Do grona przegranych w 17. kolejce oprócz Realu Madryt dołączyła dzisiaj jeszcze FC Barcelona. Katalończycy nie wykorzystali okazji do zbliżenia się punktowo do swojego odwiecznego rywala i po samobójczym golu Jordiego Alby przegrali na wyjeździe z Realem Sociedad 0:1. Gra podopiecznych Luisa Enrique w tym meczu pokazała, że ekipa „Dumy Katalonii” zdecydowanie nie funkcjonuje tak, jak powinna.
Pierwszą połowę mecze na Estadio Anoeta można opisac jednym słowem – kabaret. Na początek samobójczy gol Jordiego Alby w 82. sekundzie meczu. Obrońca tym wyczynem przeszedł do historii, ponieważ jego gol jest obecnie najszybszym trafieniem Barcelony do własnej bramki w historii La Liga. W tak szybko strzeloną bramkę „Barcy” do własnej bramki nie mógł chyba uwierzyć nawet realizator, bo po golu Alby tablica wyników wskazywała 1:0 dla podopiecznych Luisa Enrique.
https://vine.co/v/OdwY2jx5JLe
Barcelona od początku spotkania musiała radzić sobie bez Messiego i Neymara, którzy zostali posadzeni na ławce rezerwowych (why?). W ataku zagrali więc Pedro, Munir i Suarez. Zabrakło też Daniego Alvesa, o którym ostatnio głośno mówi się w kontekście opuszczenia przez niego Barcelony pod koniec sezonu. Na murawie pojawił się więc Martin Montoya, dla którego miał to być mecz ostatniej szansy, aby móc zostać w klubie. Momentami nie wyglądało to jednak najlepiej…
https://vine.co/v/OddA5TU3YX6
Luis Enrique zagrał w sumie siedmioma wychowankami Barcelony od początku spotkania. Gra Katalończyków kompletnie się jednak nie układała. „Blaugrana” utrzymywała się przy piłce, ale w ogóle nie przekładało się to na sytuacje bramkowe. Po pierwszej połowie „Barca” miała dwa celne strzały na bramkę. Sociedad wcale też jednak nie był lepszy. Podopieczni Davida Moyesa mieli sporo szczęścia i w ich grze naprawdę trudno było dopatrzeć się czegoś dobrego.
Od 1930 roku Barcelona nie dokonała remontady w San Sebastian, więc druga połowa nie zapowiadała się zbyt optymistycznie dla jej kibiców. Luis Enrique po przerwie od razu zareagował, wprowadzając najpierw Messiego, a później odpowiednio Neymara i Alvesa. Efektów bramkowych to jednak nie przynosiło.
Barcelona zaczęła grać bardziej agresywnie, zaczęło się co prawda pojawiać więcej sytuacji niż w pierwszej połowie, ale na pewno nie była to gra, jakiej oczekiwałoby się od „Dumy Katalonii”. Pole karne Realu Sociedad momentami przypominało obronę Częstochowy, ale gospodarze po pierwsze zaczęli się dość dobrze ustawiać, a po drugie mieli Geronimo Rulliego, który swoimi interwencjami ratował skórę całej drużynie.
https://twitter.com/rafa_lebiedz24/status/551860877079900160
Atmosferę meczu usilnie próbował też podgrzać sędzia tego spotkania, Del Cerro Grande, którego decyzje kilkanaście razy były co najmniej niezrozumiałe zarówno dla jednej, jak i drugiej drużyny. Mowa zwłaszcza o pokazywaniu żółtych kartek (w sumie było ich aż dziewięć).
Wniosek po tym meczu może być tylko jeden. Barcelona ma problem, a Luis Enrique jest coraz słabiej przekonuje, że potrafi go rozwiązać. Decyzje, które podejmuje, nie przynoszą efektów i są coraz trudniej wytłumaczalne. Po 17. kolejce z trzech potentatów ligi swój mecz zdołało wygrać tylko Atletico, które obecnie zrównało się punktami z drugą Barceloną. Real ma jeden punkt przewagi, ale również jeden zaległy mecz do rozegrania. Real Sociedad wygraną z Katalończykami przerwał natomiast złą passę trzech meczów bez zwycięstwa.
A to już tak na koniec w ramach rozluźnienia atmosfery:
https://twitter.com/DavidWillyMoyes/status/551859310436028417
Wielka szkoda, że wuefista Lucho nie wystawił na bramkę Zubizarettę. Banda komediantów.