Awersja Legii do polskiej myśli szkoleniowej


Dlaczego klub ze stolicy tak rzadko stawia na polskich trenerów z doświadczeniem w ekstraklasie?

19 maja 2019 Awersja Legii do polskiej myśli szkoleniowej
Łukasz Laskowski / PressFocus

Każdy nowy trener podpisujący kontrakt z Legią Warszawa musi liczyć się z presją związaną z pracą w tym klubie. Zarząd i kibice co roku oczekują mistrzostwa i awansu do Ligi Mistrzów. W chwili gdy drużyna zaczyna przeżywać kryzys formy, momentalnie pojawiają się dywagacje, czy aby na pewno dany trener nadaje się do pracy przy Łazienkowskiej. Od 2007 roku stołeczną drużynę prowadziło aż dziesięciu szkoleniowców. Co ciekawe, tylko trzech z nich było Polakami. W siedmiu przypadkach władze klubu postawiły na zagraniczną myśl szkoleniową. Jak się często okazywało, takie rozwiązanie nie było satysfakcjonujące.


Udostępnij na Udostępnij na

Schemat zazwyczaj był podobny. Drużyna zaczynała tracić punkty, a styl gry pozostawiał wiele do życzenia. Winą za niepowodzenia naturalnie obarczano trenera. Czarę goryczy zwykle przelewała druzgocąca porażka w meczu, w którym coś takiego Legii nie powinno się przytrafić. Zarząd podejmował decyzję o zwolnieniu pierwszego trenera, a po jakimś czasie w roli nowego opiekuna drużyny prezentowany był nowy. I tak od 12 lat.

https://twitter.com/cwiakala/status/1024647491290050566

Tylko trzech

Maciej Skorża, Jan Urban i Jacek Magiera – oto pełna lista polskich trenerów, którzy na stałe zasiadali na ławce stołecznej ekipy w ciągu ostatnich 12 lat. Jednak gdybyśmy chcieli wyszczególnić szkoleniowców, którzy przed objęciem Legii mieli ekstraklasowe doświadczenie w roli pierwszego trenera, musielibyśmy tę listę zawęzić do osoby Macieja Skorży.

Jan Urban pracował w Legii dwukrotnie. Przed pierwszą kadencją (2007-2010) pracował jedynie z młodzieżą w Osasunie oraz w niższych ligach hiszpańskich. Z kolei przed powrotem na Łazienkowską (2012-2013) zaliczył krótkie i niezbyt udane epizody w Polonii Bytom i Zagłębiu Lubin. Trudno jednak mówić tu o doświadczeniu godnym zespołu bijącego się o mistrzostwo. Natomiast Magiera wcześniej pracował w Legii jako asystent oraz trener rezerw. Zanim objął samodzielnie ekipę „Wojskowych”, pracował w pierwszoligowym Zagłębiu Sosnowiec. Tylko Maciej Skorża przed objęciem warszawskiej drużyny z powodzeniem prowadził Amicę Wronki, Dyskobolię Grodzisk Wielkopolski oraz Wisłę Kraków, z którą sięgnął po dwa mistrzostwa Polski.

Dariusz Mioduski i jego poprzednicy rzadko decydowali się na zgłębianie polskiego rynku w celu znalezienia odpowiedniego dla Legii szkoleniowca. Proporcja siedmiu obcokrajowców do trzech Polaków mówi sama za siebie. Trudno o znalezienie bezpośredniej przyczyny takiego stanu rzeczy.

Norweg, Rosjanin i Albańczyk

Niewątpliwie sprawy nie ułatwiał fakt, iż do zmian na stanowisku trenerskim przy Ł3 dochodziło zazwyczaj w trakcie sezonu. Jest to okres, gdy najlepsi trenerzy z naszego kraju mają już zatrudnienie w innych drużynach. Znalezienie dobrego fachowca znad Wisły, który zechce wcielić się w rolę nowej miotły, jest na tym etapie bardzo trudne. W takiej sytuacji naturalnym ruchem jest sięgnięcie po kogoś z zagranicy. Wyjątkiem okazał się Magiera, który – co by nie mówić – ze swojego zadania wywiązał się bez zarzutów.

Jednak trudno znaleźć inny sensowny argument, dlaczego przy Łazienkowskiej nie stawia się na ekstraklasowych trenerów. Przez ostatnie 12 lat przez stolicę przewinęły się różne zagraniczne wizje prowadzenia zespołu.

Henning Berg został ukształtowany piłkarsko przez sir Aleksa Fergusona w Manchesterze United. W Legii liczono, że Norweg wniesie do drużyny angielski styl grania z domieszką skandynawskiej waleczności. Berg wielką wagę przygotowywał do przygotowania taktycznego oraz potrafił wycisnąć z takich piłkarzy jak Michał Żyro absolutne apogeum formy. Pierwszy rok norweski trener miał całkiem udany. Jednak potem przegrał mistrzostwo z Lechem i zanotował kiepski start w nowej kampanii. Skutkowało to oczywiście utratą posady.

