Rozegrane zostały sobotnie mecze w ramach dziesiątej kolejki hiszpańskiej Primera Division. Niespodzianek nie było. Barcelona zgodnie z założeniami pokonała Mallorkę, Real dopisał do swojego konta kolejne trzy oczka, Getafe musiało uznać wyższość gości z północno-zachodniej Galicji, a zawodnicy Tenerife podzielili się punktami z Malagą.
W zeszłym tygodniu Barcelona dzieliła się punktami z Osasuną Pampeluną, po tym, jak Gerard Pique na minutę przed końcowym gwizdkiem wpakował piłkę do własnej bramki. W tygodniu musieli wybrać się do Kazania, gdzie rozegrali mecz w ramach Ligi Mistrzów, ale i w tym meczu był remis. A więc w tym spotkaniu piłkarze z Katalonii nie mogli sobie pozwolić na jakąkolwiek wpadkę.
Mecz od początku do końca dyktowany był przez gospodarzy. Już w dwunastej minucie na listę strzelców wpisał się Pedro, który nie mógł nie wykorzystać dobrego podania od Zlatana Ibrahimovicia. Mimo wyraźnej przewagi podopiecznych Pepa Guardioli, to piłkarze Realu Mallorki w 20. minucie doprowadzili do wyrównania. Victora Valdesa pokonał obrońca przyjezdnych, Nunes. Po tym trafieniu chaos opanował boisko i gra prowadzona była w środku pola. Końcowe minuty pierwszej odsłony należały od Dumy Katalonii. Najpierw po raz drugi na listę strzelców wpisał się Pedro, a chwilę później gości dobił Thierry Henry, który nie zmarnował dobrej asysty Sergio Busquetsa.
Po wyjściu z szatni gotowi do gry byli już czołowi piłkarze Barcelony Xavi i Leo Messi, ale mimo ich obecności, ta druga połowa była nieco słabsza w wykonaniu gospodarzy. Podopieczni Gregorio Manzano dążyli do odrabiania strat, ale defensywa rywala była dziś w dobrej dyspozycji. W przerwie meczu widocznie Guardiola zlecił swoim zawodnikom doprowadzić ten wynik do końca meczu, bo ich gra nie była już tak płynna, a wręcz na siłę próbowali grać na środku boiska. Na pięć minut przed końcem meczu sędzia podyktował rzut karny po faulu na Zlatanie Ibrahimoviciu, a do piłki podszedł nie kto inny, jak Messi, a po jego strzale futbolówka wylądowała w bramce Dudu Aouate. Ostatecznie wynik w doliczonym czasie gry ustalił Alhassane Keita.
Świetne 45. minut i zasłużone trzy punkty zostają na Camp Nou, a Barcelona jeszcze przynajmniej tydzień zasiadać będzie na fotelu lidera Primera Division.
FC Barcelona 4:2 Real Mallorka
W dziewiątkę też można wygrać
Bardzo ciekawa, a zarazem niecodzienna sytuacja miała miejsce w meczu Getafe z Deportivo La Coruna, a mianowicie piłkarze gospodarzy mimo dwuosobowej przewagi nie zdołali zdobyć nawet jednego punktu.
Miguel Angel Lotino w końcu mógł skorzystać ze swojego czołowego napastnika, Misty, który w zeszłym sezonie stanowił o sile ataku Deportivo. Na potwierdzenie dobrego wyboru czekać musieliśmy zaledwie 13. minut, kiedy to Mista pokazał swoją wielką klasę wpisując się na listę strzelców. Niedługo później czerwoną kartkę ujrzał Riki, ale mimo przewagi liczebnej Getafe, to jednak przyjezdni prowadzili grę. Przed gwizdkiem kończącym pierwsze 45. minut mogliśmy ujrzeć drugą bramkę, ale Guardado zmarnował dobrą sytuację.
