Arteta i jego pomysł przegrywają na Anfield z o poziom lepszymi The Reds. Liverpool – Arsenal 3:1


Mikel Arteta wraz ze swoimi piłkarzami przybył na Anfield, by rzucić wyzwanie mistrzowi Anglii. Zamiast tego uświadomił sobie, jak wiele dzieli jego drużynę od zespołu Kloppa

28 września 2020 Arteta i jego pomysł przegrywają na Anfield z o poziom lepszymi The Reds. Liverpool – Arsenal 3:1

Arsenal prowadzony przez Mikela Artetę przybywał na spotkanie przeciwko Liverpoolowi jako niepokonana drużyna. Tak samo było z "The Reds", którzy również nie ponieśli porażki w swoich dwóch dotychczasowych spotkaniach. Patrząc na składy, gdyby trzeba było wybrać najlepszą jedenastkę z dwóch drużyn, to z Arsenalu nadawałby się jedynie Aubameyang. Mimo tej różnicy pomiędzy pojedynczymi zawodnikami nie wolno było "Kanonierów" lekceważyć. Zwłaszcza po tym, co na Etihad pokazała drużyna Leicester.


Udostępnij na Udostępnij na

Mikel Arteta i jego zespół zaprezentował się dobrze w dwóch pierwszych spotkaniach sezonu. Wygrał z Fulham 3:0 oraz 2:1 z West Hamem. Drużyna „Kanonierów” z „The Cottagers” nie potrzebowała zbyt wiele, by wygrać. Zespół Scotta Parkera nie wygrał żadnego spotkania w lidze, a jeszcze przed meczem Arsenalu z Liverpoolem Aston Villa pokonała go 3:0. Do tego wygrana Arsenalu 2:1 z West Hamem nie była jakimś wielkim wyczynem, zwłaszcza że drużyna Łukasza Fabiańskiego w meczu przeciwko drużynie z północnego Londynu była lepsza, a o wyniku zadecydowały indywidualne akcje graczy „Kanonierów”. Liverpool też wygrał dwa spotkania, ale z lepszymi rywalami. Ze świetnym Leeds u siebie 4:3, a z Chelsea na Stamford Bridge 2:0.

Arteta i pomysł przed meczem

Arteta wystawił skład bardziej defensywnie niż na Emirates przeciwko drużynie West Hamu. Zamiast Ceballos w pierwszej jedenastce wszedł Elneny. Kolasinaca i Sakę zastąpili Tierney i Maitland-Niles. Zdecydowanie widać było, że środek pola ma być na pierwszym miejscu odpowiedzialny za destrukcję, a dopiero później za rozgrywanie akcji. Poza tym stały tercet Willian – Lacazette – Aubameyang z przodu oraz powrót Davida Luiza w miejsce młodziutkiego Gabriela.

Juergen Klopp natomiast nie miał co zmieniać w swoim składzie poza tym, co wymusiły na nim kontuzje. Drużyna fantastycznie zagrała przeciwko Chelsea. Prawdopodobnie szansę na pierwszy skład miałby Thiago, ale nie mógł zagrać z powodu lekkiej kontuzji. Z powodu urazu uda nie mógł wystąpić Jordan Henderson. Dlatego Fabinho został przesunięty z obrony do pomocy, a jego miejsce w defensywie zajął Joe Gomez.

Czego byś nie zrobił, i tak Liverpool strzeli ci gola

Trener Arteta i jego koncepcja, by spróbować przejąć kontrolę w środku pola poprzez destrukcję, nie zadziałała. Zamiast przeciwstawienia się naporowi ataków Liverpoolu udawało się jedynie opóźnić ofensywne akcje „The Reds”. Pierwsza połowa wyglądała po części tak, jak można się było spodziewać. Doskok w pressingu Lacazetta, Aubameyanga i Williana wymuszał na obronie Liverpoolu więcej starań. Potem przychodził czas na dwóch środkowych pomocników, którzy pomagali w pressingu i hamowali akcje drużyny Kloppa. Do 25. minuty wyglądało to nie najgorzej, chociaż swoja sytuację miał Salah, ale zatrzymał go Leno. Dobry strzał oddał Alexander-Arnold, lecz po rykoszecie piłka trafiła w poprzeczkę.

