W pierwszy dzień maja odbyło się wyjątkowo aż siedem spotkań Primera Division. Zespoły ze szczytu tabeli, Barcelona i Valencia, grały swoje mecze odpowiednio z Villarrealem i Espanyolem. Nie mniej ciekawie było na pozostałych hiszpańskich stadionach, gdzie kibice byli świadkami zażartej walki o utrzymanie.
Przez większą część sezonu wydawało się, że La Liga opuści Xerez i Tenerife oraz Saragossa lub Valladolid. Znamienne jest, że od kilku kolejek zespoły te sumiennie gromadzą punkty, zaś w sobotę żaden z nich nie przegrał! Ba, trzy z wymienionych drużyn ugrały nawet komplet punktów, co sprawia, że zimny pot pojawia się zapewne na plecach kibiców ekip, jeszcze niedawno pewnych utrzymania, Malagi, Sportingu, Almerii czy Racingu.
CD Tenerife – Racing Santander
Właśnie ostatnia z wymienionych drużyn przyjechała na Teneryfę, by zmierzyć się z gospodarzami, pozostającymi w strefie spadkowej niemal od początku rozgrywek. Jeśli sześciopunktowa przewaga w tabeli nad Tenerife oraz fakt, że plasowało się ono pięć lokat niżej uspokoił piłkarzy Racingu, to teraz z pewnością żałują, że nie zagrali z taką determinacją jak gospodarze.
Zaczęło się od przewagi Teneryfy, o czym świadczyły rzuty rożne oraz bardzo groźny strzał Nino, w dobrym stylu obroniony przez Coltortiego, w pierwszym kwadransie gry. Później gra nieco się uspokoiła, piłka znajdowała się w środkowym sektorze boiska. W 28. minucie dobrą okazję do objęcia prowadzenia mieli goście, jednak dobrej wrzutki Arany nie wykorzystali ani Canales, ani Tchite. Chwilę później podobnym zagraniem błysnął Marc Bertran, ale piłkę z głowy Nino odważną interwencją zdjął Coltorti. W 40. minucie bramkarz gości przeżył prawdziwe oblężenie, najpierw obronił strzał Romana, potem potężną dobitkę Juanlu sparował na rzut rożny. Tuż przed końcem pierwszej połowy okazał się jednak bezradny przy dośrodkowaniu z głębi pola Bertrana i precyzyjnym strzale głową Romana. 1:0 dla gospodarzy!.
W drugiej połowie Tenerife pokazało, że nie zamierza się zadowalać jednobramkowym prowadzeniem. Już w 49. minucie swoją drugą okazję do zdobycia bramki zmarnował Juanlu. Cztery minuty później Coltorti powalił w polu karnym szarżującego Alfaro, za co został ukarany żółtą kartką, ponadto sędzia zarządził rzut karny. Do piłki podszedł Ayoze i pewnym strzałem podwyższył prowadzenie gospodarzy. 2:0! Jakby dalej niepewni końcowego wyniku, podopieczni Luisa Oltry dalej nacierali. Po nieskutecznym strzale Nino zostali jednak skarceni, Racine przeprowadził szybką akcję, piłkę w pole karne posłał Bolado, zaś jej tor źle obliczył bramkarz gości. Spadła ona pod nogi Xisco, który z ostrego kąta wpakował ją do siatki. 2:1! Gospodarze dwukrotnie, za sprawą Nino i Romana, próbowali się odgryźć, jednak Coltorti nie dał się już ani razu pokonać. Tenerife wygrzebuje się zatem ze strefy spadkowej, pytanie tylko, czy nie za późno?
W pozostałych spotkaniach drużyn z dolnej części tabeli Xerez pokonało Almerię po bramce Bermejo w ostatniej minucie spotkania, Saragossa wywiozła trzy punkty z La Coruni dzięki trafieniu Colungi, zaś punktami podzieliły się Malaga ze Sportingiem i Valladolid z Getafe. Piłkarze tego ostatniego teoretycznie powinni sobie pluć w brodę, gdyż walczą o europejskie puchary, jednak nie należy zapominać, iż Valladolid gra o coś więcej – o życie. Poza tym wynik jutrzejszego meczu Athletiku (plasującego się tuż za Getafe) z Mallorką jest sprawą otwartą, zatem kolejność zespołów na miejscach 4-8 pozostanie zagadką do ostatniej kolejki.
A co słychać na samej górze tabeli?
Espanyol Barcelona – Valencia CF
Trzecia Valencia wybrała się do Barcelony, by powalczyć o kolejne punkty. Awansu w tabeli z pewnością one nie zapewnią, ale pomogą poczuć się bezpieczniej wobec ewentualnej pogoni Mallorki lub Sevilli. Gospodarze z kolei utrzymanie mają raczej pewne, więc ich kibice, zamiast skupić się na wykonywaniu transparentów zagrzewających do boju swoich piłkarzy, wymachiwali płachtą z wymownym napisem „Gracias Inter”.
To właśnie Espanyol mocno przycisnął na początku spotkania, już w pierwszych sekundach rzut rożny wykonywał Alonso, po którym pierwszą okazję w meczu miał Moises Hurtado. Dziesięć minut później Callejon minimalnie pomylił się przy dośrodkowaniu do Osvaldo. Po chwili świetnie z prawej strony wbiegł Luis Garcia, jednak jego strzał trafił w boczną siatkę. Wtedy Valencia odpowiedziała: solową akcję przeprowadził Joaquin, jednak skończyła się ona na rękach Kameniego. „Los Ches” zdołali ostudzić nieco zapędy gospodarzy, sami też skupiając się raczej na dokładnym rozgrywaniu piłki niż szaleńczych atakach. Do końca pierwszej połowy wart odnotowania był jedynie strzał Davida Villi, który jednak wyłapał Kameni.
Druga odsłona przyniosła ponowną przewagę gospodarzy, najpierw, po świetnym podaniu Verdu, sytuację sam na sam zmarnował Callejon, zaś chwilę później ten sam zawodnik próbował odkupić swoje winy, zagrywając dobrą piłkę do Osvaldo. Jednak i jego strzał nie przyniósł Espanyolowi bramki. Kluczowym momentem spotkania był 59. minuta, kiedy z boiska zszedł bezproduktywny (myślami będący już chyba na Camp Nou) Villa, zaś na placu pojawił się Serb Nikola Żigić. Już kilkadziesiąt sekund po wejściu na boisko dołożył nogę do piłki zagranej tuż sprzed linii końcowej przez Vicente, dając Valencii prowadzenie. Po tej bramce z graczy Espanyolu uszło powietrze, co ponownie wykorzystali goście. W 73. minucie znów w pole karne dośrodkował Vicente, piłka minęła stojącego w środku Joaquina i spadła pod nogi Żigicia, który płaskim strzałem na długi słupek nie dał szans Kameniemu. Espanyol kompletnie zrezygnował z ataków, a Valencia również nie miała zamiaru dobijać rywala. Mecz zakończył się wynikiem 0:2, choć gdyby piłkarze Pochettino wykorzystali połowę swoich sytuacji, strzeliliby trzy bramki.
Villarreal CF – FC Barcelona
Na deser, o godzinie 22., kibicom zaserwowano mecz szóstej i pierwszej drużyny La Liga. Gospodarze nadzieje pokładali w historii, Barcelonie bowiem nigdy nie grało się dobrze ani na El Prat, ani u siebie z „Żółtą Łodzią Podwodną”. Ponadto liczyli, że „Duma Katalonii” będzie podłamana psychicznie i fizycznie po przegranej konfrontacji z Interem Mediolan w Lidze Mistrzów. „Barca” przyjechała natomiast do Villarrealu, aby wygrać i nie dopuścić, by Real odebrał jej jedyne trofeum, które w tym sezonie może obronić – mistrzostwo Hiszpanii.
Zaczęło się od przewagi gości, w pierwszym kwadransie sam Nilmar miał dwie okazje, by pokonać Victora Valdesa, jednak za każdym razem bramkarz „Barcy” był górą. Te dwie niewykorzystane sytuacje zemściły się na Villarrealu w 18. minucie, kiedy Xavi zagrał dokładną piłkę do wbiegającego ze skrzydła Messiego, który mocnym strzałem w długi róg nie dał szans Lopezowi. W 30. minucie żółtą kartką za faul na szarżującym Pedro został ukarany Gonzalo. Do piłki ustawionej około 25 metrów od bramki podszedł etatowy wykonawca stałych fragmentów gry „Blaugrany”, Xavi, i mocnym strzałem w lewy róg pokonał bramkarza gospodarzy. Kilka minut później szansę na drugą bramkę, ponownie po akcji z Xavim, miał Messi, jednak tym razem jego strzał był niedokładny. Kolejny atak „Barcy” przyniósł kolejną bramkę – tym razem zdobył ją Bojan, który w stylu Messiego obiegł Godina, po czym pomknął na bramkę Lopeza i przed samym golkiperem uderzył piłkę, która wpadła tuż przy długim słupku. Do przerwy było zatem 0:3.
Na drugą połowę Carlos Garrido desygnował dwóch nowych zawodników – Marcosa Sennę i Josebę Llorente, ten pierwszy miał wzmocnić środek pola, zaś drugi – napad. Pierwsze piętnaście minut drugiej odsłony przebiegło spokojnie, jeśliby nie liczyć kartek dla Angela i Godina. W 68. minucie z luki na prawej stronie boiska, powstałej po włączeniu się Daniego Alvesa w akcję ofensywną, skorzystał Cazorla, który fantastycznie dograł do wbiegającego w pole karne Llorente. Po jego mocnym uderzeniu z pierwszej piłki gospodarze zdobyli bramkę kontaktową. Kilkadziesiąt sekund później na trzybramkowe prowadzenie ponownie Barcelonę mógł wyprowadzić genialny Messi, ale po wkręceniu obrońców w ziemię uderzył z dystansu w słupek. Gole powinni również zdobyć Pedro i Bojan, jednak strzał tego pierwszego świetnie wybronił Lopez, zaś młody Hiszpan o serbskich korzeniach w dogodnej sytuacji strzelił obok bramki. W 87. minucie gospodarze zostali jednak dobici po akcji w iście barcelońskim stylu: Busquets zagrał do Xaviego, ten natychmiast uruchomił pędzącego prawą flanką Alvesa, zaś Brazylijczyk dograł w pole karne do Messiego, który spokojnie przelobował bramkarza. Do końca spotkania wynik nie uległ zmianie, Barcelona odniosła pokaźne zwycięstwo, zaś w Madrycie muszą poczekać na potknięcie rywala co najmniej do środy.
przy pierwszej bramce do Zigicia też grał
Vicente:).
Ale 100 pkt to nie będzie :)
Xavi jest Wielki!!!
Barca jest
cienka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Barcelona jest bardzo cienka, bo rok temu miała 6
trofeów, teraz dotarła do 1/2 Lm i ma mistrzostwo
na wyciągniecie ręki. Słaby zespół, nie ma co ;)
Barca to najlepszy klub na świecie real jest cienki
Barca to najlepszy klub na swiecie idioci!!!!
Real to cieniasy!!!!!!
Barcelona jest najlepsza ale tym razem jej się nie
udało ponieważ piłkarze byli zmęczeni!!!!!!!!!!!!
Real jest najlepszy Real to królowie
Real króle
Xavi jest bardzo słaby Xabi Alonso jest najlepszy