Po zmianie stron do ataku ruszyli gospodarze i już na początku mogli objąć prowadzenie za sprawą Miguela Torresa i Pedro Leona, ale Daniel Aranzubia był dzisiaj w bardzo dobrej dyspozycji. Nieoczekiwanie w 58. minucie wynik na 2:0 podwyższył Felipe i piłkarze Getafe powoli przestawali wierzyć w korzystny wynik. Deportivo kończyło mecz w dziesiątkę, kiedy to Sergio ujrzał czerwony kartonik po faulu na Gavilanie.
Getafe 0:2 Deportvio La Coruna
Strzelić szybko, by później zaprzepaścić
Gospodarze szybko ruszyli do ataku. Wiedzieli, że z niżej notowanym rywalem mogli dużo wywalczyć. 18. minut po rozpoczęciu meczu Martinez po raz pierwszy pokonał Gusavo Munuę, a dziewięć minut później było już 2:0, a tym razem na listę strzelców wpisał się Alfaro. Na kontaktowe trafienie także nie musieliśmy długo czekać, bowiem w 29. minucie meczu bramkę dla Malagi strzelił Edinho.
Gra prowadzona była jak równy z równym, ale na bramkę stać było przyjezdnych, którzy za sprawą Javi Lopeza doprowadzili do wyrównania. Do końca spotkania nic się nie zmieniło, a podział punktów nie cieszy żadnej ze stron.
Tenerife 2:2 Malaga
Derby Madrytu dla Realu!
Jedno z najbardziej oczekiwanych spotkań w Hiszpanii, derby Madrytu, zakończyły się porażką Atletico 2:3. Piłkarze z Vincente Calderon przegrywali trzema bramkami, ale walczyli do końca i udało im się dwukrotnie wpisać na listę strzelców, minimalizując tym samym przegraną.
Było to bardzo ważne spotkanie zarówno dla Realu, jak i Atletico. Po tym, jak kontuzji doznał najdroższy piłkarz świata, Cristiano Ronaldo, Real nie może się podnieść i zacząć grać na miarę oczekiwań. Galaktyczna przyszłość Manuela Pellegriniego wisi na włosku, bowiem wyniki zespołu nie są odzwierciedleniem pieniędzy, jakie wydał Perez na stworzenie takiej drużyny. Jeśli trzy punkty zostałyby na Vincente Calderon, Atletico wyszłoby ze strefy spadkowej, ale dyspozycja zespołu zasługuje na 17. miejsce w ligowej tabeli.
Mecz rozpoczął się atakami gospodarzy, ale to po strzale Kaki w piątej minucie meczu Real objął prowadzenie. Po tej bramce piłkarze Atletico się nie podłamali i ruszyli dalej do ataku, ale Casillas pokazał klasę w tym meczu. Bramkarz przyjezdnych skutecznie motywował swoich kolegów i już w 25. minucie Karim Benzema świetnie odegrał piłkę do Marcelo, a ten strzałem z ostrego konta wpakował piłkę do bramki rywali. Do przerwy wynik się nie zmienił, mimo licznych sytuacjach strzeleckich po obu stronach boiska.
W 65. minucie mecz mógł się już zakończyć. Gonzalo Higuain w dziecinny sposób ograł obrońcę Atletico i pognał w kierunku bramki, co chwilę później zakończyło się trzy bramkowym prowadzeniem gości. Z niewiadomych przyczyn Sergio Ramos bardzo brutalnie zachował się przed polem karnym, za co otrzymał czerwoną kartkę, Real kończył to spotkanie w dziesiątkę. Piłkarze Atletico nie mogli tego nie wykorzystać i trzy minuty po tym incydencie Diego Forlan zmniejszył prowadzenie Realu. Po strzelonej bramce gra gospodarzy bardzo się ożywiła i dwie minuty później Aguero perfekcyjnie wykorzystał błąd Pepe i strzelił bramkę kontaktową. W 85. minucie do bramki Casillasa trafił jeszcze Tomas Ujfalusi, ale tym razem był na spalonym.
Atletico Madryt 2:3 Real Madryt