Prezes klubu z Kraju Basków, Josu Urrutia, ostrzegł, że żadna inna kwota niż 40 milionów euro nie wchodzi w grę w sprawie kupna Martineza. Środkowym obrońcą z Bilbao zainteresowane są między innymi Real Madryt czy FC Barcelona.
23-latek po bardzo udanym sezonie w barwach Athleticu Bilbao jest na liście życzeń największych europejskich klubów. Oprócz dwóch hiszpańskich gigantów zainteresowanie wyrażał również Bayern Monachium. Żadna z tych drużyn nie dostanie jednak taryfy ulgowej. Prezes klubu ostrzegł, że w sprawie transferu patrzeć należy na sumę zapisaną w klauzuli.
– Jeśli ktoś chce kupić Martineza, musi się liczyć z zapłaceniem kwoty zapisanej w umowie zawodnika – mówił Urrutia na konferencji prasowej.
– Kiedy któryś z zawodników chce opuścić nasz klub, musi najpierw przyjść do członków zarządu i nas uprzedzić. Potem zainteresowani muszą wypłacić klauzulę. Z kolei jeśli któryś z klubów jest w stanie zapłacić sumę klauzuli, ale nasz piłkarz wcale nie chce się nigdzie ruszać, to z nami zostaje. Nie jesteśmy klubem, który pozbywa się swych najlepszych zawodników – zakończył stanowczy prezes baskijskiego klubu.
Nie jestem kibicem klubu z kraju Basków ale
przyklaskuje tej decyzji . Real oraz Barcelona
generują rocznie ponad 500 milionów euro i mogą
sobie spokojnie pozwolić na wydawanie większych
kwot pieniędzy . Tak to już bywa w tym zakłamanym
świecie że ludziom przeszkadzają drogie transfery
tylko wtedy jak sami ich nie robią . Athletic Bilbao
inaczej nie zdoła pozyskać większej ilości
gotówki bo wiadomo jaki jest podział finansów w La
Liga chociażby z praw telewizyjnych . Jeśli
Martinez okazał się łakomym kąskiem dla chyba w
tej chwili trzech najsilniejszych drużyn globu niech
go sprowadzą ci którzy potrząsną swoją wielką
sakwą . Nie mylić tylko takiego stanowiska z takimi
klubami jak np Milan bo jeśli taki klub chce
sprzedawać swoich asów i zastępować ich darmowymi
przejściami to świadczy tylko o chciwości
właściciela a nie chęci poprawienia stanu w klubie
.
Nie chcę psuć dobrego humoru, ale to wlaśnie takie
kluby jak Real i Barca generują gigantyczne
zadłużenia, więc pisanie, że ich stac jest
nietrafionym argumentem. Niech Hiszpanie uczą się
od Niemców, Anglików i Francuzów (mówię o
klubach) jak się wydaje pieniądze. Poza tym Urrutia
dał do zrozumienia innym klubom La Liga, że nie
zamierza wsmacniac konkurencji za bezcen, a o ich
gotówkę sie nie martw. Klub przez 100 lat istniał
bez zewnętrznego sponsorowania i dawał radę, więc
teraz też sobie poradzi. Po udanej grze w Lidze
Europy kasa też się zgadza, więc nie ma co
rozwodzić się kogo stać a kogo nie, bo
najczęćiej jest zupełnie odwrotnie. Krezusi dużo
generują, ale jeszcze więcej wydają ... a drobni
ciułacze i tak wychodzą na tym lepiej. Jedyny minus
to prawa tv o, których wspomniałeś, ale taka jest
filozofia klubu. Europejskie gwiazdy tam nie
zagrają, chyba że Baskonia zmieni statut albo u
gwiazd z innych lig zachodnich nagle zaczną zdarzać
się przypadki wynajdywania w drzewie genealogicznym
baskońskich przodków. Czyli i tak śmiesznie i tak
zabawnie ;D
To wszystko prawda o czym napisałeś jednak polityka
Pereza i Sandro Rosella ostatnio prowadzi do
redukowania zadłużenia ( o czym informują dane o
finansach klubów ). Bilbao to konsekwentny klub w
swojej filozofii i mój dobry humor jest w tej
sprawie nieistotny ;P. Końcowe dwa zdania naprawdę
godne uwagi i niema tu ani grama ironii z mojej
strony :). Pozdrawiam .