Jego następcą był Stanisław Czerczesow – rosyjski zwolennik ciężkiej pracy oraz dobrego przygotowania fizycznego. Mimo to dużą wagę przywiązywał również do elegancji w grze i odpowiedzialnego gospodarowania siłami. I faktycznie, Legia za jego kadencji odzyskała mistrzostwo Polski, jednak po sezonie Rosjanin nie dogadał się z klubem w sprawie nowej umowy i opuścił Legię. Wszyscy wiemy, jak potoczyły się jego losy. Czerczesow został selekcjonerem reprezentacji Rosji i udanie zaprezentował się z nią na mundialu, którego jego kraj był gospodarzem.

Po rosyjskim szkoleniowcu przyszedł czas na Besnika Hasiego. Boiskowy kolega ówczesnego dyrektora sportowego Michała Żewłakowa miał doświadczenie w Lidze Mistrzów – prowadził belgijski Anderlecht. Mieszkający w Brukseli Albańczyk miał za zadanie wprowadzić Legię do upragnionej Champions League. I zadanie wykonał. Fakty są jednak takie, że Legia miała bardzo łatwą drabinkę i brak awansu w takiej sytuacji byłby kompromitacją. Ponadto Legia grała katastrofalnie i gubiła punkty w lidze. Decydująca okazała się porażka z Borussią Dortmund 0:6 w pierwszym meczu fazy grupowej LM. Po tym meczu podziękowano Hasiemu za współpracę.

Chorwacko-portugalskie pomysły

Albańczyka na stanowisku zastąpił Magiera, który dobrze spisał się w LM, obronił mistrzostwo, ale posadę stracił po roku pracy. Po odejściu Magiery do Legii trafił Romeo Jozak, którego charakteryzował to, że… nie był trenerem. Nigdy wcześniej nie prowadził samodzielnie pierwszej drużyny, był jedynie dyrektorem akademii Dinama Zagrzeb. Mimo to prezes Mioduski upatrzył go sobie jako pierwszego szkoleniowca. Legia Jozaka miewała przebłyski, ale kiedy sezon wkroczył w decydującą fazę, drużyna zaczęła tracić punkty i pojawiło się ryzyko przegrania walki o mistrzostwo. Jozaka zwolniono, a Legię do końca sezonu miał prowadzić jego asystent Dean Klafurić.

„Klaf” uratował Legii sezon. Wywalczył puchar i mistrzostwo Polski. Po sezonie, kiedy nie powiodły się próby sprowadzenia z Wisły Płock Jerzego Brzęczka, Klafurić stał się pełnoprawnym trenerem warszawskiej ekipy. Jednak jego przygoda była bardzo krótka. Odpadł z eliminacji do Ligi Mistrzów, a do tego zaliczył słaby start w lidze. Już w sierpniu zastąpił go Ricardo Sa Pinto.

Kadencji RSP nie trzeba przypominać. Legia zatrudniła trenera, którego średni czas pracy w dotychczasowych klubach wynosił dziewięć miesięcy. Legia grała nieciekawy futbol, a Sa Pinto irytował swoimi wypowiedziami. Długo bronił się jednak wynikami, bo Legia podczas jego pracy była ciągle w grze o mistrzostwo. Miarka się przebrała po porażce z Wisłą Kraków 0:4. Wtedy czas Sa Pinto przy Ł3 dobiegł końca.

Tymczasowym trenerem Legii został ogłoszony Aleksandar Vuković. Wieloletni asystent kolejnych trenerów miał wzorem Klafuricia sprzed roku uratować dla „Wojskowych” ligę. Początek miał obiecujący, jednak w ostatnich kolejkach drużyna zaczęła tracić punkty i tylko cud może sprawić, że Legia obroni tytuł mistrzowski. Mimo to wiemy, że Serb rozpocznie nowy sezon jako opiekun warszawskiego zespołu.

„Trenerzy na lata”

Skoro Legia decyduje się na zatrudnianie zagranicznych trenerów, to pojawia się pytanie, dlaczego nie skupia się na jednym regionie, tylko ciągle eksperymentuje? Próżno szukać jakiejkolwiek logiki w sposobie dobierania nowych trenerów drużyny z Warszawy. Jeśli tak dalej pójdzie, w Europie zabraknie regionu, z którego Legia jeszcze nie miała trenera.

Najnowsza historia pokazuje, że takie rozwiązanie nie zawsze jest skuteczne. Natomiast polscy trenerzy, dla których praca w Legii byłaby nobilitacją, nie dostają szansy poprowadzenia warszawskiej ekipy. Szkoleniowcy z doświadczeniem w naszej lidze znają specyfikę Legii, obserwują jej poczynania na co dzień i wielu z nich z pewnością wiedziałoby, jak podejść do tematu pracy w stolicy.

Każdy kolejny trener stołecznego zespołu musi liczyć się z jednym – wbrew medialnym zapowiedziom nie może wierzyć, że zarząd mu zaufa w chwili kryzysu. Zapowiedzi o następnym „trenerze na lata” również można włożyć między bajki.

Na razie trenerem Legii jest i (prawdopodobnie) będzie Aleksandar Vuković. Serb przez lata pracował jako asystent i podpatrywał warsztat kolejnych szkoleniowców. Kilkukrotnie prowadził zespół, gdy na stanowisku pierwszego trenera był wakat. Niemniej jednak nie posiada on doświadczenia w ekstraklasie jako pierwszy trener. A być może tego właśnie Legia potrzebuje.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze