzenie przez PSG szybkich kontrataków. Nawet kolejne już w tym sezonie gapiostwo Clementa Lengleta nie wybiło „Barcy” z uderzenia.
Dziury w defensywie
Kiedy wydawało się, że wszystko idzie zgodnie z planem i gole dla Barcelony są tylko kwestią czasu, dał o sobie znać znany na Camp Nou koszmar. Clement Lenglet, bo o nim mowa, w stosunkowo niegroźnej sytuacji wbiegł w Icardiego. Arbiter po konsultacji z VAR-em wskazał na jedenasty metr. Dziewiąty w tym sezonie, a czwarty sprokurowany przez Francuza rzut karny przeciwko Barcelonie stał się faktem.
Gdyby Ronald Koeman miał do dyspozycji Pique i Araujo, reprezentant Francji najprawdopodobniej obejrzałby środowe spotkanie z ławki rezerwowych. Kontuzje trapiące defensorów „Dumy Katalonii” spowodowały, że tercet stoperów tworzyli zawodnicy, którzy w normalnych okolicznościach raczej by się na boisku nie znaleźli. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że grającym w środku tej trójki jest Frenkie de Jong?
Na Lengleta można liczyć zawsze
— michał zawada (@michal_zawada) March 10, 2021
Brak środkowego obrońcy na solidnym europejskim poziomie jest dla „Barcy” dużo bardziej bolesny niż nieobecność w kadrze klasowej „dziewiątki”. Olbrzymi potencjał zawodników formacji ofensywnej pozwala zamaskować niektóre braki spowodowane odejściem Suareza. W defensywie takiego komfortu wyboru Koeman jednak nie ma. Zamiast zastępstwem brakujących ogniw zestawienie formacji obronnej należy nazwać łataniem dziur.
Na przeciwległym biegunie jest obrona w Paryżu. Świetne zawody rozegrał Marquinhos. Kapitan PSG skutecznie kierował całym blokiem defensywnym gospodarzy. Najwięcej zagrożenia Barcelona stwarzała swoją lewą stroną, gdzie bezradny momentami był Layvin Kurzawa. Prawie wszystkie błędy kolegów naprawiał jednak Keylor Navas.
Bohater Paryża
Pochodzący z Kostaryki bramkarz obronił dziewięć strzałów piłkarzy Barcelony. W końcówce pierwszej połowy po uderzeniu Leo Messiego sparował piłkę na poprzeczkę, co pozwoliło paryżanom zejść na przerwę z korzystnym rezultatem, jakim niewątpliwie był remis. Gdyby przed upływem pierwszych 45 minut „Barca”zdobyła drugiego gola, remontada byłaby na wyciągnięcie ręki.
Skuteczność interwencji w pięciu najmocniejszych ligach europejskich. Keylor numer jeden. pic.twitter.com/ereof9p5Bt
— Mateusz Święcicki (@matswiecicki) March 10, 2021
Na pomeczowej konferencji prasowej pochwał swojemu bramkarzowi nie szczędził trener paryżan, Mauricio Pochettino: – Navas był niesamowity. Jest jednym z najlepszych bramkarzy na świecie i pokazał to dziś wieczorem. Sam Keylor w pomeczowym wywiadzie powiedział: – Ta obroniona „jedenastka” była dla Sergio Rico. Hiszpan ma problemy rodzinne, przez to rzadko widujemy go ostatnio na boisku.
– Jestem bardzo szczęśliwy, dziękuję Bogu, bo dzisiejszy mecz nie był łatwy. Chciałem pomóc drużynie i rozegrać świetne spotkanie. Dziesięć obronionych rzutów karnych w LM? Posłuchaj, to nigdy nie jest łatwe, ale sprawia mi wiele radości. Chcemy zajść daleko w tych rozgrywkach – kwitował uradowany reprezentant Kostaryki.
Navas skapitulował tylko raz. Nie można jednak mieć do niego pretensji o straconą bramkę. Rakieta ziemia-powietrze wysłana przez Messiego wylądowała w samym okienku bramki strzeżonej przez Kostarykanina. Gol kapitana Barcelony zapewne zostanie wybrany najpiękniejszą bramką tej edycji Champions League, a może i uhonorowany nagrodą im. Puskasa dla najpiękniejszej bramki całego sezonu.
https://twitter.com/ZB_Media_01/status/1369750247803674635
O co jeszcze gra Barcelona?
Początek marca to dla „Blaugrany” czas oczyszczenia. Nowo wybrany prezes ma za zadanie poprawić sytuację w klubie. Zarówno finansową, jak i sportową. W przypadku tej drugiej nie jest tak źle, jak się wszystkim jeszcze niedawno mogło wydawać. Barcelona odpadła z Champions League, ale dalej jest w grze o mistrzostwo Hiszpanii, a w finale Copa del Rey zagra z Athletikiem Bilbao.
Znaczna poprawa w grze Barcelony zaczęła się od zmiany formacji przez Ronalda Koemana. Po przejściu na grę trójką środkowych obrońców „Duma Katalonii” zyskała nową jakość w ofensywie. Trio napastników Messi – Dembele – Griezmann bardzo dobrze ze sobą współpracuje, co na początku sezonu było abstrakcją. Nowy pomysł taktyczny wydaje się być skrojony nie tylko pod atakujących, ale także pod całą drużynę.
Koeman przed meczem mówił, że remontada będzie możliwa, jeśli Barça będzie tak skuteczna jak PSG na Camp Nou. I to zadecydowało. Bodaj najlepsza połowa w sezonie, ogólnie dobry mecz i odpadnięcie, ale bez wstydu, przeciwnie — z nadziejami, że tę drużynę rzeczywiście na coś stać.
— Jakub Kręcidło (@J_Krecidlo) March 10, 2021
Wahadłowi Alba i Dest mają dużo więcej miejsca w bocznych sektorach boiska. Dla obu w przeszłości bocznych obrońców zwolnienie z części zadań defensywnych jest okazją do zaprezentowania wybitnych umiejętności w ofensywie. Za rozgrywanie akcji odpowiada duet de Jong – Pedri. Ich wymienność pozycji oraz zdolność do gry kombinacyjnej sprawia, że widzimy coraz więcej składnych, koronkowych akcji, jakie kibic chce oglądać na Camp Nou.
„Barca” w ostatnich tygodniach notuje wyraźny wzrost formy. Drużyna Koemana zaczyna grać na miarę swoich możliwości. Jeżeli uda im się utrzymać obecną dyspozycję, to na koniec sezonu w Katalonii będą powody do zadowolenia. Sezon nazywany przejściowym może przynieść jeszcze dwa trofea. A taki wynik większość fanów brałaby przed rozpoczęciem bieżącej kampanii w ciemno.