Aston Villa w drodze do League One? Paul Merson nie ma wątpliwości


6 marca 2016 Aston Villa w drodze do League One? Paul Merson nie ma wątpliwości

Paul Merson – kontrowersyjny komentator i były piłkarz – uznał, że Aston Villa jest na prostej drodze nie tylko do relegacji z Barclays Premier League, także utrzymanie się w przyszłym roku w Championship będzie stanowiło dla niej wyzwanie. Warto pochylić się nad tą opinią, patrząc na formę, którą prezentuje zespół z Birmingham.


Udostępnij na Udostępnij na


Pisaliśmy o Aston Villi w ostatnim czasie kilka razy. O tym, jak klub podupadł pod rządami Randego Larnera, i o tym, że jest głównym kandydatem do spadku. Wydaje się, że już tylko niepoprawni optymiści liczą na utrzymanie w Premier League. Ci trochę bardziej skażeni realizmem myślą o tym, że przygoda z Championship potrwa rok. Twardo stąpający po ziemi wiedzą jednak, że sezon w niższej lidze jest długi i trudny.

Są drużyny, które w dość regularny sposób kursują pomiędzy elitą a jej zapleczem. Za słabe na Premier League, za silne dla rywali z Championship. Najlepszym przykładem będzie zeszłoroczny beniaminek i jednocześnie spadkowicz QPR . Nie był to w ostatnich latach jego jedyny awans i spadek. Poprzednio awansował w 2011 roku, by po dwóch sezonach wrócić na zaplecze angielskiej ekstraklasy.

DSC_0087
Mecz Liverpool – QPR (1.05.2015) (fot. Mikołaj Skass)

 

Są kluby, dla których spadek był wypadkiem przy pracy, jak WHU. W 2011 roku zajął wprawdzie ostatnie miejsce w tabeli, tracąc do bezpiecznego miejsca siedem punktów. Po relegacji z BPL właściciele WHU zainwestowali 35 milionów funtów, żeby wrócić do elity. David Gold i Dawid Sullivan przeznaczyli je na pokrycie strat i zakup nowych zawodników. Przyniosło to nie tylko sukces w postaci powrotu do najwyższej ligi, ale i zbudowano stabilną drużynę, która w tym sezonie pokazuje swoją siłę i wysokie aspiracje. Po przeniesieniu swej siedziby na Stadion Olimpijski drużyna „Młotów” ma szansę na walkę o czołowe lokaty w lidze.

West Ham United
West Ham United (fot. Skysports.com)

Tę samą drogę przez czyściec w ostatnim czasie przeszły i inne drużyny grające w Premier League. Newcastle w sezonie 2008/2009 zabrakło jednego punktu do utrzymania, ale już w 2010 roku powróciło i gra tam do dziś. Podobnie potoczyły się losy Norwich czy Sunderlandu. Wprawdzie żadna z tych ekip nie może w obecnym sezonie być pewna utrzymania, ale to drużyny o stabilnej sytuacji, które nawet w wypadku relegacji powinny sobie poradzić z szybkim powrotem do elity.

Jeśli spojrzymy na ostatnie pięć lat i czternastu spadkowiczów (QPR spadło w tym czasie dwukrotnie), to tylko dwie drużyny z tego grona grają na powrót w Premier League. Dziesięć z nich zakotwiczyło w Championship, przy czym duże szanse powrotu mają ubiegłoroczni relegowani, czyli Hull City i Burnley. Pozostała ósemka albo znajduje się w środku stawki, albo jak Bolton, Blackburn czy Fulham musi martwić się o to, by w przyszłym roku nie zagrać w strukturach League One.

Wigan Athletic, kwiecień 2012
Wigan Athletic (fot. SkySports.com)

Tam znalazły się już kluby, których historia powinna być przestrogą dla Aston Villi. Wigan Athletic i Blackpool. O ile „The Latics” są bliscy powrotu do Championship, o tyle popularne „Mandarynki” bronią się przed spadkiem do League Two. A mówimy o drużynie, której do utrzymania się ledwie pięć lat temu zabrakło jednego punktu. Warto ją przypomnieć, nim pogrąży się w odmętach niższych lig.

Dla tych, którzy interesują się historią futbolu, będzie to klub, w którym przez lata grał pierwszy zdobywca Złotej Piłki Stanley Matthews. Dla tych, którzy skupiają się na nowszych czasach, klub, który czarował swą grą w jedynym sezonie w Premier League 2010/2011. „Mandarynki” mimo spadku podbiły wtedy serca kibiców, grając atrakcyjny i pozbawiony kompleksów beniaminka futbol.

Gdy zostały relegowane do Championship, wiele osób wieszczyło im szybki powrót do elity. Jednak okazało się, że ani zastrzyk finansowy związany z grą w najwyższej klasie rozgrywkowej (około 100 milionów funtów), ani doświadczenie, ani trener nie były w stanie tego sprawić. Grabarzem okazał się Karl Oyston. Paradoksalnie ten, któremu na powrocie do elity powinno zależeć najbardziej – właściciel klubu. Człowiek, który nie tylko był głównym architektem spadku, ale i głównym hamulcowym powrotu do elity. W sezonie 2013/2014 Blackpool jeszcze uratowało się przed spadkiem do League One, i to mimo serii 17 meczów bez zwycięstwa. Rok później nic już nie mogło go uratować. 20 punktów straty do bezpiecznego miejsca i runęło w przepaść.

Charlie Adam, Blackpool
Charlie Adam, Blackpool (fot. Skysports.com)

Jeśli mamy szukać analogii, to ta powinna być dla kibiców Aston Villi największą przestrogą. Dla nich i dla Randy’ego Lernera. Powrót do Premier League nie musi być łatwy. Przy tego typu zarządzaniu, jakie widzimy w Birmingham w ostatnich latach, raczej należy się martwić, żeby nie sprawdziły się słowa Paula Mersona. Jeśli nawet nie w najbliższym sezonie, to może rok lub dwa lata później.
Jeśli nie wystarczy przykład Blackpool, zawsze jeszcze jest Sheffileld United grające w League One i Portsmouth grające poziom niżej.

Komentarze
amadeo (gość) - 9 lat temu

Wielka szkoda Aston, bo to klub z potężną ekstraligową historią. No cóż, oby jak najszybciej wrócili, bo spadek w tym roku jest nieunikniony.

Odpowiedz
Nathaniel Organ (gość) - 9 lat temu

Czasami trzeba zrobić krok w tył, żeby móc zrobić dwa do przodu:)

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze