Balonik w Gdańsku umiera


28 sierpnia 2014 Balonik w Gdańsku umiera

Niewątpliwie królem transferowego polowania w naszym kraju była i jest Lechia Gdańsk. Kiedy zagraniczne konsorcjum przejmowało klub z miasta Neptuna, kibice oczekiwali właśnie takiego obrotu spraw – czyli stworzenie drużyny, która będzie miała mistrzowski potencjał. Ta sztuka się udała, ale po sześciu meczach w tym sezonie widać, że nie do końca.


Udostępnij na Udostępnij na

Zaczęło się obiecująco. Przy liczbie 10 nowych wzmocnień – a w ich skład wchodzili uznani Polacy oraz obcokrajowcy – Lechię zaliczało się do grona kandydatów na mistrza Polski. Zaczęto jednak hurtowo sprowadzać piłkarzy, a jeszcze więcej poddawać testom. Z pokaźnej liczby zawodników, którzy przyjechali do Gdańska, spokojnie można by stworzyć nową drużynę piłkarską. Pomijając nawet ten olbrzymi „biało-zielony” balonik, który pękł dość szybko – polityka transferowa i sposób, w jaki władze klubu postanowiły prowadzić klub, są zgoła inne, niż zaprezentowano to przed sezonem. Lechia miała być oparta na graczach z rejonu, wychowankach i wyróżniających się piłkarzach z Polski. Kibice z Gdańska mogą czuć się oszukani – sprowadzenie kilku młodych piłkarzy legitymujących się polskim paszportem to nic w porównaniu ze zgromadzoną liczbą młodych, jak i doświadczonych piłkarzy z zagranicy.

Quim Machado
Quim Machado (fot. fmbase.co.uk)

Potencjał kadrowy Lechii to elita w naszej ekstraklasie. Tacy zawodnicy, jak: Borysiuk, Pawłowski, Makuszewski, Łukasik czy Trela, to uznane nazwiska w polskim środowisku piłkarskim. Jeśli doliczymy do tego niezłych piłkarzy zagranicznych – wychodzi mieszanka wybuchowa. Problem pojawia się w osobie, która wszystkie nowe klocki miała ułożyć w świetnie funkcjonującą całość. Niestety trener Lechii Quim Machado nie potrafi stworzyć drużyny. Piłkarze nie tworzą monolitu, co specjalnie szokujące nie jest. Trzeba być sporego kalibru fachowcem, żeby sprostać tak trudnemu zadaniu. Machado sprawia wrażenie mało charyzmatycznego szkoleniowca, który wykonuje polecenia z góry. Kibice podejrzewają, że jego rola jako trenera sprowadza się tylko do ładnego opisania spotkania podczas pomeczowej konferencji prasowej. Zresztą, patrząc na trenerskie CV Portugalczyka, cudów ciężko było się spodziewać.

Oczywiście niewykluczone, że wszystkie powyższe słowa zostaną szybko zweryfikowane przez boisko, a Lechia pod wodzą Machado zacznie grać jak z nut. Jednak obawy kibiców Lechii są uzasadnione, trudno bowiem nie odnieść wrażenia, że wszystko wymyka się z rąk trenerowi Machado. Dzień bez newsa o nowym testowanym zawodniku lub oficjalnie przyjętym w szeregi „Biało-zielonych” to dzień stracony. Portugalczyk ulega presji, co widać było w meczu z Zawiszą w Bydgoszczy. Dosłownie kilka dni przed tym spotkaniem do Gdańska przyleciał nowy piłkarz „Biało-zielonych” Henrique Miranda. Machado bez chwili strachu wystawił byłego gracza Sao Paulo w wyjściowej jedenastce tylko po to, żeby po półgodzinie gry dojść do wniosku, że jednak Brazylijczyk potrzebuje trochę czasu na aklimatyzację w zespole. Agent piłkarza musiał się chyba wykazać świetną zdolnością perswazji, żeby Miranda zagrał zamiast Mateusza Możdżenia. Podobnie jak w przypadku Malbasicia i Colaka, którzy — jak Miranda – dopiero co dołączyli do klubu i zagrali z Zawiszą. O ile ten pierwszy zaliczył bardzo słaby mecz i został zdjęty już w przerwie, o tyle Antonio-Mirko Colak zaliczył bardzo udany debiut i strzelił jedną z dwóch bramek dla Lechii.

PGE Arena Gdańsk
PGE Arena Gdańsk (fot. Stadiony.net)

Sytuacja w zespole z Gdańska jest napięta jak plandeka na żuku. Kilku piłkarzy nie boi się głośno mówić o swoim niezadowoleniu z braku regularnej gry. Dodatkowo poza nielicznymi wyjątkami zaczyna brakować miejsca dla młodych Polaków, którym obiecywane było, że to na nich opierać się ma „Nowa Lechia”. Frankowski odszedł do Jagiellonii, Stolarski wypożyczony został do Lubina. Tam szukać będą swojego szczęścia i regularnej gry, na którą w Gdańsku nie mogli liczyć. W dodatku pojawiła się informacja, że Zaur Sadajew odejdzie do Lecha Poznań. Zesłany do rezerw za złe zachowanie podczas meczu z tym właśnie klubem Sadajew widocznie jest niepocieszony całym tym zajściem… które sam sprowokował.

Czas powinien grać na korzyść trenera Machado, który musi uporządkować grę zespołu i stworzyć drużynę, która ambitnie kroczyć będzie w górę tabeli. Kibice w Gdańsku już zaczynają się martwić, że pęknięty balon zrobi wiele krzywdy ich ukochanemu klubowi.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze