W Premier League, w której poziom zespołów z czołówki jest niesamowicie wyrównany, nawet najmniejszy szczegół może zadecydować o sukcesie bądź porażce. Dyspozycja dnia, decyzje arbitra lub taktyczny manewr menedżera. Wielki wyścig wciąż trwa. Każdy chce zaskoczyć i przechytrzyć rywali w walce o tytuł. Niekonwencjonalnym pomysłem zabłysnął niedawno Jürgen Klopp. Choć z pozoru idea zatrudnienia szkoleniowca od wrzutów z autu wydaje się śmieszna, to może przynieść zaskakujące rezultaty.
Dyspozycja Liverpoolu na początku obecnego sezonu, choć nie zachwyca, pozwala „The Reds” na regularne odnoszenie zwycięstw. Podopieczni Jürgena Kloppa zagościli w fotelu lidera Premier League z kompletem punktów na koncie. Dobry start bieżącej kampanii jest oczywiście niezwykle ważny. Niemiecki szkoleniowiec zdaje sobie jednak sprawę z faktu, że to dopiero początek długiej i zapewne zażartej walki o mistrzostwo Anglii. Dlatego menedżer zespołu z Anfield Road stale pracuje nad nowymi wariantami taktycznymi i doskonaleniem drużyny Liverpoolu. W obecnym sezonie nowością w grze „The Reds” jest m.in. schodzenie bocznych defensorów z piłką do środka boiska, ściągając tym samym uwagę rywali oraz tworząc więcej wolnej przestrzeni dla reszty partnerów (głównie w bocznych rejonach). Nowy wariant przyniósł już pierwszy efekt. W ostatnim spotkaniu przeciwko Leicester City dzięki takiemu zagraniu Liverpool objął prowadzenie na King Power Stadium.
Jürgen Klopp w trakcie bieżącej kampanii wyciągnie jeszcze zapewne niejednego asa z rękawa, zaskakując elastycznością taktyczną czy rotacją zawodnikami. Jednak żonglowanie systemami gry i wymyślanie nowych wariantów to nie wszystko. W futbolu istnieją aspekty, w których menedżer „The Reds” ekspertem nie jest. Co najciekawsze, Jürgen Klopp wcale się z tym nie kryje.
– Szczerze mówiąc, nie słyszałem nigdy przedtem o trenerze zajmującym się wykonywaniem wrzutów z autu. Jako menedżer z wieloletnim doświadczeniem znam się na wielu rzeczach, ale nie jestem specjalistą od treningu bramkarzy oraz, rzecz jasna, wrzutów z autu – przyznał na konferencji przed spotkaniem z Leicester City szkoleniowiec.
Na brak specjalistycznej wiedzy w jednym z wymienionych aspektów Jürgen Klopp już wcześniej jednak znalazł receptę. Tak na Anfield Road trafił Thomas Gronnemark.
Trudna sztuka wrzutu z autu
Zatrudnienie duńskiego szkoleniowca spotkało się z mieszanymi reakcjami środowiska piłkarskiego. Jedni osobę Thomasa Gronnemarka traktują jako ciekawostkę. Inni z kolei – jak Andy Gray z beIN Sport – wyśmiewają samą ideę zatrudnienia kogoś, kto zajmowałby się głównie wrzutami z autu. Problemów z negatywnymi opiniami dotyczącymi nowego członka sztabu szkoleniowego nie ma Jürgen Klopp. Niemiec jest pewny wartości duńskiego trenera „The Reds”.
– Specjalistów nigdy za wiele. Decyzja odnośnie do ich zatrudnienia należała oczywiście do mnie. Mamy trenera od przygotowania fizycznego, lekarzy, dietetyków, a teraz także kogoś od wrzutów z autu. To dobry człowiek. Jego praca już przyniosła efekty. Kiedy usłyszałem o Thomasie, od razu chciałem go poznać. Po naszym pierwszym spotkaniu byłem w stu procentach pewny, że chcę go zatrudnić. Teraz jest u nas i pracujemy z nim od czasu do czasu. Dobrze mieć kogoś, kto jest prawdziwym ekspertem w swojej dziedzinie. To nam pomoże – stwierdził Jürgen Klopp.