Później jednak przyszła jedyna ładna akcja „Kanonierów”, a do tego jeszcze skuteczna. Dobrze rozegrana na skrzydło przez Xhakę piłka została dośrodkowana w pole karne, a tam błąd popełnił Robertson. Szkot chciał przeciąć podanie w swoją „szesnastkę”, ale zamiast tego dograł perfekcyjnie do Lacazetta. Francuski napastnik, który dobrze zaczął bieżący sezon, złożył się do strzału i co kuriozalne w tej sytuacji, skiksował jak chwilę przed nim Robertson. To jednak tylko mu pomogło i leżący już na ziemi Alisson został przelobowany przez odbijającą się od murawy piłkę.

Potem jednak szczęście się skończyło. W spotkaniu dalej dominowali gospodarze. Próby destrukcji ze strony gości coraz mniej przeszkadzały drużynie z Anfield i po trzech minutach od wyjścia na prowadzenie Arsenalu był remis. Świetnie Tierneya ograł Salah i spróbował strzału z ostrego kąta. Leno obronił ten strzał, ale piłka spadła idealnie pod nogi Mane, a ten nie zmarnował sytuacji, w której rywalizował tylko z pustą bramką. Przed przerwą za błąd w swoim polu karnym zrehabilitował się jeszcze Robertson i Liverpool wygrał pierwszą połowę 2:1.

Arteta bez pomysłu w drugiej połowie

Po powrocie z przerwy wszystko wyglądało podobnie do tego, co widzieliśmy w pierwszej połowie. Liverpool szukał sytuacji, Arsenal przeszkadzał i tak mijał czas. Sytuację stuprocentową miał Lacazette, ale nawet gdyby strzelił, to i tak był na spalonym. Później Arteta chciał poprawić grę w środku pola swojego zespołu i w miejsce defensywnego Xhaki wszedł Dani Ceballos. Hiszpan dał impuls drużynie z północnego Londynu i napędził kilka akcji swojego zespołu. Udało mu się zagrać przepiękne podanie prostopadłe za linię obrony do Lacazetta, ale Francuz zmarnował je, przegrywając pojedynek jeden na jednego z Alissonem. Dalej na boisku pojawiał się Nicolas Pepe w miejsce Williana, zastępujący Brazylijczyka zawodnik Wybrzeża Kości Słoniowej po wejściu dał się zapamiętać tylko z tego, jak wybitnie marnował rzuty rożne. Lacazetta zmienił następnie Nketiah, który był bardzo mało widoczny do końca spotkania.

Dla kontrastu Juergen Klopp wprowadził na boisko Milnera i nowo sprowadzonego Diogo Jotę. Portugalczyk wszedł na murawę i dał swojej drużynie dodatkowy atut ofensywny. Parę razy dobrze się pokazał, był pod grą, za co w 87. minucie został nagrodzony zdobyciem gola. Tak powinno dokonywać się zmian.

Zdecydowanie gorsi

Drużyna Mikela Artety była zdecydowanie gorszym zespołem na Anfield. Chciała w tym meczu przeszkadzać i starała się ten plan wykonać. Mimo tych prób potwierdziło się, że zespół Juergena Kloppa bez względu na to, jak utrudnioną grę ma, i tak zdobędzie co najmniej jednego gola. Mało było w Arsenalu Aybameyanga, słabym zawodnikiem był Maitland-Niles. Arteta poprzez defensywne usposobienie zatracił też ofensywne atuty Kierana Tierneya. W ogólnym rozrachunku zamiast próby ofensywnej gry, która dobrze wychodziła Arsenalowi, zobaczyliśmy rozczarowującą  drużynę, która bez sukcesu próbowała zaszkodzić rywalowi.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze