Na początek trochę statystyk na temat podopiecznych Gian Piero Gasperiniego: 48 goli w 11 spotkaniach Serie A i 15 trafień po 4 starciach w Lidze Mistrzów. Tyle bramek pada podczas meczów klubu z Bergamo w tym sezonie. Jednak to nic nowego, Atalanta gra bardzo ofensywnie i strzela jak na zawołanie, ale co ze straconymi golami?
Wydaje się, że zarząd klubu dostrzegł ten problem. Przed sezonem zakontraktowano doświadczonego Martina Skrtela, a w ramach wypożyczenia w Bergamo pojawili się Simon Kjaer i Guilherme Arana. Z perspektywy czasu wymienieni zawodnicy w odrębny sposób wpłynęli na grę Atalanty.
Zastępstwo w ostatniej chwili
Podczas okienka transferowego pojawiła się wiadomość, że Martin Skrtel wytrzymał w klubie z Lombardii zaledwie 21 dni. Słowak nawet nie zdołał zadebiutować we włoskiej drużynie. Media informowały o „reżimie treningowym” i konflikcie na linii zawodnik – trener Gian Piero Gasperini. Skrtel odszedł za darmo do tureckiego Istanbul Basakhesir. Jak się z czasem okazało, Słowak nie był w stanie w pełni zrozumieć gry z 3 obrońców i zdecydował się na rozwiązanie kontraktu.
Z tego powodu na początku września Atalanta wypożyczyła Simona Kjaera z Sevilli. Duńczyk pełni w klubie raczej rolę rezerwowego. Częściej od niego grają między innymi Jose Palomino, Berat Djimsiti i Rafael Toloi. Jednak ostatni z wymienionych piłkarzy w poprzednim sezonie borykał się z kontuzjami i musiał opuścić 15 meczów, wszystko przez problemy ze ścięgnem.
Pracowite wahadła
Na pozycji bocznych pomocników doszło jedynie do kosmetycznych zmian. Arkadiusz Reca trafił na wypożyczenie do SPAL, a w jego miejsce – również tymczasowo – pojawił się Guilherme Arana. Jednak podobnie jak reprezentant Polski, nowy zawodnik Atalanty pełni rolę rezerwowego. Zagrał zaledwie w 3 meczach klubu z Bergamo i zaliczył raptem 44 minuty na murawie.
Jednak Arana, walcząc o miejsce w składzie, ma przed sobą przeszkodę niemal nie do przeskoczenia. Jest nią Robin Gosens. Niemiec w tym sezonie strzelił już 3 gole i zaliczył 2 asysty w 13 spotkaniach. Zabrakło go jedynie podczas ostatniego meczu z Manchesterem City, a starcie z Udinese przesiedział na ławce rezerwowych. To, jak wiele zależy od dyspozycji Robina Gosensa, mogliśmy zauważyć w poprzednim sezonie.
🚀 Verso #SampAtalanta con questa prodezza di Robin Gosens!
🔜 Getting ready for Sunday with this beauty from Robin #Gosens!#GoAtalantaGo ⚫️🔵 #SerieATIM pic.twitter.com/ym5zcbr7tZ— Atalanta B.C. (@Atalanta_BC) November 9, 2019
Po drugiej stronie rywalizacja jest nieco większa. Na prawej flance występują Timothy Castagne i Hans Hateboer. Bardziej uniwersalny jest pierwszy z nich, który w tym sezonie grał też na lewej stronie. Natomiast Hateboer kurczowo trzyma się prawego skrzydła. Z kolei Castagne pod koniec sezonu 2018/2019 często był łączony z innymi klubami w trakcie okienka transferowego.
Atalanta – synonim ofensywy
Na szczęście dla wszystkich fanatyków calcio, Atalanta wciąż gra bardzo efektownie. Przed obecnym sezonem do klubu trafił Luis Muriel, który bardzo dobrze grał we Fiorentinie. W dodatku z drugiej linii atakujących wspiera Ruslan Malinovskyi. Oprócz tego, nic się nie zmieniło. Linię ataku najczęściej tworzą Josip Ilicić, Duvan Zapata i Alejandro Gomez. Reprezentant Słowenii strzelił już 4 gole w 14 spotkaniach, ale w Serie A będzie pauzować w wyniku czerwonej kartki, którą otrzymał w meczu z Cagliari. Para Kolumbijczyków Muriel – Zapata rozumie się wyjątkowo dobrze. Obaj strzelili aż 15 bramek i zanotowali 3 asysty.
Jednak wciąż najwięcej zależy od „Papu” Gomeza. Mimo że nie ma najlepszych liczb – 4 trafienia i 6 asyst w 15 meczach. Nie ukazuje to najważniejszego, Argentyńczyk jest w stanie swoją szybkością i efektownym dryblingiem urwać się rywalom i wyprowadzić atak Atalanty. Więcej o poczynaniach Gomeza pisaliśmy jakiś czas temu.
🥜🔟 Nutmeg collection by #PapuGomez#GoAtalantaGo ⚫️🔵 pic.twitter.com/NJRX8jQIqA
— Atalanta B.C. (@Atalanta_BC) November 1, 2019
Nie wszystko układa się najlepiej
Gra opierająca się na pressingu i ataku ma również parę wad. Wspomniana linia defensywy jest ustawiana bardzo wysoo, żeby jak najszybciej przejąć futbolówkę i samemu rozpocząć akcję. Wahadłowi asekurują boczne strefy boiska i błyskawicznie pomagają w ataku. Jednak momentami nawet na taką grę można znaleźć receptę. W 11. kolejce Serie A Atalanta przegrała u siebie z Cagliari 0:2. Linia obrony gospodarzy była ustawiona wyżej od rywali. Po przerwie ta różnica jeszcze się powiększyła. Wtedy klub z Bergamo przegrywał 0:1 po samobójczym trafieniu Mario Pasalicia. W dodatku gospodarze grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla Ilicicia. Po lewej widzimy ustawienie Atalanty w porównaniu z taktyką Cagliari.
Jak możemy wyczytać, średnia „wysokość” linii obrony Atalanty w 1. połowie wynosiła 51,7 metra. Po przerwie ta wartość to 62,7 metra. Gospodarze nie mieli nic do stracenia i jeszcze bardziej rzuciła się do ataku. Niestety nie przyniosło to oczekiwanego rezultatu. Mimo to Atalanta plasuje się w czołówce tabeli i nadal ma szansę do zakwalifikowania się do Ligi Mistrzów.
Skoro już jesteśmy przy tych elitarnych rozgrywkach, klub z Bergamo został wręcz brutalnie sprowadzony do parteru szarej rzeczywistości: 0:4 z Dinamo Zagrzeb, 1:5 z Manchesterem City czy 1:2 z Szachtarem Donieck. To dość przykre, ale prawdziwe doznania ludzi związanych z Atalantą. W ostatniej kolejce Champions League włoska ekipa zremisowała 1:1 z mistrzami Anglii. Trzeba powiedzieć wprost, że obecnie Atalanta płaci frycowe i uczy się tych międzynarodowych rozgrywek. Jeśli utrzymają dobrą formę na krajowym podwórku, w przestrzeni kilku lat będą w stanie zaistnieć również w europejskich pucharach.