Ponadto dokonania Thomasa Gronnemarka mówią same za siebie. Duńczyk jest rekordzistą w długości wrzutu piłki z autu. Posłał futbolówkę aż na 53 metry.
Praca nowego szkoleniowca z zespołem z Anfield Road w założeniu wzniesie „The Reds” na jeszcze wyższy poziom. Nawet z pozornie niegroźnej sytuacji podopieczni Jürgena Kloppa mają stwarzać zagrożenie. Niemiecki szkoleniowiec chce, aby rywale przez całe spotkanie obawiali się (realnego) niebezpieczeństwa ze strony Liverpoolu. Nawet piłka wybita przez przeciwników za linię boczną ma przynieść sporą korzyść zespołowi z Anfield Road.
– Analizuję każdy stały fragment gry (Liverpoolu) i moje wnioski przedstawiam całemu zespołowi. Niezależnie czy akurat znajduję się w ośrodku, czy też nie. Chodzi o to, aby wrzuty z autu były wrzucane na daleką odległość, szybko i w bardzo sprytny sposób. Celność wrzutu na dużą odległość jest bardzo ważna, szybkość także przy wyprowadzaniu kontrataków, a spryt? Po wrzucie z autu należy utrzymać się przy piłce. Trenuję zawodników w tym, jak szybko wprowadzić piłkę na boisko po tym, jak je opuści. Po wrzucie mają utrzymać ją w posiadaniu i dopilnować, aby z niepozornej sytuacji stwarzać ogromne zagrożenie – opisał swoją pracę z zespołem Thomas Gronnemark.
Rękę szkoleniowca było widać już w spotkaniu z Leicester City. Joe Gomez w doliczanym czasie drugiej połowy wrzucił piłkę z autu praktycznie na punkt wykonywania rzutów karnych. Choć zagranie nie przyniosło bramkowego efektu, to pokazało, że zespół Liverpoolu robi pod tym względem szybkie postępy.
Joe Gomez Long Throw that went beyond center of goal near the 6-yard box
byu/BrowakisFaragun inLiverpoolFC
Szansa dla wysokich
Stworzenie z dalekich wrzutów z autu swoistego planu B może okazać się zbawienne dla „The Reds”. Przez (prawie) trzy lata pracy na Anfield Road Jürgen Klopp często był krytykowany za brak alternatywnego sposobu pokonania przeciwnika. Wrzut z autu ma być teraz tajną bronią Liverpoolu. W najcięższych chwilach zespół z Anfield Road zapewne będzie w ten sposób szukał drogi do bramki przeciwnika. Jednak aby dalekie wrzuty z autu przynosiły efekt, niezbędni są gracze dysponujący bardzo dobrymi warunkami fizycznymi. Podstawowa jedenastka „The Reds” oprócz środkowych defensorów i bramkarza wzrostem nie imponuje. Dlatego nowy pomysł Liverpoolu na rozegranie akcji tworzy szansę na grę Dominicowi Solanke oraz Divockowi Origiemu. Każdy z nich przegrywa walkę o miejsce w składzie zarówno z Roberto Firmino, jak i Danielem Sturridgem. Obaj gracze przeważają jednak wzrostem nad zawodnikami wyżej cenionymi przez Jürgena Kloppa. To atut, który niemiecki szkoleniowiec w przypadku potrzeby wdrożenia planu B na pewno weźmie pod uwagę.
Liverpool spośród czołowych klubów świata stał się pionierem. Zatrudnienie Thomasa Gronnemarka może okazać się atutem, który rozstrzygnie wynik walki o tytuł mistrzowski na korzyść „The Reds”. Wtedy nikt już nie śmiałby się „z trenera od autów”. Co więcej, specjalizacja Thomasa Gronnemarka stałaby się nieodłączną częścią futbolu jak przykładowo szkoleniowcy bramkarzy.